Kanonizacja - więcej niż event

Karolina Pawłowska

publikacja 25.04.2014 10:43

Z Szymonem Hołownią o świętym Janie Pawle II.

Kanonizacja - więcej niż event Szymon Hołownia, dziennikarz i pisarz Karolina Pawłowska /GN

Przy okazji koszalińskich spotkań wielkopostnych z Szymonem  Hołownią,  dziennikarzem i autorem popularnych książek religijnych, zapytaliśmy go o to, jakim świętym będzie dla niego Jan Paweł II i czego uczy się od papieża.

Karolina Pawłowska: Mam wrażenie niekiedy, że tak skupiamy się na samym wydarzeniu pt. „kanonizacja”, na stawianiu pomników i wieszaniu obrazków, że zapominamy o wszystkim, co się za tym kryje, np. świętych obcowaniu, orędownictwie. Dlatego zapytam kolokwialnie: świętym „od czego” będzie Jan Paweł II dla Szymona Hołowni?

Szymon Hołownia: Jeszcze nie wiem. Ja mam chyba trochę przewrotną naturę i musze poczekać, aż wokół Jana Pawła II opadnie ten pył bitewny, żeby odkryć go w sobie w ciszy na nowo. Źle się czuję w atmosferze ogólnego wzmożenia.

Instynktu stadnego?

Nie nazwałbym tak tego. Szanuję ludzi, dla których kanonizacja jest jakimś momentem granicznym. Ale boję się ich wyznaczania. Mam wrażenie, że dla niektórych ludzi kanonizacja będzie końcem przygody z Janem Paweł II: była beatyfikacja, była kanonizacja, trzeciego stopnia nie ma, więc mamy sprawę odfajkowaną. Jestem ciekaw wtorku czy środy po kanonizacji, kiedy to nie będzie już temat numer jeden.

Więc jak to przeżyć?

Wolę to moje na nowo odkrywanie Jana Pawła II podzielić sobie na małe etapy. Żeby na przykład zamiast fanfar i wielkich przeżyć założyć sobie, że z szacunku do Jana Pawła II przez miesiąc 10 minut dziennie będę czytać Pismo Święte, albo któreś z tekstów papieża. Nie przez godzinę, przez 10 minut chociaż. Niech to będzie to, co możesz z siebie dać. Dobrze byłoby, żeby nie skończyło się to wszystko na evencie, nawet szlachetnym.

Wspomniała Pani o świętych obcowaniu. Poczujmy, że jesteśmy tego częścią. Że Jan Paweł II nie jest na obrazku, ale tuż obok mnie. To jest mój brat, który prosi mnie, żebym nie schrzanił swojego życia. I chce się za mną wstawiać.

Czego zatem będzie się pan uczyć od Jana Pawła II?

Jest dla mnie wzorem człowieczeństwa, kontaktu z drugim człowiekiem. Nie zawsze umiem czytać i przetrawiać twórczo to, co pisał, ale jego spotkania z ludźmi były zawsze czymś niezwykle przejmującym, przypominającym prawdę o wcieleniu. Był bardzo blisko ludzi, z wielką troską, czułością, oddaniem cały był w tych relacjach. Modlił się z nimi, płakał, śmiał się. To był ksiądz, który był z ludźmi. Uczy mnie też konsekwencji, wierności dokonywanym codziennie wyborom.

A wymiar historyczno-ojczyźniany?

Choć jestem pokoleniem zahaczającym o tamte czasy, jakoś kompletnie nie czytam tego wymiaru ani w życiu kard. Stefana Wyszyńskiego, ani ks. Jerzego Popiełuszki, ani Karola Wojtyły. Ten wymiar za 25 lat nie będzie aż tak istotny dla kolejnych pokoleń. Wtedy trzeba będzie Jana Pawła II na nowo odkrywać. Może w następnych pokoleniach nauczymy się np. słynne „Nie lękajcie się” z 1979 r. czytać znacznie głębiej niż tylko „nie lękajcie się walczyć z komunistami”. Powiedział wówczas najważniejszą rzecz, że głównym narzędziem działania szatana jest strach. Dzisiaj jesteśmy spętani taką ilością leków, jak chyba nigdy wcześniej. Dlatego „nie lękajcie się” jest programem życia dla każdego z nas.