Wielu młodych ludzi mówi: „lubię pomagać”. Jednak nie każdy wie, jak się do tego zabrać. Listopadowe szkolenie SKC uczyło, jak pomagać w nieszczęśliwych wypadkach.
Były wieczorne rozmowy, film, koncert, spacer na plażę. – No i fajne dziewczyny – powiedział Dawid Rusinek z Technikum Leśnego w Warcinie. – Ale cieszy mnie, że i my, chłopcy, potrafimy pomagać, że otwieramy się na drugiego człowieka
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Południe. Plac oczyszczalni ścieków w Sianowie. Pan Tadeusz zmierza w stronę hali. Nagle osuwa się na beton – jeden z kolegów dzwoni po karetkę, drugi jest już przy Tadeuszu. Wołają mnie, dopadam do nich. Tadeusz nie oddycha. Nie wyczuwamy pulsu. Zaczynam uciskać klatkę piersiową, kolega robi sztuczne oddychanie. „Tadeusz!” – krzyczymy. „Słyszysz nas czy nie?” Leży, nie reaguje – relacjonuje konserwator Kazimierz Grzywacz.
Charytatywni inaczej
Wieczorem tego samego dnia w ośrodku rekolekcyjnym w Podczelu koło Kołobrzegu odbywają się warsztaty szkolnych kół Caritas. Młodzi wolontariusze uczą się, jak pomagać. Stanęli przed nimi ratownicy medyczni, wyjęli fantom człowieka i zaczęli pokazywać, jak należy reanimować nieprzytomnego. Koordynatorka SKC Agnieszka Kukiełka zaproponowała młodym naukę pierwszej pomocy medycznej. Martyna Marszałek z Dźwirzyna jest zaskoczona tematem. – Trochę szok, bo zazwyczaj w kole Caritas nasza pomoc wygląda inaczej, ale… nigdy nie wiadomo, kiedy takie umiejętności mogą się przydać. Nieszczęśliwy wypadek może się zdarzyć wszędzie: w szkole, na ulicy, w domu – powiedziała Martyna.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.