Średniowieczny pomysł na współczesną wieś

Karolina Pawłowska

publikacja 17.07.2016 12:35

Mieszkańcy malutkiej wsi znaleźli sposób na przyciąganie turystów. Plany mają znacznie ambitniejsze niż doroczny Jarmark Średniowieczny.

Średniowieczny pomysł na współczesną wieś W organizację jarmarku włączyli się mieszkańcy Żółtego i okolicznych wsi Karolina Pawłowska /Foto Gość

Brukowana droga wiodąca do centrum wsi przenosi przybyszów wprost do wieków średnich. Znaleźć można wszystko: od tańców, pokazów żonglerów, stanowisk tradycyjnego rzemiosła po pyszności przygotowywane przez najlepsze gospodynie. Na jeden dzień Żółte zamienia się w tętniącą życiem średniowieczną osadę. Rycerstwo prezentuje oręż w obozach, mistrzowie zdradzają tajniki rzemiosła, a ciżba uwija się między stoiskami, korzystając z zabawy czy degustacji.

- To pomysł na ożywienie lokalnej społeczności, integrację mieszkańców, zabawę, ale i przyciągnięcie turystów - mówi Jolanta Pluto-Prądzyńska, dyrektor Ośrodka Kultury w Drawsku Pomorskim, który organizuje przedsięwzięcie.

Mieszkańcy podchwycili pomysł. Przygotowania do jarmarku trwają cały rok. W zimie na warsztatach ceramicznych czy wikliniarskich zdobywali przydatne teraz umiejętności.

- Wiele lat mieszkałam poza wsią. Wróciliśmy z mężem 8 lat temu, już na emeryturze. Ten pomysł z warsztatami i jarmarkiem więc wstrzelił się idealnie w nasz wolny czas. Ale myślę, że dla wielu mieszkańców to dobra sprawa, bo na wsi łatwo popaść w marazm, zamknąć się w czterech ścianach i przez okno patrzeć, jak wieś wymiera. A tak można się spotkać, pogadać, nauczyć czegoś nowego - przyznaje Eliza Zielińska. W własnoręcznie przygotowanym stroju z epoki pokazuje dzieciom, jak wyplatać bransoletki ze sznureczków i koralików. - No i jest jakiś pomysł na maleńką wieś - dodaje.

Na podwórko pana Mariana zapraszają zapach i tabliczka informująca, że jest tam piec chlebowy. Gospodarz, oczywiście w stroju z epoki, pilnuje, by palenisko nie wygasło, a wypieki nie spłonęły. Na świeże bochny chleba i drożdżowe bułeczki amatorów nie brakuje.

- Dobry pomysł - Marian Malec chwali imprezę. - Ale jak wszędzie: jednym się podoba, inni kręcą nosem, bo się bawić nie potrafią - dodaje.

On bawić się potrafi, więc chętnie się w nią włączył, wykorzystując stary piec stojący w komórce. Gospodarz nie ma też wątpliwości, że stylizowanie maleńkiej wsi na skansen to - paradoksalnie - szansa na jej ożywienie.

- Chcemy, aby w przyszłości wieś Żółte stała się wioską tematyczną. W pobliżu mamy historyczną perełkę, nazywaną drugim Biskupinem, czyli Wyspę Świętych Koni. Chcemy to wykorzystać - mówi J. Pluto-Prądzyńska.

- Planujemy budowę świetlicy z zapleczem socjalnym i pokojami noclegowymi dla studentów archeologii, którzy przyjeżdżają tu na wykopaliska, z izbą muzealną, a docelowo chcielibyśmy stworzyć grodzisko. To da wsi szansę na rozwój, a mieszkańcom zajęcie - dodaje.

- Mamy swoją historię i chcemy ją wykorzystać. Plany na przyszłość są niesamowite. To jest nasz pomysł na przyciągnięcie turystów. Jarmark organizujemy po raz trzeci. Każdego roku odwiedza nas coraz więcej osób, ale mamy nadzieję, że wkrótce będzie to nie tylko jeden dzień w roku - mówi Wojtek Kowalczyk, sołtys Żółtego. Wieczorem z sołtysa przemieni się w biskupa, udzielając chrztu Mieszkowi I. - Z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski postanowiliśmy przygotować przedstawienie - zdradza, przymierzając biskupią mitrę.

- Czuję odpowiedzialność spoczywającej na mnie roli najważniejszej osoby w państwie - przyznaje książę Mieszko I, osobiście obracając na rożnie pieczone prosię z jabłkiem w pysku. Księciem jest do wieczora, do ślubu z Dobrawą. Potem na powrót zadowoli się rolą mieszkańca pobliskiego Nętna.

- U nas nie trzeba było  nikogo specjalnie namawiać do takiej zabawy. Szykujemy wszystko, przebieramy się i doglądamy, żeby od naszego stoiska nikt głodny czy niezadowolony nie odszedł - dodaje Piotr Stępień.

Od stoiska Nętna rzeczywiście odejść głodnym nie sposób. Najlepsze gospodynie stanęły na wysokości historyczno-kulinarnego zadania, stawiając przede wszystkim na pierogi, kaszę jaglaną i miętę.

- Pomysł sąsiadów nam się spodobał, podjęliśmy więc rękawicę i zabraliśmy się do dzieła. Nie spodziewaliśmy się nawet, że tak to się rozkręci - śmieje się Renata Bronikowska, dwojąc się i trojąc przy szykowaniu pajd chleba ze smalcem.

Na głodnych wiedzy na jarmarku czekali też członkowie Bractwa Rycerskiego „Kerin” z Tczewa, Rycerstwo „Kuźnia Kultury” ze Świecia i mistrzowie rzemiosł wszelakich. Tu można było własnoręcznie wybić grosz Kazimierza Wielkiego, dowiedzieć się sporo o pracy skryby, przymierzyć zbroję, ulepić garnek, zagrać w pasjonująco proste gry czy zajrzeć do średniowiecznego domu mody. W Żółtem wystąpił także Zespół Muzyki Dawnej „Flauto Dolce” z Drezdenka, wieczorne emocje zapewnił Teatr Ognia KrataEon ze Szczecina, zaś wesele Mieszka i Dobrawy trwało niemal do samego rana.