Ma boleć

Karolina Pawłowska

publikacja 21.03.2015 20:18

Zmęczenie, ból, zmaganie nie tylko z własną słabością, ale też z marszrutą w ciemności, samotności i milczeniu. I niesamowite doświadczenie Bożej obecności - podsumowują uczestnicy pierwszej w diecezji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Ma boleć W pierwszej w diecezji Ekstremalnej Drodze Krzyżowej wzięło udział 140 uczestników Karolina Pawłowska /Foto Gość

140 osób podjęło wyzwanie nocnej wędrówki do skrzatuskiego sanktuarium. Wyruszali w kilkuosobowych grupach, a niekiedy samotnie z pilskiego kościoła pw. Miłosierdzia Bożego.

Po Mszy św. o godz. 21 każdy z uczestników otrzymał mapkę z podstawowymi informacjami dotyczącymi trasy wędrówki, rozważania Męki Pańskiej i odblaskową opaskę.

Jak wyjaśnia ks. Mateusz Chmielewski, propagator idei EDK w Pile, to nie jest droga dla twardzieli. Ani też dla „ultra-wierzących”.

- Ale można z niej wrócić wierzącym bardziej niż w momencie wyjścia. Cisza, samotność, zmaganie się z kilometrami i swoim bólem, a także rozważania Drogi Krzyżowej, na które ma się bardzo dużo czasu pomagają wejść w przestrzeń wiary inaczej niż dotychczas - zapewnia. Sam przeszedł tę trasę dwukrotnie: dwa tygodnie temu z dwójką przyjaciół i samotnie podczas piątkowej nocy.

- Ta droga udziela lekcji po czasie. Najpierw dominuje zmęczenie, pewnie też satysfakcja, że podjęło się wyzwanie, pokonało kilometry. W następnych dniach fizyczne zmęczenie przekłada się na to, co dzieje się w człowieku: kiedy pojawiają się wyzwania, kiedy trzeba dokonywać wyborów, kiedy pojawia się zmaganie z grzechem. Walka ze swoim ciałem przekłada się na walkę duchową. Wiem, że mogę sobie ze wszystkim tym poradzić, kiedy Jezus jest po mojej stronie - przekonuje duszpasterz.

Uczestnikami pierwszej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej były osoby w różnym wieku. Wielu z nich niosło ze sobą samodzielnie wykonane krzyże.

Do Skrzatusza docierali indywidualnie lub w małych grupach. Jedni potrzebowali około 10 godzin na jej pokonanie, inni znacznie więcej. Zmęczeni, przemarznięci, nierzadko na ostatnich nogach, wchodzili do sanktuarium, żeby pokłonić się Matce Boskiej Bolesnej. Wszyscy podkreślali, że było warto.

- To jest przeżycie, które niesie ze sobą cierpienie, bo przejście 45 kilometrów musi boleć, ale to przecież nic w porównaniu z tym, co cierpiał Jezus na krzyżu. My swoje cierpienie możemy ofiarować za kogoś. Każdą stację ofiarowywałem w jakiejś intencji: za sprawy rodziny, przyjaciół, znajomych. My wzięliśmy swoje krzyże w tę drogę, bo mamy za co Bogu dziękować i mamy Go o co prosić -  mówi Jacek Buszkiewicz, który 45-kilometrową wędrówkę pokonywał z synem i przyjaciółmi.

W przyszły piątek 27 marca ekstremalna wędrówka między stacjami Męki Pańskiej odbędzie się także na północy diecezji. To nocna Droga Krzyżowa tylko dla mężczyzn. Panowie wyruszą ze Szczeglina w drogę do franciszkańskiej pustelni na Górze Polanowskiej.

Więcej o pierwszej w diecezji Ekstremalnej Drodze Krzyżowej w kolejnym wydaniu "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego"