Wilno czy Łagiewniki?

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 05.10.2016 23:17

To pytanie czasami zadają sobie niektórzy czciciele obrazu Jezusa Miłosiernego. Na pewno bardziej zgodny z wizją św. Faustyny jest obraz wileński, ale...

Wilno czy Łagiewniki?   s. Zofia Piotrowska podczas konferencji w Szczecinku. Na ścianie kościoła obraz pędzla Adolfa Hyły. Na znaku DKCh - Eugeniusza Kazimirowskiego. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Konferencją na temat "Artystyczny i teologiczny wymiar obrazu Jezusa Miłosiernego" rozpoczęły się 6. Dni Kultury Chrześcijańskiej w Szczecinku (program całości TUTAJ). Swoją wiedzą ze słuchaczami zgromadzonymi w kościele pw. Miłosierdzia Bożego podzieliła się s. Zofia Piotrowska.

Podczas konferencji siostra ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego tłumaczyła znaczenie znanego w całym Kościele obrazu. Zawracała uwagę na niektóre jego detale, odnosząc się do konkretnych fragmentów z "Dzienniczka" św. s. Faustyny, wyjaśniając w ten sposób wybrane aspekty orędzia o Bożym Miłosierdziu.

Słuchacze dowiedzieli się m.in., że uniesiona do góry ręka Jezusa w geście błogosławieństwa to nie to samo, co uniesiony w górę grożący palec. Wysunięta do przodu noga to znak tego, że Jezus nie stoi w miejscu, tylko idzie w kierunku człowieka, który potrzebuje jego miłosierdzia. Oczy skierowane nieco w dół oznaczają z kolei spojrzenie prosto w serce.

W przypadku oczu Jezusa pojawia się pewien problem, który siostra zasygnalizowała na początku swojego wystąpienia. Przypomniała, że w kościele funkcjonują dwie wersje obrazu Jezusa Miłosiernego - wcześniejsza, tzw. wileńska, namalowana przez Eugeniusza Kazimirowskiego oraz późniejsza, tzw. łagiewnicka, pędzla Adolfa Hyły. Już na pierwszy rzut oka obrazy różnią się od siebie. Inne są także pewne ważne detale, m.in. jezusowe spojrzenie.

Siostra zwróciła uwagę, że obraz namalowany w Wilnie bardziej odpowiada treści objawień, które otrzymała s. Faustyna. - Kazimirowski malował obraz przez 5 miesięcy. Raz w tygodniu przychodziła do niego s. Faustyna, a ks. Michał Sopoćko pozował w białej albie, aby artysta mógł namalować dobrze sylwetkę Pana Jezusa. Faustyna objaśniała malarzowi szczegóły swoich wizji. Ona widziała postać Jezusa i opisywała np. jak usytuowana była Jego ręka, jak wyglądała twarz, jaką barwę miały promienie wychodzące z serca. Adolf Hyła malował później i nie miał przy sobie najlepszej ekspertki, jaką była sama s. Faustyna.

- W 1947 roku, ks. Sopoćko spotkał Adolfa Hyłę i przedstawił mu serię zarzutów. Powiedział o niewłaściwie namalowanych oczach, ponieważ Jezus nie powinien patrzeć na wprost, ale w dół, jakby z krzyża, w serce. Zbyt wysoko umiejscowiona jest też ręka do błogosławieństwa. Jezus na obrazie wileńskim kończy błogosławieństwo, więc Jego ręka umieszczona jest nieco niżej, równo z barkiem. Promienie powinny rozchodzić się na świat, a nie być skierowane tylko ku dołowi. Strumień promieni powinien być połączony, nie rozdzielony. Również tło obrazu budziło zastrzeżenia. Adolf Hyła namalował ponad 200 wizerunków, na których tłem była łąka, kwiaty, morze, co jest niezgodne z objawieniami, na których Jezus ukazał się na ciemnym tle - wyjaśnia siostra.

Siostra Zofia podkreśla, że dbałość o wierność objawieniu jest ważna, jednak sposób namalowania obrazu nie jest przeszkodą dla działania Bożej łaski. Faktem jest, że to właśnie późniejsza wersja obrazu, czyli mniej wierna wskazówkom, które otrzymała święta, znajduje się w światowym sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Jest to przedziwne działanie Bożej Opatrzności.

- Kościół zaakceptował ten wizerunek i niewątpliwie Pan Jezus przez niego działa. Cuda dzieją się poprzez jeden i drugi obraz. Łaski zależą bowiem od Boga i od naszej wiary - podkreśla s. Zofia.

Siostra odniosła się także do wartości artystycznej obrazu, którą niektórzy kwestionują. - Można powiedzieć, że intencją Jezusa nie było to, aby ten obraz był arcydziełem malarskim. Najważniejszy jest jego wymiar pragmatyczny. Jezus sam powiedział s. Faustynie, że chce, aby ten obraz był naczyniem ufności, z którym ludzie mają do Niego przychodzić. Jezus przywiązał do tego obrazu wielkie obietnice. Zresztą, co do wartości artystycznej obrazu zdania są podzielone, a jego oddziaływanie jest niewątpliwe. To jest cudowny wizerunek. Kiedy o nim mówię, widzę, że ludzie często się wzruszają, także, kiedy mam spotkania np. w więzieniach. Jezus naprawdę dotyka - mówi siostra.

Wilno czy Łagiewniki?   Konferencję poprzedziła Msza św., na zakończenie której wierni uczcili relikwie św. s. Faustyny. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość W rozmowie z "Gościem Niedzielnym" s. Zofia dzieli się historią swojego osobistego spotkania z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego.

- Zanim jeszcze zostałam siostrą, w moim życiu ciągle gdzieś pojawiał się ten wizerunek, zwłaszcza w ważnych i trudnych momentach. Zauważyłam to dopiero po jakimś czasie. W takich chwilach dostrzegałam obraz Jezusa Miłosiernego np. w jakiejś gazecie, wystawiony za szybą sklepu. Ale nie było to przypadkowe pojawienie się. Zrozumiałam, że On zawsze jest wtedy, kiedy coś ważnego się dzieje. Postanowiłam współpracować z tą łaską i kiedy miałam trudności, zaczęłam już świadomie przyzywać Jezusa w tym wizerunku - mówi siostra.

- Pamiętam pewną Mszę św., w czasie, kiedy przeżywałam trudne chwile. Wiedziałam, że w tamtym kościele nie było obrazu Jezusa Miłosiernego. Modliłam się jednak: "Panie Jezu, jeśli ta sytuacja ma się pozytywnie rozwiązać, to ukaż mi się w tym wizerunku". Po chwili, mama stojąca przede mną, wzięła na ręce swoje dziecko, a ono trzymało w ręku obrazek z Jezusem Miłosiernym i wystawiło mi go prosto przed oczy (śmiech) - wspomina siostra.

- Potem w bardzo trudnych okolicznością życia, Jezus przychodził mi z pomocą, a ja się do Niego zwracałam. Np. gdy siedziałam przy łóżku brata, który był po operacji na raka, przeżywałam, że nie wróci do rodziny i do dzieci. Znów poprosiłam Jezusa, aby mi się ukazał w tym wizerunku, jeśli mój brat ma się jeszcze spotkać z najbliższymi. Rozejrzałam się wkoło i nie było nigdzie tego obrazu. Ale ze świadomością, że On wszystko może, poprosiłam o taki znak. Po chwili wstałam i zobaczyłam, że na zakurzonej lampie leży jakiś kartonik. To był obrazek Jezusa Miłosiernego. Mój brat wyzdrowiał.

Siostra podobnych historii może opowiedzieć wiele. Jest przekonana, że Jezus Miłosierny rzeczywiście działa i jest wierny obietnicom przywiązanym do swojego wizerunku z napisem "Jezu ufam Tobie" - niezależnie od tego, czy jest to wizerunek pędzla Kazimirowskiego, czy Hyły.

Wilno czy Łagiewniki?   W czasie Mszy św. śpiewał chór "Orantes" pod dyrekcją Szymona Cieślara. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość