O tym, jak wiele zalet mają ciągniki, nie trzeba przekonywać żadnego rolnika. Mało kto jednak wie, że poczciwym traktorem można ruszyć w świat. Amerykę Południową już zdobyto.
Fascynacja traktorami udziela się całej rodzinie Obałków.
Karolina Pawłowska /Foto Gość
Polskiego ursusa nie pokonały ani powodzie Amazonii, ani wysokość 5 tys. metrów nad poziomem morza w Boliwii. Za to robił furorę, gdziekolwiek się pojawiał.
Pakistańska inspiracja
20 tys. przejechanych kilometrów: przez Urugwaj, Argentynę, Boliwię, Chile i Peru. Potrzeba było na to kilku lat i 9 ekspedycji. – Kolejne kilometry czekają – mówi Marcin Obałek, który postanowił rodzimym ursusem przemierzyć cały świat. Globtroter, Wielkopolanin z urodzenia, obecnie mieszkaniec Podlasia – rodzinnych stron żony Moniki. I zagorzały fan traktorów. – Po tylu przejechanych kilometrach człowiek wchodzi w wibracje i nie może się od nich uwolnić – przyznaje ze śmiechem. Najpierw była chęć podróżowania. – Ruszyłem do Indii. Spędziłem w Azji 7 miesięcy. Przygód było sporo, łącznie z przemytnikami broni w Afganistanie – wspomina Marcin. – W dolinie Indusu spotkałem inspirację do późniejszej wyprawy. W polu pracował sobie nasz rodzimy Ursus C 330. Chociaż pełnił chyba bardziej rolę reprezentatywną: w środku siedział oturbaniony właściciel, z głośników leciało ostre disco pakistano, w rytm którego dookoła z 50 kobiet machało motykami. Polski traktor na pakistańskim polu to było coś!
Dostępne jest 29% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.