Pod prąd mentalności rozwodowej

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 28.09.2014 20:00

Bp Edward Dajczak oficjalnie zainaugurował pierwsze w diecezji ognisko Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar".

Pod prąd mentalności rozwodowej   Koszalin, 28 września: Msza św. inaugurująca działalność wspólnoty w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Wspólnota funkcjonuje przy koszalińskiej parafii pw. św. Józefa Rzemieślnika już od marca. Jednak dopiero w niedzielę 28 września jej działalność została uroczyście rozpoczęta.

Mszy św. przewodniczył bp Edward Dajczak. Wśród gości obecni byli m.in. ks. Paweł Dubowik, krajowy duszpasterz wspólnoty, oraz Andrzej Szczepaniak z Warszawy, jeden z jej współzałożycieli.

Wspólnota jest propozycją dla małżeństw sakramentalnych, które przeżywają kryzys. Jej członkom towarzyszy przekonanie, że "współpracując aktywnie z Jezusem Chrystusem, w każdej sytuacji, nawet po ludzku patrząc beznadziejnej, możliwe jest odrodzenie małżeństwa".

- To przekonanie wynika z prawdy, że każdy człowiek może się nawrócić i wypełnić wolę Boga. A wola Boża wobec sakramentu małżeństwa zapisana jest w przysiędze małżeńskiej, w obietnicy "że cię nie opuszczę aż do śmierci" - mówi Andrzej Szczepaniak, który od kilkunastu lat walczy o powrót swojej żony, która żyje już w innym związku.

- Wspólnota gromadzi trzy grupy małżonków. Są u nas ci, którzy przychodzą na spotkania razem. A więc w ich małżeństwie nie jest jeszcze skrajnie źle, próbują coś dla swojego związku zawczasu zrobić. Są też sytuacje, kiedy na spotkania przychodzi jeden ze współmałżonków, bo widzi, że coś jest nie tak w małżeństwie. To są przypadki, kiedy również związek jeszcze trwa. Są wreszcie sytuacje skrajne, kiedy przychodzi współmałżonek porzucony, a ta druga osoba może nawet założyła już drugi związek. Osoba porzucona chce jednak wytrwać w miłości i wierności, czyli do końca zrealizować przysięgę małżeńską - tłumaczy ks. Paweł Dubowik.

Jak przyznają zaangażowani w działalność wspólnoty, przyczyny i objawy kryzysu w małżeństwie mogą być różne. Czasami jest to niedojrzałość emocjonalna, innym razem zaniedbania wynikające z częstej pracy poza domem albo popadnięcie w jakiś nałóg. W niektórych małżeństwach pojawia się zdrada, zdarza się przemoc fizyczna. Małżonkowie, którzy w obliczu Boga przysięgali sobie miłość i wierność, jednak rozwodzą się albo latami żyją w separacji.

- Żyjemy w świecie wolności, ale problemem jest to, że człowiek nieraz nie umie być wolnym, nie wie, co zrobić ze swoją wolnością. Dlatego często dokonuje takich wyborów, które sprawiają, że wszystko kończy się źle. Każdy z nas ma jednak możliwość przemiany swojego życia, nawrócenia. Dzięki wolności wszystko jest możliwe do ostatniej chwili. W miłości Boga nie ma przegranych, dlatego żeby przemienić swoje życie, trzeba nieustannie wchodzić w świat Jezusa - mówił bp Edward Dajczak podczas Mszy św. inaugurującej działalność wspólnoty.

Pod prąd mentalności rozwodowej   Andrzej Szczepaniak, jeden ze współzałożycieli Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar" ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Jak przyznaje ks. Dubowik, doświadczenie pracy w "Sycharze" pokazuje mu, że rzeczywiście nawet w skrajnych sytuacjach małżeństwo można uratować. Dzięki wspólnocie, która działa od 2003 roku, już wiele par "po przejściach" ponownie odkryło zaniedbaną przez lata miłość małżeńską. - Są świadectwa powrotów nawet w sytuacjach, kiedy była przemoc, alkohol, kiedy był nowy związek. Wielu mówi, że to jest niemożliwe, a jednak to się udaje. "Sychar" po prostu idzie pod prąd współczesnej mentalności rozwodowej. Dzisiaj zbyt łatwo mówi się o rozwodach, widząc w nich sposób na rozwiązanie problemów w małżeństwie. Takiemu podejściu mówimy "nie". Widzimy w małżeństwie drogę do zbawienia - tłumaczy duchowny.

Praca w "Sycharze" opiera się na spotkaniach, na których porusza się różne problemy z dziedziny psychologii i duchowości. Uczestnicy dzielą się między sobą tym, jak sami przeżywają swoje kryzysy. Na spotkaniach obecny jest także duszpasterz. Pierwszym celem uczestnictwa we wspólnocie jest praca nad sobą, odkrycie i zrozumienie własnych problemów, odnalezienie drogi do Boga i osobiste nawrócenie.

Ważnym aspektem działalności wspólnoty jest prewencja. Na spotkania mogą przyjść także ci, którzy niekoniecznie przeżywają poważne problemy, ale chcieliby uniknąć ich w przyszłości. Zaproszeni są także tacy małżonkowie, którzy wyczuwają dopiero pierwsze symptomy problemów. - "Gdybym ja to wiedział, wiedziała wcześniej" - to stwierdzenie bardzo często powtarza się na naszych spotkaniach. Wielu sytuacjom można zapobiec, jeśli odpowiednio wcześnie podejmie się temat - zapewnia ks. dr Krzysztof Gorczyński, opiekun duchowy wspólnoty w Koszalinie.

Aktualnie w Polsce i poza jej granicami działają 33 ogniska wspólnoty "Sychar". Koszalińskie spotkania odbywają się w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Rozpoczynają się Mszą św. o godz. 17 w kościele pw. św. Józefa Rzemieślnika, przy ul. Łużyckiej. Jedną z podstawowych zasad spotkań w "Sycharze" jest anonimowość. Uczestnicy nie muszą mówić, gdzie mieszkają, co robią w życiu. Wystarczy, że przedstawią się z imienia.

Więcej o "Sycharze", także prawdziwe historie członków wspólnoty, w papierowym wydaniu "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" 12 października.