Historia na wyciągnięcie ręki

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 21.09.2016 13:51

Okazja do opuszczenia szkolnych ławek to zawsze świetna sprawa, ale możliwość podglądania fachowców przy pracy i poznawania sekretów konserwatorskich to dopiero gratka.

Historia na wyciągnięcie ręki Konserwatorzy opowiadali o tajnikach swojej pracy i odpowiadali na pytania uczniów. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Uczniowie z podstawówki w Świeminie mieli okazję uczestniczyć w nietypowej lekcji. Zamiast w szkolnych ławkach zasiedli w ławach kościelnych. W parsowskim kościele, który wymaga jeszcze wiele pracy i troski specjalistów, oglądali postępy prac konserwatorskich, które prowadzone są tutaj od trzech miesięcy.

- Dzieci ze wsi mają mniej możliwości spotkań z ciekawymi ludźmi czy interesującymi sprawami niż dzieci w mieście. Dlatego możliwość podglądania konserwatorów zabytków to dla nich nie lada gratka. W szkole możemy opowiadać, przekazywać wiedzę podręcznikową, nawet pokazywać na tablicy multimedialnej, ale to zupełnie co innego, kiedy doświadczy się czegoś na własnej skórze. A lekcja, na której można coś dotknąć, powąchać, podejrzeć na długo zostają w głowie - zauważa Renata Mankiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Świeminie, która żywo podchwyciła propozycję niekonwencjonalnej lekcji.

Dzieciaki zasypały pracujących w Parsowie toruńskich konserwatorów masą pytań. Marcin Fausek i Bożena Szmelter-Fausek na zmianę starali się zaspokoić ciekawość uczniów. Opowiadali im m.in. o tym, że konserwator zabytków jest jak detektyw, starający się rozszyfrować zagadkę skrywaną przez poddawany pracom restauratorskim obiekt.

- Takie zajęcia to promocja naszego zawodu, zapoznanie z technologią, ze sztuką, ale również nauka poszanowania zabytków. Przez zabawę uczą się bardzo wielu rzeczy i rozbudza się ich ciekawość. Nic więc dziwnego, że dzieci miały pytania związane z zawodem konserwatora i restauratora dzieł sztuki. Bardzo interesowało ich odkrywanie skarbów. Rzeczywiście, jesteśmy trochę jak odkrywcy, tyle, że naszymi skarbami są najczęściej ukryte, dawno zapomniane napisy, polichromie, ciekawe materiały użyte do stworzenia dzieła sztuki - przyznaje Bożena Szmelter-Fausek, dodając, że także w Parsowie czekało na nich kilka niespodzianek, m.in. kamienny, polichromowany ołtarz, ukryty pod drewnianą obudową.

- To lekcja katechezy, historii i sztuki - dopowiada ks. Grzegorz Jagodziński, proboszcz parafii w Mierzynie, do której należy remontowany kościół w Parsowie, dawna kaplica rodowa rodziny von Gerlach.

- Niezaprzeczalną wartością takiej lekcji, poza zdobyciem nowych informacji z zakresu sztuki czy historii jest to, że dzieciaki dowiadują się, że na ich podwórku także nie brakuje zabytków, ciekawych obiektów, które opowiadają o przeszłości tej ziemi. A kiedy dzieci uświadomią sobie, jaką wartość ma ten kościół, zainteresują się tym także dorośli, dostrzegając potrzebę dbania o to, co u siebie mają - dodaje duszpasterz.