Pukanie Miłosiernego

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 14/2016

publikacja 31.03.2016 00:00

Sakrament pokuty i pojednania. Choć trzeba nazwać go po imieniu i wyznać przed księdzem, to w spowiedzi nie grzech jest istotą. Co zrobić, żeby dobrze się wyspowiadać? Z ks. dr. Jarosławem Kodzią, wykładowcą prawa kanonicznego i spowiednictwa w koszalińskim seminarium, rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz

Jak mówią doświadczeni kierownicy duchowi, dobrą praktyką, która pomaga w owocnym przeżywaniu sakramentu pokuty i pojednania, jest posiadanie stałego spowiednika Jak mówią doświadczeni kierownicy duchowi, dobrą praktyką, która pomaga w owocnym przeżywaniu sakramentu pokuty i pojednania, jest posiadanie stałego spowiednika
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Ks. Wojciech Parfianowicz: Pusty kościół, zapalona lampka w konfesjonale, kolejka penitentów i co jakiś czas charakterystyczne: „puk, puk”. Co to za pukanie?

Ks. Jarosław Kodzia: Miłosiernego Ojca do ludzkiego serca.

To dlaczego trzeba się spowiadać przed księdzem? Nie można by tak bezpośrednio do Niego, gdzieś na uboczu, bez tej kolejki? Musi być to „puk, puk” ludzkiej ręki o drewno?

Najprostsza odpowiedź jest w Ewangelii: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,23). Jezus jest Bogiem i ustanowił ten sakrament, dając taką władzę apostołom. Widocznie jest to najlepszy sposób. Wyznanie kapłanowi ma też sens zwyczajnie ludzki. Nikt z nas nie jest dobrym sędzią w swojej sprawie. Poza tym słowa kapłana: „I ja odpuszczam tobie grzechy” dają nam pewność, a nie tylko subiektywne przekonanie, że otrzymujemy przebaczenie. Warto też przypomnieć słowa Pana Jezusa do św. Faustyny: „Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy” („Dzienniczek”, nr 1602).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.