Adwent. Roraty, drobne postanowienia, rekolekcje to niezbędny trening, by nie przespać nocy narodzin Zbawiciela. Są tacy, dla których czuwanie stało się stylem życia. Trzeźwi alkoholicy uczą nas, jak zachowywać czujność.
– Maryja, tak jak na sztandarze, ochrania nas i wspiera – grupy rozprzestrzeniają się po całej Polsce, choroba alkoholowa przestała być tematem tabu, są miejsca, gdzie alkoholicy mogą znaleźć pomoc i przyjaźń – mówi pani Grażyna
Katarzyna Matejek /Foto Gość
Od 13 października do 15 lutego sztandar Krajowego Apostolstwa Trzeźwości peregrynuje po dekanatach naszej diecezji. – To dobra okazja nie tylko do modlitwy o trzeźwość Polaków, ale też do tego, by osoby, dla których walka z nałogiem alkoholowym jest codziennością, mogły spotkać się, wesprzeć oraz złożyć świadectwo, że z Bożą pomocą w trzeźwości można wytrwać – mówi ks. Piotr Zieliński, diecezjalny duszpasterz trzeźwości.
Wstawaj, chłopie
Andrzej z Czaplinka pogardzał kiedyś grupami trzeźwościowymi. Sekundowała mu w tym PRL-owska propaganda. Obrażał się, gdy ktoś próbował mu uświadomić, że przekroczył granicę i jest alkoholikiem. – Synowie byli świadkami mojego upadku, żona myślała o rozstaniu, moich 5 pracowników patrzyło, że jako szef prowadzę firmę ku plajcie. A ja co? Miałem pretensje do Boga, bo nie robił tego, co chciałem. W pewnym momencie Bóg pomógł mi w drugim człowieku, takim jak ja alkoholiku. Dopiero wtedy pozwoliłem Mu się prowadzić – opowiada pan Andrzej, alkoholik trzeźwy od 12 lat. Zna jednak takich, którzy swoją kilkuletnią trzeźwość uznali za wyleczoną i uśpili czujność.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.