Parowozy z Białogardu. Pracownia Stefana Bochenka to miejsce, gdzie Tuwimowe strofy niemal od razu przychodzą do głowy. I nie ma znaczenia, że lokomotywy ze szkolnego wierszyka zrobione są z papieru.
Pan Stefan robi parowozy od ćwierćwiecza. Najnowszy model, niemiecki Br 50 w skali 1:15, tworzy razem z synem Irkiem
Zdjecia Karolina Pawłowska /Foto Gość
To, że wykonano je z kartonu, widać jedynie w fazie produkcji. Kiedy model jest gotowy, łatwo ulec złudzeniu, że parowóz wyjechał prosto z fabryki. Tyle że pomniejszony dwadzieścia razy.
Kolosy z duszą
– Jak się w nich nie zakochać? – pyta z uśmiechem pan Stefan. – Spalinówka to spalinówka, a parowóz ma duszę – dodaje z filozoficznym namysłem, pokazując kolejne albumy poświęcone historii kolejnictwa. Wiele z modeli, które znajdują się na ich kartach, już wyszło spod zręcznych palców białogardzkiego modelarza. – Nie ma dwóch identycznych parowozów, jak nie ma dwóch identycznych ludzi na świecie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.