Ojciec Charbel przyciąga jak magnes

Karolina Pawłowska

publikacja 09.01.2016 02:52

Do niedawna niewiele osób słyszało o libańskim mnichu-pustelniku. Teraz jego imię przyciąga jak magnes. W Koszalinie na spotkanie ze świętym przyszło kilkaset osób.

Ojciec Charbel przyciąga jak magnes Cuda, których Bóg dokonuje za wstawiennictwem św. o. Charbela przyciągają wielu ludzi na całym świecie Karolina Pawłowska /Foto Gość

Choć to piątkowy wieczór w dużym kościele oo. franciszkanów trudno było znaleźć miejsce w ławce. Tak wiele osób przyszło na spotkanie z o. Charbelem. Najpierw podczas Mszy św., później przed Najświętszym Sakramentem prosili o uzdrowienie duszy i ciała.

Agnieszka nie waha się przyznać, że przyszła po cud. Promiennie uśmiechnięty Kubuś, który się do niej przytula jest śmiertelnie chory. Obydwoje potrzebują Bożej pomocy i Agnieszka nie ma wątpliwości, że o. Charbel ją dla nich wyprosi.

- Usłyszałam o cudach, które się dokonują za jego wstawiennictwem, o ludziach odzyskujących zdrowie dzięki olejowi z grobu o. Charbela i wiedziałam, ze musimy tu być. Bardzo nam potrzeba siły, a jeśli Pan Bóg zechce to i Kubuś będzie zdrowy - mówi nie kryjąc wzruszenia po tym jak oboje z synkiem zostali namaszczeni olejem, który wypływa z grobu świętego mnicha.

Nie tylko ona szuka pomocy u o. Charbela. Wielu z tych, którzy przyszli do kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego też potrzebuje cudu - duchowego i fizycznego. A właśnie z takich cudów słynie w świecie o. Charbel. U grobu tego libańskiego pustelnika w ciągu 100 lat dokonało się ponad 24 tys. udokumentowanych uzdrowień.

-  Jak policzył przełożony zakonu w Annaya  w tym samym okresie czasu było więcej cudów niż Lourdes: przez cztery miesiące tam 50, tu 80! - przyznaje o. Sebastiana Gruca, kustosz czeskiego sanktuarium na Cvilinie, który przywiózł do Koszalina relikwie świętego mnicha maronickiego.

To właśnie cuda sprawiają, że żyjący pod koniec XIX w. pustelnik stał się jednym z najbardziej „popularnych” świętych.

- Nikt nie wie na czym polega fenomen tego świętego. Sami maronici są zdumieni tym, jak ich współbrat „rozszedł” się po całym świecie. Europa, Stany Zjednoczone, Chiny, Australia - wszędzie tam św. Charbel jest znany - mówi o. Gruca.

Ojciec Charbel przyciąga jak magnes   Na zakończenie spotkania wierni zostali namaszczeni olejem wypływającym z grobu świętego Karolina Pawłowska /Foto Gość Youssef Makhlouf wychowywany w ubogiej rodzinie maronickich chrześcijan, w młodym wieku opuścił dom. Udał się do klasztoru w Mayfouk. Po skończeniu studiów teologicznych i przyjęciu święceń kapłańskich 16 lat spędził w klasztorze św. Marouna w Annaya, a po uzyskaniu zgody władz zakonnych zamieszkał w pustelni. 23 lata swojego życia spędził w odosobnieniu, mieszkając samotnie, surowo poszcząc i odprawiając Eucharystię. Zmarł w opinii świętości w Wigilię, 24 grudnia 1898 r., na skutek udaru, którego dostał osiem dni wcześniej w trakcie odprawiania Mszy św. Po śmierci o. Charbela przez wiele lat jego ciało nie ulegało żadnym zmianom, wydzielało przyjemny zapach i specyficzną oleistą ciecz. Nasączone nią i rozdawane jako relikwie kawałki materiału uśmierzały ból i przywracały zdrowie.

Jak zauważa o. Gruca to także ewangeliczny radykalizm o. Charbela jest tym, co dzisiaj pociąga.

- Ludzi pociąga jego całkowite oddanie. Był zakochany w Jezusie „na maxa” jakby powiedzieli młodzi. Ale też zakochany w ludziach. Wyrzekł się spotkań z ludźmi, ale nieustannie wstawiał się za nimi. To, że odciął się od świata nie znaczy, że nie żył dla świata. Ofiarował się całkowicie za rodziny, żeby były silne Bogiem - podkreśla franciszkanin.

Jak mocnym znakiem dla świata jest dzisiaj o. Charbel doświadcza na co dzień w sanktuarium, którego jest kustoszem.

- Kiedy byłem u jego grobu zaprosiłem go do siebie, żeby pomógł mi głosić Ewangelię w jednym z najbardziej ateistycznych krajów Europy. Czechy są obojętne na wiarę. Sprawy ducha „załatwiają” na koncertach, wystawach. Ale coraz więcej osób szuka Boga. Co roku wiele osób chrzcimy, inni po wielu latach wracają do Kościoła. Te nawrócenia nie są może masowe, ale stałe. Nie mam wątpliwości, że to też zasługa o. Charbela - dodaje.

Po Mszy św. wierni, którzy przybyli tego wieczoru do kościoła oo. franciszkanów prosili przed Najświętszym Sakramentem modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie przez wstawiennictwo św. Charbela. Otrzymali także błogosławieństwo relikwiami mnicha i zostali namaszczeni olejem.

- Nawet jeśli cześć osób przyszła dzisiaj do kościoła tylko ze względu na to namaszczenie, nie ma w tym czegoś nagannego. Poszukiwanie cudu, spektakularnego wydarzenia, czy nawet sensacji może być pierwszym krokiem w dobrym kierunku: uzdrowienia duszy i nawrócenia - zauważa o. Piotr Pawlik, proboszcz parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i gwardian koszalińskiego klasztoru.