Niedźwiedź Morski zaatakował

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 39/2015

publikacja 24.09.2015 00:00

Darłowianie wyszli na ulicę, by prosić Boga o pomyślność dla miasta i opiekę nad jego mieszkańcami. Tak jak 518 lat temu, gdy wielka fala spustoszyła gród nad Wieprzą.

Dardary – maślane ciasteczka pieczone raz do roku według specjalnej receptury Dardary – maślane ciasteczka pieczone raz do roku według specjalnej receptury
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Nad tym, czy było to tsunami, naukowcy dyskutują do dzisiaj. Bez wątpienia jednak była to najpoważniejsza powódź w historii królewskiego miasta Darłowa, o której pamięć trwa nieustannie od ponad pół tysiąca lat.

Śluby proboszcza i burmistrza

Kataklizm wywołać miały trzęsienie ziemi i wybuch złóż ropy i gazu na dnie Bałtyku. 16 września 1497 r. szalejący żywioł spustoszył port, wyrzucając statki na odległość 4 km od brzegu, zaś fale były wysokie jak domy. Opis powodzi i jej skutków jako nadzwyczajne wydarzenie opisał mnich z darłowskiego klasztoru kartuzów „Domus coronae Mariae” – Marienkron (Korona Maryi). Ich kościół i klasztor znajdowały się na terenie przylegającym do Darłowskiej Strugi. Fale powodzi wdarły się w głąb miasta, a wody morskie sięgały aż do stóp ołtarza w klasztornej kaplicy i do wzgórza, na którym dzisiaj znajduje się cmentarz. Tu właśnie zostały wyrzucone statki, a mieszkańcy ówczesnego Darłowa znaleźli schronienie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.