O. Pio sam nas znalazł

Karolina Pawłowska

publikacja 31.07.2015 06:47

Tłumy wiernych oddały cześć relikwiom św. o Pio, które przyjechały do szczecineckiego kościoła pw. Miłosierdzia Bożego. To była wyjątkowa okazja, żeby pomodlić się przy należącym do charyzmatyka z Pietrelciny habicie, rękawiczce osłaniającej stygmaty i bandażu z jego krwią.

O. Pio sam nas znalazł Habit i rękawiczka św. o. Pio nieczęsto opuszczają Włochy Karolina Pawłowska /Foto Gość

Szczecinek znalazł się na trasie peregrynacji relikwii o. Pio, które do Polski przywiózł ks. Paolo Cecere, świadek życia świętego. Emerytowany kapłan opowiadał o swoich spotkaniach z o. Pio i łaskach, których doświadczył za jego wstawiennictwem.

- Mam 83 lata i mogę dzisiaj powiedzieć, że miałem wielkie szczęście. Otrzymałem łaskę poznania o. Pio, aby mogły się wypełnić plany, jakie miał wobec mnie Pan Bóg – mówi ks. Cecere opowiadając o tym, jak święty przepowiedział jego kapłaństwo i pobłogosławił pracy duszpasterskiej. Jest przekonany o tym, że dzięki wstawiennictwu świętego zakonnika udało mu się wybudować kościół w Castellammare di Stabia, duszpasterzować w nim do emerytury i pomagać albańskim dzieciom. 

- W marcu 1967 r. poprosiłem o błogosławieństwo o. Pio dla moich zamierzeń. Pojechałem do niego z planami, a on śmiejąc się powiedział do mnie w dialekcie neapolitańskim: „chłopcze, musisz mieć silne ramiona”. Nie zrozumiałem tego w pełni wówczas. Dopiero kiedy rozpocząłem budowę kościoła i zaczęły się problemy, pojawiło się mnóstwo przeciwności, dopiero do mnie dotarło. Zbierałem złom i makulaturę, żeby postawić kościół, ale nie miałem cienia wątpliwości, że uda mi się wszystko zrealizować, bo czułem, że o. Pio jest blisko mnie i mi pomaga – wspomina ks. Paolo. Kapłan opowiadał również o nawróceniu swojego ojca dzięki spotkaniu z o. Pio.

- To tylko kilka przykładów tego, jak on działa. Nie daję często świadectw o cudach, które dokonuje w moim życiu o. Pio. Ostatnio opowiadałem o tym chyba trzy lata temu dla włoskiej telewizji. Ale tu, w Polsce, poczułem, że o. Pio chciałby, żeby dać takie świadectwa, że są one potrzebne – przyznaje włoski kapłan. Jak dodaje wciąż czuje obecność świętego przyjaciela przy sobie.  

- Przeszedłem 7 operacji, z płuc odsączono mi 2 litry wody. Powinienem już umrzeć, a ja wciąż żyję. Teraz zrobiliśmy ponad 2 tys. km, dzisiaj przejechałem blisko 300 km, przez cały dzień jestem na nogach, opowiadam, błogosławię ludziom i wciąż mam siłę. To są Boże znaki. Wiem, że o. Pio wstawia się za mną – mówi z uśmiechem. 

Peregrynacja w Polsce habitu i rękawiczki, pod którą o. Pio ukrywał stygmaty na rękach to wyjątkowe wydarzenie. Jak wyjaśnia ks. Cecere relikwie te opuściły Włochy tylko raz, kiedy zawieziono je na 48 godzin do Londynu. 

- Macie niebywałe szczęście, bo w Polsce pozostaną przez 25 dni. Wierzę, że to przyniesie wiele owoców w waszej parafii, w waszych rodzinach i w waszych sercach – mówi. 

Przyjazd relikwii do Szczecinka to, jak wyjaśniają parafianie, bez wątpienia Boża ingerencja. 

- To o. Pio nas znalazł i postanowił do nas przyjechać. Podczas Ewangelizacji Nadmorskiej zadzwoniła nasza przyjaciółka, która koordynuje tę pielgrzymkę relikwii o. Pio i zapytała, czy nie chcemy, żeby przyjechały do naszej parafii. Oczywiście nie zastanawialiśmy się ani chwili i daliśmy numer telefonu naszego proboszcza – opowiadają Bożena i Jerzy Kania ze szczecineckiej wspólnoty Szkoły Nowej Ewangelizacji. 

- Można powiedzieć, że to nie my zaprosiliśmy o. Pio do nas, ale on sam się do nas "wprosił". I jest niezmiernie mile widzianym gościem. Jeżeli jest możliwość spotkania się ze świętym i dzięki temu ludzie mogą pogłębić swoją wiarę, to byłoby dużym nietaktem zamknąć przed nim drzwi – przyznaje ze śmiechem ks. Dariusz Rataj, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Szczecinku. 

Przez całe popołudnie, do późnego wieczora tłumy mieszkańców Szczecinka modliły się przy relikwiach św. o. Pio.

- To, że ci ludzie zostali, że nie chcą wyjść z kościoła, to także pokazuje ich potrzeby. Mam nadzieję, że ta chwila przerodzi się w czas tworzenia i budowania relacji. O to trzeba prosić Pana Boga. Żeby nie zatrzymać się na poziomie materialnym: habitu, rękawiczek, bandaża, ale pozwolić, by to przerodziło się w coś więcej. Dlatego zapytałem na początku Mszy św.: po co przyszliście? Niektórzy przychodzą dla sensacji, dla chwilowego zainteresowania, ale Pan Bóg także to potrafi wykorzystać i o to Go za wstawiennictwem o. Pio prosimy – zauważa duszpasterz. 

- Modlitwa, pokora i dobroczynność to trzy rzeczy, których powinniśmy się uczyć od o. Pio – podpowiada ks. Paolo Cecere.

- Ludzie dzisiaj mają czas na fryzjera, zakupy, ale nie na modlitwę. Brakuje też umiejętności słuchania, także nam, księżom. A powinniśmy mieć cierpliwość wysłuchania ludzkich problemów. Miłosierdzie to nie to ofiarowanie jednego euro, ale wsparcie, uśmiech, modlitwa za innych. Zrobiliśmy się egoistami, odpychamy problemy. Dzieci odsyłają rodziców do domu opieki, bo tak łatwiej. Nie odwiedzają chorych, nie mają czasu dla nich nawet na cmentarzu: nie ma czasu zanieść kwiatów, zapalić znicza, pomodlić się, więc pali się zwłoki. Nie chcemy się ofiarowywać. Myślimy o naszym ciele, ale nie o duszy. A święci właśnie tego nas uczą: to nasza dusza potrzebuje pielęgnacji, obmycia w sakramentach – dodaje diszpasterz.