Czy to ksiądz, czy Pan Jezus?

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 08/2016

publikacja 18.02.2016 00:15

Przecież jeszcze nie umieram – mówią niektórzy. Dla innych, człowiek w sutannie na szpitalnym korytarzu zwiastuje coś dobrego. – Chemia mi nie da nadziei, a Bóg... jak najbardziej – mówi Wojtek, który walczy z rakiem.

– Jestem tu po to, żeby nieść chorym nadzieję i Dobrą Nowinę. Chorzy muszą mieć poczucie,  że tam, gdzie niosą swój krzyż, będzie z nimi ksiądz,  który przybliży im Boga  – mówi ks. Piotr Subocz – Jestem tu po to, żeby nieść chorym nadzieję i Dobrą Nowinę. Chorzy muszą mieć poczucie, że tam, gdzie niosą swój krzyż, będzie z nimi ksiądz, który przybliży im Boga – mówi ks. Piotr Subocz
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

W kaplicy koszalińskiego szpitala pojawia się sanitariusz w czerwonym uniformie. Nie zatrzymuje się. – Kaplica to dobry skrót na oddział – mówi. Faktycznie, przechodząc przez nią, nie trzeba iść naokoło na oddział wewnętrzny. Są jednak tacy, którzy wpadają tu z powodu innego skrótu. Przed tabernakulum jest im jakoś bliżej do Niego. – Można się wyciszyć, pomodlić, coś przemyśleć – mówi Stanisław z Ustki, który przyszedł podziękować za udaną operację zatok. – Wreszcie, po tylu latach, mogę normalnie oddychać – cieszy się. Ks. Piotr Subocz, kapelan, bierze bursę i idzie na obchód. – Ludzie odbierają mnie raczej dobrze. Są wdzięczni. Jeśli nie przyjmują sakramentów, proszą o błogosławieństwo czy modlitwę. Zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś mówi: „nie życzę sobie”, „pan wprowadza zamęt i straszy ludzi”. Wtedy grzecznie życzę dobrego dnia – mówi kapłan.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.