To co, że daleko?


ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 31/2016

publikacja 28.07.2016 00:00

Wydawało się, że nikt nie przyjedzie. Przecież nawet w Polsce mówi się, że Koszalin leży koło Kołobrzegu. Stało się jednak inaczej. Prawie 200 osób z kilku krajów świata spędziło w stolicy diecezji 4 niezapomniane dni.

W Koszalinie dni przygotowania 
do obchodów w Krakowie spędzili pielgrzymi z Kolumbii i Nikaragui, a także z Boliwii, RPA, Anglii, Szwajcarii oraz wielonarodowościowa grupa z Niemiec, w której byli m.in. przedstawiciele Albanii, Brazylii, Sri Lanki, Rwandy i Gruzji. W Koszalinie dni przygotowania 
do obchodów w Krakowie spędzili pielgrzymi z Kolumbii i Nikaragui, a także z Boliwii, RPA, Anglii, Szwajcarii oraz wielonarodowościowa grupa z Niemiec, w której byli m.in. przedstawiciele Albanii, Brazylii, Sri Lanki, Rwandy i Gruzji.
ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Dla wielu argumentem, żeby nie wybierać Koszalina, była przede wszystkim jego odległość do Krakowa. Jakby nie patrzeć, to prawie 700 kilometrów. Jednak bp Alain de Raemy ze szwajcarskiej Lozanny, który przywiózł nad Bałtyk sporo swojej młodzieży, mówi coś zaskakującego: – Wybraliśmy Koszalin właśnie dlatego, że leży daleko od Krakowa. Wszyscy radzili, żeby szukać bliższego miejsca ze względów praktycznych. Pomyśleliśmy jednak, że może warto spojrzeć nieco inaczej i spróbować poznać także tę część Polski, trochę inną, mniej oczywistą.
Pielgrzymi z Kolumbii i Nikaragui jechali do Koszalina prawie 3 dni.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.