Przemienić impulsy w stałą formację

Katarzyna Matejek

publikacja 11.06.2016 00:53

Uczestnicy X Diecezjalnego Kongres Ruchów i Stowarzyszeń wysłuchali katechezy na temat wspólnoty Kościoła, którą wygłosił ks. dr Wojciech Wójtowicz, rektor WSD w Koszalinie.

Przemienić impulsy w stałą formację Ks. Wójtowicz tłumaczył, jak należy kochać Kościół Katarzyna Matejek /Foto Gość

Na początku ks. Wójtowicz nawiązał do miejsca, w którym odbywa się jubileuszowy kongres. Wskazał na 3 rodzaje zaślubin, związanych z Kołobrzegiem: po pierwsze u początków chrześcijaństwa na Pomorzu Kołobrzeg stał się miejscem zaślubin tej ziemi z Kościołem. Po drugie tu dokonały się po II wojnie światowej zaślubiny Polski z morzem. Po trzecie zaś - ze względu na święcenia bp Włodarczyka, na którego dłoni spocznie biskupi pierścień - Kołobrzeg znów stanie się miejscem zaślubin z Kościołem.

Ks. Wójtowicz wyraził nadzieję, że słuchający go przedstawiciele ruchów i wspólnot przyjmą dwa dni kołobrzeskiego świętowania właśnie za swój czas zaślubin z naszym lokalnym Kościołem koszalińsko-kołobrzeskim. - Nawet, jeśli mówimy, że kochamy Kościół, nasza strategia miłości jest inna. Chodzimy raczej na okazyjne randki, flirtujemy, a potrzeba prawdziwej, wiernej miłości - powiedział. - Potrzeba zmiany myślenia: byśmy nie flirtowali i nie randkowali z Kościołem, ale żebyśmy mu byli wierni codzienną miłością.

Dalej tłumaczył, co złego jest we flircie. - Wydaje się, że zbyt wielu z nas, słysząc słowa wezwania, zaczyna się wymawiać. A to, żem niegodny, że nie mam czasu, kompetencji, nie kończyłem studiów. Zbyt często wymawiamy sie w Kościele. To dlatego tylko flirtujemy, a nie kochamy.

- Brakuje nam żywej wiary w słowo Boże. A przecież ono mówi, że nie trzeba mieć studiów, tylko trzeba wierzyć i miłować. Jeśli jest wiara i miłość, dzieją się cuda.

Dla uzasadnienia tych słów zacytował List do Koryntian  (1Kor 1, 26-29): "Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! - cytował - Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga".

- Może jest tutaj ktoś, kto jak mantrę powtarza: nie mam czasu, jestem niegodny, nie mam kwalifikacji. Trzeba wnieść nadzieję i porzucić to mantrowanie bez nadziei. Nawet garstka odkupionych może zmienić świat. " Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo" - ks. Wójtowicz przekonywał za ewangelistą Łukaszem (Łk 12, 32).

- Serce Jezusowe jest pełne miłości. Czy nie nazbyt często nie ulegamy pesymizmowi czarno widzenia, który wyłącza nas z żywego Kościoła? Chciałem was zaprosić do wykonania trzech kroków, razem z Matką Boską Skrzatuską.

Jako pierwszy z tych kroków ks. Wójtowicz wymienił wierność zwiastowaniu.

- Ile razy czytaliśmy Ewangelię o zwiastowaniu? Myślimy, że może było ono spektakularne. Ale czy tak na pewno było? Jak ono się odbywało naprawdę? Ważne też było to, co stało się po słowach: "Wtedy odszedł od Niej anioł", czyli już po zwiastowaniu. Maryja kontemplowała nadal. Stała się Matką Słowa wcielonego w czyn.

- Mówię to, ponieważ myślę, że w naszym Kościele momentów zwiastowania było już wiele, także spektakularnych: z ojcami Enrique i Antonello, z o. Bashoborą, kiedy mieliśmy nadzieję, że coś się zmieni. A co dzieje się z nami, kiedy euforia opada i zaczyna się codzienność? Co dzieje się, kiedy odchodzi od nas anioł, gdy wracam do codzienności życia naszych wspólnot? Jak słowo Boże pracuje w nas? Czy zbyt często nie jesteśmy niesieni tylko falą sentymentalizmu, euforią? Papież Franciszek wzywa nas do nawrócenia pastoralnego, które wyraża się także w cnocie stałości. Chodzi o to, abyśmy błogosławione impulsy, których było u nas pełno, potrafili przemienić na formację stałą w parafiach. Gdy odszedł anioł, zaczęła się konkretna robota.

- Zapytajmy, po co nam synod? Właśnie po to, żeby miłość i nadzieje były ugruntowane, abyśmy coś przemyśleli przez nasze synodalne pielgrzymowanie i wpisali w nasze serca przekonanie, że Bóg pragnie od Kościoła koszalińsko-kołobrzeskiego wierności, a nie flirtowania. Nawrócenie pastoralne nie jest momentem. Jest nigdy nie kończącym się procesem.

- Zapytajmy się, co nam zostało po obchodach 40-lecia diecezji, po rekolekcjach w o. Bashoborą, z oo. Enrique i Antonello? - pytał rektor.

Drugim zaproponowanym krokiem jest dotknięcie ran Chrystusowego ciała i zaradzenie potrzebom. - Mamy dotknąć ran Chrystusowego ciała. Potrzeba, abyśmy drogą synodalnego poszukiwania dotknęli ran. To boli. Kościół nie boi się powiedzieć: tu są moje rany, tu są moje słabości. Dziękujemy, że nasz biskup nie chce tworzyć synodu pro forma, ale naprawdę chce, żeby dotknąć ran. Może najpierw tych, którymi jesteśmy my sami. Św. Ambroży pisał: "Nie w sobie samym, ale w nas zraniony jest Kościół".

- Czy nasze serca są w tym sensie współodczuwające? Czy kiedy po raz kolejny słyszymy, że coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, że seminarium się wyludnia, czy bolejemy nad tym?

Trzecim krokiem jest przyjęcie Ducha Świętego - Ducha jedności i uwielbienia razem z Maryją, która była w Wieczerniku.

- Trzeba w tych dniach prosić, aby Matka Boża Pani Skrzatuska była dla nas wsparciem, zwornikiem, aby uczyła nas przyjmowania Ducha Świętego. Gdy dokona się w nas wieczernik, wówczas jedność będzie w nas.

- Ile jest w nas ducha niezdrowej konkurencji, rywalizacji, pychy poczucia że jesteśmy lepsi? Duch Święty pragnie uczyć nas wzajemnego szacunku dla siebie, chce z nas zbudować chór, orkiestrę, która zabrzmi symfonią ludzi zakochanych w Chrystusie.

- Synod jest też po to, żebyśmy się zawstydzili dzisiaj, a nie wtedy, kiedy przyjdzie Chrystus powtórnie.