Lepszy rydz niż nic?

ks. Wojciech Parfianowicz, Katarzyna Matejek

publikacja 27.06.2015 14:53

Nie zawsze. Szczególnie, jeśli "rydzem" ma być niedawno uchwalona ustawa o in vitro.

Lepszy rydz niż nic? Ustawę uchwalono 25 czerwca Jakub Szymczuk /Foto Gość

Uchwalona w czwartek ustawa przeszła stosunkiem głosów 261 "za" wobec 176 "przeciw".

Jak głosowali parlamentarzyści z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej? Poparli ją wszyscy posłowie Platformy Obywatelskiej, a więc: Stanisław Gawłowski (Koszalin), Zbigniew Konwiński (Słupsk), Marek Hok (Kołobrzeg) i Wiesław Suchowiejko (Szczecinek) oraz poseł z ramienia SLD Stanisław Wziątek (Połczyn-Zdrój).

Przeciw projektowi głosowali parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości - Czesław Hoc (Kołobrzeg) i Jolanta Szczypińska (Słupsk).

Wielu parlamentarzystów popierających projekt argumentowało swoją decyzję stwierdzeniem, że lepsze jest takie prawo niż brak jakichkolwiek regulacji.

Z takim podejściem do sprawy nie zgadza się biskup pomocniczy diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Krzysztof Zadarko. - Argument, że lepiej, żeby było takie prawo niż żadne, jest kompromitacją dla tych, którzy to mówią, a przede wszystkim dla polskiego Sejmu, który nie jest w stanie stworzyć dobrego prawa - mówi hierarcha.

W rozmowie z naszą redakcją suchej nitki na rządowym projekcie nie zostawia kołobrzeski poseł Prawa i Sprawiedliwości, jednocześnie lekarz, C. Hoc.

- Niektóre zapisy tej ustawy są skierowane przeciwko cywilizacji życia i zagrażają przyszłym pokoleniom. Po pierwsze - dramatyczne konsekwencje przyniesie sama definicja zarodka, który określany jest jako grupa komórek, a nie organizm ludzki we wczesnej fazie rozwoju. Jest to celowe i wręcz perfidne działanie rządu. Dlaczego? Ponieważ ta definicja sankcjonuje prawnie selekcję zarodków, czyli eugenikę. W jaki sposób? Otóż art. 2 dyrektywy 2004/23WE Parlamentu Europejskiego zakazuje testów przeprowadzanych na zarodkach, ale umożliwia testowanie na grupie komórek i tkankach rozrodczych. Przyjęta definicja - zarodka jako grupy komórek - na takie testy pozwala - mówi parlamentarzysta.

W kwestii definicji zarodka nieco odmienne zdanie wyraża szczecinecki poseł Platformy Obywatelskiej Wiesław Suchowiejko. Przed kilkoma miesiącami, jako jeden z nielicznych parlamentarzystów tej formacji, wstrzymał się od głosu nad tzw. konwencją antyprzemocową. Ustawę o in vitro, mimo pewnych wątpliwości, które wyraził w rozmowie z naszą redakcją, jednak poparł.

- Definicja zarodka jako grupy komórek to jest, powiedziałbym, kwestia filozoficzna. To nie są po prostu ludzkie tkanki, ale połączenie dwóch gamet, czyli jednak forma życia, z której powstanie człowiek. Czy to już jest człowiek? Na pewno jest to zarodek ludzki - stwierdza poseł PO.

C. Hoc z PiS zwraca też uwagę na, jego zdaniem, podstępne sformułowania, które ukrywają rzeczywiste znaczenie nowych przepisów, wbrew oficjalnym zapewnieniom projektodawców: - Ustawa daje na przykład szerokie możliwości tworzenia zarodków nadliczbowych, mrożenia ich i praktycznie unicestwiania. Podana w ustawie górna granica 6 zarodków jest tylko ułudą, ponieważ określa 3 wyjątki: gdy dawczyni przekroczy 35. rok życia, gdy podjętą procedurę in vitro poprzedziły już dwie nieskuteczne oaz względy medyczne, czyli praktycznie wszystko. W ten sposób de facto będzie można tworzyć dowolną liczbę zarodków.

Co do samego mrożenia zarodków, Wiesław Suchowiejko z PO tłumaczy, że nie jest ono tym samym, co mrożenie ludzi: - Zamrożony człowiek ginie, zarodek nie. Czyli mrożenie zarodków to jednak nie jest to samo, co mrożenie dzieci. Po rozmrożeniu zarodka i zastosowaniu procedury in vitro jednak rodzi się człowiek. Takich osób na świecie jest już bardzo wiele, w Polsce też. To chyba dobrze.

Poseł przypomina, że osobiście poparł jednak poprawkę Jarosława Gowina, która proponowała alternatywną metodę mrożenia nie zarodków, ale fragmentów jajników lub samych komórek jajowych. Poprawka ta jednak została odrzucona.

Parlamentarzysta PiS podkreśla z kolei destrukcyjny charakter ustawy w stosunku do rodziny: - Ona promuje dawstwo partnerskie komórek rozrodczych na podstawie oświadczenia. Jeśli więc będą zgodne ze sobą oświadczenia biorcy i dawczyni zarodka o wspólnym pożyciu, to będą mogli oni przystąpić do procedury in vitro. Jest to promocja i szeroki ukłon w stronę środowisk LGBT. Nietrudno sobie wyobrazić, że dwie homoseksualne pary o odmiennej płci umawiają się ze sobą, podpisując oświadczenie o zgodnym współżyciu i wówczas... hulaj dusza, piekła nie ma.

- Nie byłem zwolennikiem ograniczania dostępności procedur in vitro tylko do par małżeńskich. Niestety, życie dzisiaj jest inne. Dzieci rodzą się też w parach, oczywiście heteroseksualnych, ale bez ślubu. Co do par homoseksualnych, jeśli rzeczywiście dochodziłoby do sytuacji, w których do procedury in vitro przystępowałyby takie osoby, trzeba by wtedy bezwzględnie uszczelnić tę ustawę. W grupie konserwatywnej w Platformie, do której się zaliczam, takie rozwiązanie nawet nie przeszło nam przez myśl. Nie popieram adopcji dzieci przez pary jednopłciowe - zapewnia poseł Suchowiejko z PO.

Nową ustawę o in vitro skomentował także bp Zadarko. Zwrócił on uwagę m.in. na to, że kwestii Ii vitro nie należy sprowadzać do dyskusji na poziomie religijnym: - Niekiedy w mediach pojawia się taka właśnie narracja, że sprzeciw wobec in vitro to presja Kościoła. Sprawa ta nie rozstrzyga się na poziomie wiary, ale ochrony życia jako takiego i konstytucyjności. Dopiero potem możemy przejść do poszukiwania dodatkowych argumentów, także Kościoła, odwołując się do Ewangelii, nauczania Jana Pawła II czy papieża Franciszka. To nie jest kwestia moralności katolickiej czy niekatolickiej. Tą ustawą legalizujemy zabijanie istnień ludzkich.

Biskup zwrócił też uwagę na manipulacyjny charakter niektórych sformułowań zawartych w ustawie: - Już sama jej nazwa mówi o "leczeniu niepłodności", a przecież in vitro niczego nie leczy. To jest wprowadzanie milionów ludzi w błąd. Natomiast definicja zarodka jako grupy komórek sprawia, że przesuwamy granice godności życia ludzkiego.

Biskup Zadarko uważa, że odpowiednie nazewnictwo, które nie ukazuje rzeczywistej natury rzeczy, skłania niektórych do popierania rozwiązań przyjętych w ustawie.

Niektórzy parlamentarzyści popierający ustawę powoływali się na stanowisko Kościoła, który dopuszcza głosowanie za niedoskonałymi projektami, jeśli są one krokiem naprzód, czyli polepszają aktualny stan rzeczy.

Bp Zadarko zauważa, że w przypadku uchwalonej ustawy o in vitro taka sytuacja nie zachodzi. - Na poziomie etycznym kompromisu w metodzie in vitro oczywiście nie ma, ale na poziomie politycznym taki kompromis można osiągnąć. Jednak ta ustawa to przejście z bezprawia, które jest obecnie, w inny rodzaj bezprawia; zamiana jednego zła w inne.

Biskup odniósł się w ten sposób m.in. do odrzucenia niektórych poprawek do ustawy, proponowanych przez środowiska konserwatywne.

Jeśli chodzi o samą filozofię przyjmowania tego rodzaju ustaw, biskup powiedział: - Wpisuje się to w pewną filozofię pojmowania państwa i prawa. Odkłada się na bok myślenie w kategoriach moralnych i etycznych, a decyduje pragmatyzm, czyli rozwiązywanie problemów skutecznie - szybko i prosto. Przez to jesteśmy na pobojowisku regulacji, które nie mają żadnego odniesienia do moralności. Proponują uproszczoną wizję człowieka oraz uproszczoną, żeby nie powiedzieć prostacką, wizję etyki.

W rozmowie z naszą redakcją poseł C. Hoc z PiS zapowiada, że w przypadku zwycięstwa w jesiennych wyborach parlamentarnych, posłowie jego partii wrócą do sprawy, proponując daleko idące zmiany w uchwalonym 25 czerwca prawie.