To Jezus jest prawdziwym mężczyną, nie my

Karolina Pawłowska

publikacja 29.05.2015 03:27

Jesteśmy coraz bardziej zniewieściali. Nie chcemy cierpieć, nie chcemy brać grzechów innych na siebie: naszych żon, dzieci, szefów, sąsiadów, parafian. Chcemy mieć święty spokój z piwkiem, telewizją, meczykiem, może odrobiną pornografii. Nie chcemy być mężczyznami jako ojcowie, mężowie, księża. On jest mężczyzną, bo wziął na siebie wszystkie nasze grzechy, wszystkie słabości – mówił ks. Nikos Skuras we franciszkańskiej pustelni.

To Jezus jest prawdziwym mężczyną, nie my Ks. Nikos Skuras na spotkaniu z mężczyznami we franciszkańskiej pustelni Karolina Pawłowska /Foto Gość

Wędrowny kaznodzieja związany z Drogą Neokatechumenalną był gościem męskiego spotkania we franciszkańskiej pustelni na Górze Polanowskiej.

- Jezus oblepia się twoimi grzechami. Wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi i zstąpił do piekła, na które ty zasłużyłeś. On stał się twoim grzechem! Jakie grzechy popełniłeś? Jesteś pedofilem? On stał się pedofilem! Jesteś złodziejem? Chrystus stał się złodziejem! Jesteś gwałcicielem? On stał się gwałcicielem! Ja przyszedłem tutaj, żeby powiedzieć wam Dobrą Nowinę, że kiedy staniesz na sądzie przed Bogiem i wszystko będzie o tobie krzyczało prawdę, będziesz wiedział, że On, Chrystus, który wziął na siebie twoje grzechy, cały czas cię kocha – głosił z mocą ks. Nikos Skuras znany z ognistego temperamentu i ekspresyjnego przekazu.

- Na czym polega najważniejszy krok, który trzeba zrobić w formacji? Uznać, że jest się grzesznikiem. Jeśli chcesz, żeby Bóg coś z tobą zrobił, musisz poznać prawdę o sobie. Musisz zobaczyć, kim jesteś. Bo w tej chwili uważasz się za kogoś lepszego: żony, szefa, ojca – przekonywał około 80 mężczyzn, którzy przyjechali tego wieczoru na Górę Polanowską. 

- To jest ten problem, który Jezusa ma z nami, mężczyznami. Że chcemy się przemalować. Jesteś w sercu gwałtownikiem, złodziejem, cudzołożnikiem, ale przychodzisz do kościoła, do tej pustelni, i pokazujesz jaki jesteś dobry. Poprawiasz swój image. Żeby ludzie cię nie odrzucili z twoim świńskim ryjem. To jest problem, jaki Jezus ma z nami wszystkimi – wyjaśniał, nie szczędząc panom ostrych słów.

Tłumacząc, czym jest stanięcie w prawdzie o sobie, odwoływał się do historii św. Józefa skonfrontowanego z faktem, że Maryja jest brzemienna.

- Dlaczego Bóg nie zrobił inaczej? Na przykład w dniu zwiastowania, kiedy posłał do Maryi Gabriela, nie posłał do Józefa Michała czy Rafała? Archanioł powiedziałby do Józefa: słuchaj, tam u Maryi jest teraz Gabriel, zwiastuje Jej wolę Boga, czekamy na Jej odpowiedź. I pokazałby mu hologram. Mógłby tak zrobić. Mówią przecież, że jest dobry. Dobry? I wystawił Józefa na taki strzał? – opowiadał obrazowo ks. Nikos Skuras.

- Józef był prawy. Prawo było dla niego najważniejsze. Prawo, które dał Bóg i które mówiło, że nie może przyjąć bękarta. Ostatkiem sił Józef wziął winę na siebie, ale nie chciał Maryi z bękartem. Nie mógł Jej wziąć. Nie był w stanie! To tak, jakbyś ty wyjechał na rok do Stanów Zjednoczonych a po powrocie okazałoby się, że twoja żona jest w szóstym miesiącu ciąży. Cieszyłbyś się? To też by cię przerosło. Józef nie był w stanie przyjąć Maryi z Jej „grzechem”. Dopiero wtedy przyszedł do niego Bóg. Bo było konieczne, żeby Józef poznał siebie. On myślał, że jest człowiekiem dobrym, prawym, chodzącym ideałem. Tak, jak ja czy ty myślimy o sobie. Nie, no może nie jestem idealny, ale na pewno jestem lepszy niż Kowalski zza płotu. Na pewno jest jakiś człowiek, od którego jesteś lepszy. Może nie dobry, ale przecież nie taki najgorszy. Józef poznał prawdę o sobie. Dlaczego Bóg zrobił to z Józefem? Bo przeznaczył go na nauczyciela Jezusa. Gdyby Józef nie miał tego doświadczenia swojej ograniczoności, swojej grzeszności, że tak naprawdę jest świnią, to jak by wychowywał Jezusa? Jak mógłby powiedzieć Mu, że Bóg kocha grzesznika? Nawet takiego, który wzgardził Synem Bożym. Taką formację przyjął Jezus – wyjaśniał kaznodzieja na początku ponad dwugodzinnej nauki.

Równie obrazowo wyjaśniał mężczyznom w pustelni ewangeliczną scenę spotkania Jezusa z Zacheuszem, dla lepszego zrozumienia posługując się współczesnym językiem i porównaniami.

- Celnik to był ten, który zaprzedał się hitlerowcom i zaczął z nimi współpracować. Pobierał na bramie nie tylko cło dla okupanta. Brał 5 złotych dla Hitlera, czyli dla Cezara, 5 złotych dla siebie i 5 dla Zaucheusza, dla szefa celników. On nawet nie musiał się pocić w tej bramie. Leżał sobie w swoim domu zbudowanym za kradzione, masowała go panienka z agencji towarzyskiej, Murzyni wachlowali. Tak sobie żył. Ciekawe dlaczego chciał zobaczyć Jezusa? Przecież miał „wszystko”: skórę, furę i komórę. Posmakował wszystkiego o czym ty tylko możesz zamarzyć. I czuł, że go to nie nasyciło – rysował scenę ks. Skuras.

Tłumaczył także, że Jezus przychodzący do grzeszników jest zgorszeniem dla „prawych”.

- Jezus mówi mu: wiem, kim jesteś. Czyli wiem, że jesteś Volksdeutschem, zaprzedałeś się hitlerowcom, korzystać z usług panienek, śpisz na kradzionym i jesz za kradzione, jesteś szmatławcem, którego nienawidzą Żydzi. I Jezus mówi: zejdź z drzewa, bo dzisiaj chcę iść do ciebie. Mówiąc wprost: chcę jeść twoje jedzenie za kradzione, chcę spać w łóżku, w którym cudzołożyłeś z prostytutkami. Rozumiecie to zgorszenie ludzi sprawiedliwych? Chrystus jest człowiekiem skandalu. Chrystus, który chce wejść w twoje życie jest zgorszeniem – przekonywał kaznodzieja.

- Przychodzi też do ciebie i wie, że jesteś bezradny wobec swoich słabości, wobec swojej obłudy, że chcesz ukrywać prawdę o sobie, a sądzisz innych – dodawał.

Przekonywał mężczyzn, że jedynym usprawiedliwieniem podczas dnia sądu będzie dla nich krzyż Jezusa.

- Gdyby Chrystus, którego kusił szatan, choć na chwilę szedł z krzyża, pokazałby, że dla Niego ważniejsza jest Jego boskość niż ty. Nie zszedł z krzyża, żeby ci powiedzieć, że ostatnie słowo nie należy do grzechu, ale do Jego miłości – zapewniał ks. Skuras. 

- Zawołał „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?”. Niektórzy mówią, że cytował psalmy. No rzeczywiście, nie ma lepszego miejsca na konkurs recytatorski jak krzyż i męka - ironizował.

- Wiesz dlaczego powiedział te słowa? Bo to twoje słowa. Kiedy popełniasz grzech, kiedy masz pretensje, że Bóg pozwolił, żebyś popełnił grzech. Chrystusa wziął twoje słowa za swoje. Gdyby to był koniec, to byłoby z nami kiepsko. Ale Bóg wskrzesił Go z martwych dla naszego usprawiedliwienia. Usprawiedliwił wszystkie twoje grzechy! Wziął je na siebie! – wołał kaznodzieja do słuchaczy we franciszkańskiej pustelni rysując obrazy trybunału sędziowskiego, przed którym każdy z nas będzie rozliczany ze swojego życia.

- Papież Franciszek mówi nam, że musimy iść i głosić Dobrą Nowinę. My księża nie specjalnie chcemy to robić, mówimy: „jak chcą, niech sami przyjdą do kościoła”. Musimy iść na ulicę i mówić ludziom, że Bóg kocha grzeszników. On chce zamieszkać w twoim domu, chociaż wie, że jaki jesteś, że jesteś kiepskim mężczyzną, że nie chcesz brać grzechów innych na siebie, że chcesz tylko doić własną satysfakcję, sycić się. Pozwól, żeby wszedł na chwilę do twojego serca, dzisiaj, tego wieczoru. Bo od tego wieczoru będzie też zależeć twoja śmierć. Bo jeśli nie pozwolisz Mu wejść do twojego serca, to czym się wybronisz na sądzie? – pytał na koniec katechezy ks. Nikos Sukras.

Spotkania dla mężczyzna na Górze Polanowskiej odbywają się w każdy ostatni czwartek miesiąca. Jak wyjaśniają inicjatorzy to zaproszenie dla panów, którzy chcą po męsku rozmawiać o swojej wierze, swoich problemach, codziennych zmaganiach i szukaniu Boga. Pomagają im w tym zaproszeni goście: kapłani i świeccy, którzy poprzez katechezy i świadectwa życia opowiadają o spotykaniu w życiu Boga żywego.

Gościem następnego, czerwcowego spotkania będzie ks. Jan Kaczkowski, dyrektor puckiego hospicjum, który sam zmaga się z chorobą nowotworową.