Nagle spada na nas cisza

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 03/2015

publikacja 15.01.2015 00:15

112 młodych z koszalina, słupska, ustki i szczecinka wróciło ze spotkania Taizé. Pełni entuzjazmu, odnowieni na duchu. Mówią, że trzeba pojechać daleko, żeby porządnie pomilczeć przed Bogiem.

– Młodym trzeba tworzyć okazje do zrozumienia, że wokół są ich rówieśnicy, którzy nie wstydzą się wiary – mówi organizator pielgrzymki ks. Andrzej Pawłowski, wikariusz parafii katedralnej w Koszalinie – Młodym trzeba tworzyć okazje do zrozumienia, że wokół są ich rówieśnicy, którzy nie wstydzą się wiary – mówi organizator pielgrzymki ks. Andrzej Pawłowski, wikariusz parafii katedralnej w Koszalinie
Archiwum pielgrzymki

Nie był to wyjazd all inclusive. Ale to im nie przeszkadzało. Oliwia zakwaterowana była w szkole bez prysznica, myła się w zlewie. Mówi, że z tego powodu było... śmiesznie. Trajan, na co dzień wymagający wygodnego łóżka, osobnego pokoju i własnej toalety, trafił na plebanię, gdzie zamiast łóżka miał materac, pokój dzielił z 25 osobami, a do jedynego WC musiał czekać w kolejce. Zniechęcił się? Nie, postanowił minusy przekuć na plusy i już szykuje się na kolejną pielgrzymkę. Nie inaczej widzi to Natalia. – Żeby z miejsca zakwaterowania dotrzeć do Pragi, musiałam iść 2 km lasem. W tym zimnie, wilgoci to była moja droga krzyżowa. Spaliśmy jak w mrowisku, ściśnięci po 10 osób. Ale od czeskich gospodarzy doświadczyliśmy samej miłości. W niewykończonym jeszcze domu przyjęli 25 osób. Po sąsiedzku było podobnie, więc mieliśmy kaplicę na miejscu, w lesie – opowiada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.