Bo do szczęścia trzeba trojga


Justyna Steranka

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 12/2014

publikacja 20.03.2014 00:00

Ich sytuacja wydawała się beznadziejna. Przemoc w domu, alkohol i w końcu rozwód, choć Tylko w sądzie, 
bo Pan Bóg nie dał za wygraną. Sakramentu nie da się tak po prostu wymazać.


Mirka i Jarek w kościele św. Józefa Rzemieślnika opowiadali o swoim życiu 
Mirka i Jarek w kościele św. Józefa Rzemieślnika opowiadali o swoim życiu
Justyna Steranka /GN

Mają cztery córki, ale nie byli szczęśliwą rodziną. W ich domu były alkohol i przemoc. W końcu ona nie wytrzymała. Wystawiła mu walizki za drzwi i powiedziała, że chce rozwodu. Ich małżeństwo według prawa trwało 18 lat. Potem się rozpadło. Jednak tylko po ludzku, bo Bóg o nich nie zapomniał. Dziś działają we wspólnocie „Sychar”, bo chcą dać innym nadzieję, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.