Miłosierdzie to nie teoria

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 27.02.2016 09:13

Na Wielkopostnym Czuwaniu Młodych w Połczynie-Zdroju uczestnicy zgłębiali tajemnicę Bożego Miłosierdzia. Spotkanie prowadził bp Edward Dajczak.

Miłosierdzie to nie teoria Bp Edward Dajczak modli się razem z młodymi uczestnikami czuwania Dariusz Nowak

Tematyka obecnej edycji czuwań związana jest z ogłoszonym przez papieża Franciszka Rokiem Miłosierdzia.

Bp Edward Dajczak przekonywał zgromadzonych w połczyńskim kościele Niepokalanego Poczęcia NMP, że miłosierdzie nie może pozostać teorią, ale musi stać się konkretem, czyli przybrać postać uczynków miłosierdzia.

O tym, że jest to możliwe, zapewniali swoich rówieśników przedstawiciele Szkolnych Kół Caritas, którzy dali świadectwo, opowiadając o dziełach, które podejmują.

Swoim świadectwem podzieliła się także Ilona Czeszejko z Domu Miłosierdzia w Koszalinie. Opowiedziała młodym słuchaczom m.in. historię swojego osobistego nawrócenia.

Mówiła też o powstaniu i funkcjonowaniu Domu Miłosierdzia. Przekonywała, że czynienie miłosierdzia domaga się nieraz pewnej dozy ryzyka, ale jak pokazuje historia koszalińskiej placówki, Bóg sam troszczy się o tych, którzy chcą naśladować Go w miłości.

Miłosierdzie to nie teoria   Ilona Czeszejko podczas swojego świadectwa Dariusz Nowak Niektóre zdarzenia, o których mówiła Ilona, jak choćby pojawienie się sponsora na zakup okien, czy grzejników, można by zakwalifikować do kategorii cudu Bożej Opatrzności.

- My powstaliśmy praktycznie z niczego i nie mamy żadnego zabezpieczenia. Dom utrzymuje się z datków. Pan Bóg troszczy się o wszystko - przekonywała.

Ilona Czeszejko wyjaśnia, jak rozumie istotę miłosierdzia.

- Jest ono dla mnie przekraczaniem samej siebie. To w praktyce wygląda tak, że czasami zwyczajnie nie mam już siły, ani cierpliwości do ludzi, którzy przychodzą i proszą o pomoc. Ktoś zjawia się o godz. 23 i chce, żeby z nim porozmawiać, a ja po prostu jestem zmęczona. Miłosierdzie polega wtedy na tym, że trzeba właśnie przekroczyć siebie i pójść do tego człowieka, zamienić z nim słowo, nakarmić go, dać mu to, czego potrzebuje - mówi.

- Czasami mam dość, całe ciało mówi "nie", ale ten człowiek stoi i czegoś potrzebuje. Później słyszę, że ktoś twierdzi, że mu pomogłam, bo po prostu się do niego uśmiechnęłam, nie zlekceważyłam go. Gdyby nie adoracja i sakramenty, nie byłabym w stanie robić tego wszystkiego - przyznaje Ilona, która podkreśla, że czynienie miłosierdzia nadaje sens jej życiu i przynosi wiele radości i pokoju.

Kobieta zwraca także uwagę na to, że miłosierdzie nie zawsze jest odpowiednio przyjmowane przez drugiego człowieka i wtedy taka reakcja domaga się jeszcze większego miłosierdzia. - Czasami zdarza się, że ktoś w naszym domu po raz kolejny "popłynął", czyli nie udało mu się wytrwać w trzeźwości, albo w czymś nas oszukał. Po raz kolejny trzeba mu wybaczyć i pozwolić spróbować jeszcze raz.

W tym roku podczas czuwań, młodzi otrzymują papierowe serca, na których po jednej stronie wypisane są uczynki miłosierdzia. Druga część serca ma puste miejsce, gdzie młodzi zapisują swoje postanowienia, a następnie składają serca na ołtarzu przed Najświętszym Sakramentem.

- Na swoim sercu napisałem, że będę poświęcał więcej czasu ludziom, którzy potrzebują pomocy. Mam coś konkretnego na myśli. Jest u nas w szkole chłopak, który często siedzi sam pod klasą. Porozmawiam z nim - mówi Piotr, uczeń II klasy gimnazjum.

Alicja, również gimnazjalistka, na swoim sercu znalazła uczynek miłosierdzia "głodnych nakarmić". - Będę starała się to zrealizować. Są u nas w szkole takie osoby, które nie mają kanapek, albo pieniędzy na obiad. Pomogę - zapewnia.

Program kolejnych czuwań TUTAJ