Od koperku po twardziela

Katarzyna Matejek

publikacja 24.12.2014 00:23

W koszalińskim Zakładzie Karnym więźniowie spotkali się na wigilii z biskupem Dajczakiem

Od koperku po twardziela Około czterdziestu mężczyzn dzieliło się opłatkiem ze sobą nawzajem, z biskupem i zaproszonymi gośćmi Katarzyna Matejek /Foto Gość

W Zakładzie Karnym w Koszalinie kilkudziesięciu osadzonych spotkało się na wigilii z biskupem Edwardem Dajczakiem, senatorem Piotrem Zientarskim oraz płk Krzysztofem Olkowiczem, dyrektorem okręgowym służby więziennej. Obecni byli także kapelan więzienia o. Michał Sabatowski z grupą młodzieży oazowej oraz ks. Radosław Siwiński z koszalińskiego Domu Miłosierdzia. Bractwo więzienne reprezentowali prezes Ireneusz Mejer oraz Feliks Gadziński.

Na początku spotkania bp Edward Dajczak postawił przed zebranymi przykład Torstena Hartunga, byłego przywódcy jednej z najokrutniejszych niemieckich band. - Torsten, który nie znał miłości i przyjaźni, bo ich w rodzinie nie zaznał, w czasie jednej ze swoich podróży na Majorkę wszedł do pewnego sanktuarium. Zobaczył, że ludzie składają tam kartki ze swoimi modlitwami. Po raz pierwszy w życiu napisał coś, co nie miało w sobie nawet cienia przemocy, a było pragnieniem zwyczajnego człowieka: „Pragnę szczęścia w życiu”. Potem, pod wpływem filmu o Jezusie napisał w swoim dzienniczku: „Jezu, Ty dostałeś drugą szansę. Daj również mi nowe życie”. I tak się stało, choć wiązało się to z przyznaniem się do winy i odbyciem 15-letniej kary. W więzieniu przyjął chrzest św., a po wyjściu na wolność zaczął pomagać w resocjalizacji młodym skazańcom. Zbudował dla nich Dom Miłosierdzia, któremu przyświecało hasło „Witaj w domu, to twoja nowa rodzina” - opowiadał biskup.

Biskup życzył osadzonym Betlejem przeżywanego głęboko w sercu i wykorzystania czasu w więzieniu, by dokonać pracy wewnątrz siebie, zmiany dotykającej serca i sumienia.

- W tajemnicy Bożego Narodzenia Syn Boży, Jezus, przychodzi do nas w takim ubóstwie, a zarazem dostępności, że nie ma na świecie nikogo, kto nie mógłby Go spotkać - mówił osadzonym biskup. Wspomniał pracę niektórych osadzonych w koszalińskim Domu Miłosierdzia i podziękował im za wkład w dobro, które - także dzięki nim - będzie w tym domu świadczane.

Dyrektor Krzysztof Olkowicz powiedział, że to błąd, jeśli zakład karny kojarzy się z celą, pryczą. - Zakład karny to przede wszystkim miejsce, w którym takie spotkania, jak to dzisiejsze, powinny was przekonać, że istnieje inne, lepsze życie. I że warto zawalczyć o nie dla siebie, a przez to także dla żony, rodziny. Wiem, że są cele, w których się śpiewa kolędy, ale to od was zależy, jak to sobie zorganizujecie, jak ustalicie między sobą sposób przeżywania tego czasu - inspirował K.Olkowicz.

Dzielenie się opłatkiem poprzedziły jasełka odegrane przez więźniów przy akompaniamencie muzyki skrzypcowej w wykonaniu Doroty Jasińskiej. Śpiew kolęd prowadziła młodzież z grupy oazowej przy parafii franciszkańskiej w Koszalinie.

- Dzięki panu Wojciechowi Węglowskiemu z Pałacu Młodzieży, który reżyserował przedstawienie, te jasełka były inne niż do tej pory: miały formę multimedialną, wykorzystującą grę światła i cienia. Przygotowywaliśmy je ok. 6 tygodni, lecz do ostatniego momentu zmienialiśmy szczegóły scenariusza. Pierwotnie miała być bardziej nowoczesna wersja, z czasem zdecydowaliśmy się na tradycyjną opowieść - powiedział mł. chor. Mieszko Langer, instruktor działu penitencjarnego.

Kilku aktorów jasełek miało kontakt z inicjatywami kulturalnymi - są pracownikami więziennego radiowęzła i centrum kulturalno-oświatowego. Pan Rafał zaznacza, że nie była to jego premiera na scenie, ponieważ w szkole podstawowej grał... koperek. Tym łatwiej dał się namówić na udział w jasełkach. - Tu było niewiele trudniej, dlatego się podjąłem - śmieje się i dodaje już całkiem poważnie: - Całe życie to jest gra. Także tu, w wiezieniu; żeby nie pokazywać po sobie chwil słabości, czułości. Sytuacja i charakter tego miejsca sprawia, że trzeba tu grać twardziela. Popłakać to się można najwyżej w poduszkę - mówił osadzony Rafał.

Pan Dawid również grywał w szkolnych przedstawieniach, pamięta siebie w roli pirata. W więzieniu gra po raz pierwszy. Zgłosił się do jednej z trzech głównych ról w jasełkach z ciekawości. - Chciałem, żeby coś się działo. I rzeczywiście mieliśmy dużo prób z tym, że już takich z rekwizytami, to trochę za mało. Dlatego stresowaliśmy się i nie wszystko poszło tak, jak powinno. Ale i tak fajnie wyszło - cieszył się osadzony Dawid.

Dla panów Zygmunta i Tadeusza czas świąteczny wiąże się ze wspomnieniami rodzinnego domu. Już otrzymali paczki świąteczne od rodzin. Brakuje im bliskich, bo w więzieniu trudno przeżywa się ten czas. - Każdy z nas odbywa tu swoją karę, każdy przyszedł tu z jakąś swoją historią, ale trudno jest otworzyć się jeden przed drugim. Raczej każdy myślami jest się przy swojej rodzinie. Nie rozmawiamy o tym za bardzo między sobą, raczej przeżywamy to w sobie. Jedyne, co okazujemy, to trochę więcej cierpliwości wzajemnej, staramy się być dla siebie trochę milsi w święta - wyznał pan Zygmunt.

Pan Paweł z Kołobrzegu spędza Wigilię w więzieniu po raz pierwszy. - Nie unosi się tu jakaś smutna atmosfera, ale wiadomo, że lepiej byłoby być z rodziną w Wigilię. Mam dużą rodzinę. Na wolności spędzałem święta z żoną, dziećmi, rodzeństwem, rodzicami. Moim zadaniem było kupienie choinki. Ubierałem ją z dziećmi, robiłem zakupy, chodziłem na pasterkę. Teraz to wszystko jest bardzo okrojone. W celi przystroiliśmy kwiatka doniczkowego: zrobiliśmy bombki z pozłotka po czekoladzie, łańcuch z papieru kolorowego i opakowań po kawie, łabędzie z papieru, szkatułki - powiedział pan Paweł.

Więźniowie nie obdarowują się prezentami, ale pomagają sobie wzajemnie. - Nawet w więzieniu spotkałem się z dobrocią. Jeden ma pieniądze, drugi nie, ale ten, co ma, potrafi kupić coś drugiemu - dodał.

Kolęd jeszcze w celi nie śpiewali. Pan Paweł obiecał, że zaśpiewają.