Moje ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 22.04.2014 06:05

Rozmowa z kard. Kazimierzem Nyczem przed kanonizacją.

Moje ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II Kard. Kazimierz Nycz Tomasz Gołąb /GN

O wyjątkowych spotkaniach z Janem Pawłem II: ostatnim przed śmiercią i pierwszym po niej. O świętości papieża i znaczeniu jego kanonizacji z kard. Kazimierzem Nyczem rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.

ks. Wojciech Parfianowicz: Tak się złożyło, że ks. kardynał po raz ostatni widział Jana Pawła II, jako biskup koszalińsko - kołobrzeski. Jak doszło do tego spotkania?

Kard. Kazimierz Nycz: - Przyszedłem do Koszalina w sierpniu 2004 roku i zaraz po wakacjach dowiedziałem się, że miasto chce nadać Janowi Pawłowi II tytuł Honorowego Obywatela. Trzeba było pomyśleć nad sposobem wręczenia papieżowi tego obywatelstwa. Pod koniec roku 2004 stan zdrowia papieża już wyraźnie słabł więc sugerowałem władzom miasta, żeby starały się o spotkanie z nim jak najszybciej. Po rozmowie z abp. Dziwiszem ustaliliśmy, że przyjedziemy do Rzymu w połowie grudnia. Pojechaliśmy z kilkunastoosobową delegacją. Mieliśmy obiecaną skromną audiencję.

- Spotkanie odbyło się w papieskiej bibliotece. Była to wspaniała uroczystość. Prezydent Mikietyński w krótkim słowie przedstawił to, co postanowiła Rada Miasta. Papież w kilku słowach podziękował. Mieliśmy też możliwość podejścia do Jana Pawła II. Ja tę uroczystość wręczenia Honorowego Obywatelstwa Koszalina będę wspominał bardzo długo. Byliśmy blisko papieża, który niedługo rozpoczął swoją drogę do wieczności. Właściwie w miesiąc po tym spotkaniu, papież po raz pierwszy znalazł się w szpitalu i zaczęły się dni już poważnej i ciężkiej choroby, które zakończyły się śmiercią 2 kwietnia.

- Było to moje ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II, ale też pierwsze jako biskupa koszalińsko - kołobrzeskiego. Rozmawialiśmy więc także o moim przejściu z Krakowa do Koszalina, podziękowałem papieżowi za nominację. Papież nie za dużo mówił, ale życzliwie słuchał.

Co to znaczy, że Jan Paweł II będzie kanonizowany? Na pewno trafi na święte obrazki, ale przecież to nie wszystko.

- Byłoby największym nieszczęściem, jakie mogłoby się zdarzyć, gdyby kanonizacja miała się stać wyniesieniem papieża na obrazek, albo gdzieś wysoko ponad nas, gdzie właściwie niewiele widać z jego życia i z tego, co można by w nim naśladować. Poza tym ważne jest też to, żebyśmy przygotowując się do kanonizacji, a zwłaszcza po niej, nie sprowadzili papieża i jego pontyfikatu do przysłowiowych kremówek. To byłoby wielkie nieszczęście.

Jak tego uniknąć?

- Trzeba papieża pokazywać w wielu podstawowych wymiarach, które zarówno dla świeckich, jak i dla księży są niesłychanie ważne. Po pierwsze to był prawdziwy, z krwi i kości intelektualista. To był człowiek, który opierał swoje przepowiadanie, swoje bycie księdzem, biskupem i papieżem na pogłębionym intelektualnie spojrzeniu na świat i jego problemy. To był gruntownie wykształcony filozof, teolog i etyk. Można powiedzieć, że on był nawet kimś więcej niż intelektualistą; był prawdziwym myślicielem.

- Nie możemy też zapominać, że był to człowiek głębokiej wiary i modlitwy, prawdziwy mistyk. Trzeba pokazywać jego zjednoczenie z Panem Bogiem.

- Jan Paweł II przyczynił się także do otwierania w Kościele dialogu między duchowieństwem a świeckimi. On robił to, co dziś nazywamy "budzeniem olbrzyma". Najlepiej świadczy o tym Synod diecezji krakowskiej, który odbył się w latach 1972-79. Przeprowadzono go na poziomie parafii i dekanatów, a jego dokumenty nie są jakimś zbiorem przepisów, tylko wytycznymi do działania dla Kościoła, który cały jest apostolski, cały jest ewangelizujący. Jan Paweł II wiedział, że realizacja tych wytycznych jest możliwa tylko, jeśli istnieje stała współpraca między duchownymi, a świeckimi.

- To był też człowiek nowej obecności Kościoła w świecie współczesnym. Pamiętajmy, że to on podczas Soboru wniósł ogromny wkład w Konstytucję o Kościele w Świecie Współczesnym Gaudium et spes. On to po prostu miał we krwi. Nie interesowało go politykierstwo, ale pokazywał, jak Kościół, głównie przez świeckich, ma pomagać wytyczać nowe drogi współczesnemu światu, jeśli chce on budować na fundamencie wartości. Do tych wymiarów jego pontyfikatu trzeba nieustannie wracać.

Rzeczywiście, jest do czego wracać. Ale Jan Paweł II to nie tylko dokonania z przeszłości. On przecież jest z nami cały czas w tajemnicy świętych obcowania. Czy ks. kardynał modli się czasami przez jego wstawiennictwo?

- Od samego początku. Właściwie klęcząc w Rzymie przy otwartej trumnie z ciałem papieża, modliłem się już nie tylko za niego, o jego zbawienie, ale przez jego wstawiennictwo. Modlę się w ten sposób cały czas. W tym sensie, dla mnie kanonizacja nie otworzy nic istotnie nowego. To nie jest tak, że 27 kwietnia papież zostanie przesunięty na wyższą półkę w niebie. Kanonizacja rozszerzy oczywiście liturgiczny kult Jana Pawła II na cały świat, choć ten kult de facto już jest.