Cuda się nie przedawniają

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 40/2014

publikacja 02.10.2014 00:15

Gdy wędrowcy w habitach stanęli przed osiecką świątynią i zrzucili plecaki, dla mieszkańców byli jak znak. Po pięciu wiekach pielgrzymi znów przybyli nad morze, by szukać sanktuarium Krwawiącej Hostii.

 Skromne prezbiterium kontrastuje z wielką częścią nawową zbudowaną dla pielgrzymów Skromne prezbiterium kontrastuje z wielką częścią nawową zbudowaną dla pielgrzymów
Karolina Pawłowska /Foto Gość

O cudzie z Osiek dzisiaj niewielu pamięta. Jak chce legenda wszystko miało zacząć się od dumnej szlachcianki, której nie spodobało się, że przed ołtarzem uklęknęła obok niej prosta chłopka. Pchnęła kobietę tak mocno, że ta potrąciła też księdza, któremu z rąk wypadła Hostia. Kiedy kapłan podniósł Najświętszy Sakrament z ziemi, zauważył na nim krople krwi. Z największą czcią przeniósł go do tabernakulum. Szlachcianka postanowiła odkupić swoje winy, ale zmarła w pokutnej drodze do Rzymu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.