Ćwiczenia z przywracania piękna

Karolina Pawłowska

publikacja 12.07.2016 21:56

Dobrowski kościół parafialny objęły w posiadanie przyszłe konserwatorki zabytków. Studentki zdobywają umiejętności a parafianie cieszą się z odzyskującego dawny blask kościoła.

Ćwiczenia z przywracania piękna Studencka ekipa konserwatorska spędza w Dobrówku trzeci sezon. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Adeptki konserwatorstwa zabytków pod fachowym, profesorskim okiem po raz trzeci spędzają lato w kościele pw. św. Jana Kantego w Dobrówku.

To efekt współpracy parafii z uniwersytetem toruńskim. Studentki, w ramach ćwiczeń terenowych,starają się przywrócić oryginalny wygląd drewnianej przegrodzie znajdującej się w świątyni.

- Zajmujemy się w tym roku dolną częścią przegrody od północnej strony kościoła oraz jedną kwaterą, która została w zeszłym roku częściowo odsłonięta i na której zostawiliśmy odkrywki poglądowe dla parafian, żeby wiedzieli do czego dążymy. Deski niestety były bardzo zniszczone przez grzyby i szkodniki - opowiada dr hab. Elżbieta Szmit-Naud z Zakładu Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Polichromowanej w Instytucie Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, która opiekuje się grupą studentek.

Przegroda nie uchroniła się również przed szkodliwym działaniem człowieka.

- Tę część przesuwano, kiedy postanowiono zrobić przejście przez środek, pojawiły się więc spękania. Ktoś też poprzybijał te deski do konstrukcji, czego zdecydowanie nie powinno się robić. Tych szkód nie było widać wcześniej, bo do przegrody poprzykręcane były ławki - konserwator demonstruje z czym przyszło się w tym roku zmierzyć praktykantkom.

W tym roku grupę konserwatorską tworzy pięć studentek. Wśród nich są także Francuzka i Koreanka, które przyjechały do Polski na wymianę. Ćwiczenia terenowe odbywają się po drugim roku studiów, jest to więc dla przyszłych konserwatorek okazja, by przekonać się, jak naprawdę będzie wyglądać ich zawód. Iwona Jabłońska przyznaje, że praca jest żmudna, momentami nudna, wymagająca skupienia, ale nie czuje się rozczarowana.

- To fajne, bo można po raz pierwszy zmierzyć się z praktyczną stroną zawodu. Ale rozwiewa też romantyczne wizje o konserwacji zabytków. W tej chwili pracujemy właściwie na czworakach, kitując i uzupełniając ubytki, co zabiera mnóstwo czasu - ze śmiechem dzieli się wrażeniami z dobiegającego już końca trzyytgodniowego pobytu w Dobrówku.

Studentki pracują także „na wysokościach”. Z rusztowania starają się przywrócić oryginalną kolorystykę na najwyższej kondygnacji przegrody.

- Tu zaskoczyła nas ilość pracy do wykonania, bo kwatery te zostały wcześniej bardzo mocno zasmarowane pokostem lub lakierem. Z pewnością zostało to wykonane w dobrej wierze, ale niestety bez potrzebnej wiedzy. Skutek jest taki, że dużo trudniej było ściągać kolejne warstwy. Dlatego pierwszy etap, który miał trwać tydzień, zajął nam dwa tygodnie - mówi Elżbieta Szmit-Naud.

- Może to i żmudne, ale kiedy widzi się różnicę, jak coś było zachlapane i zniszczone przed rozpoczęciem pracy, a jak odzyskuje piękny wygląd po jej ukończeniu, to daje niesamowitą satysfakcję - dodaje Iwona.

Po trzech sezonach studenckich praktyk widać efekty. Spod warstw farb i lakierów, którymi przez lata traktowano przegrodę na światło dzienne wyłoniło się oryginalne malowanie.

- Może część mieszkańców czuje się nieco rozczarowana, bo oczekiwałaby, że po renowacji kościół zabłyśnie barokowym złotem, ale niestety oryginalna kolorystyka utrzymana jest w eleganckich szarościach i błękitach z dodatkiem zieleni - uśmiecha się dr Elżbieta Szmit-Naud, ale zapewnia dobrowskich parafian, że - choć kościół nie „błyszczy” - jest dzięki swojemu spójnemu, klasycystycznemu wyposażeniu niewątpliwie ciekawostką. Ma też swoją tajemnicę. Bo do dzisiaj nie udało się ustalić, do czego właściwie służyła drewniana przegroda, którą się zajmują. Najprawdopodobniej pełniła funkcję podobną do tej, jaką miały loże kolatorskie, czyli oddzielała fundatorów od innych wiernych.

Dla wspólnoty z Dobrowa współpraca z uniwersytetem to przede wszystkim duże ułatwienie. Ich parafialna świątynia - jak każdy zabytek - wymaga olbrzymiej troski, a więc i funduszy.

- Pomoc studentów to dla nas duża oszczędność, a parafianie, którzy zapewniają konserwatorom mieszkanie i dzielą się dobrami, czują, że mają swój udział w przywracaniu blasku kościołowi - mówi ks. Rafał Stasiejko, proboszcz dobrowskiej parafii.