Czy rodzice mogą zostać sierotami?

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 08.10.2016 21:54

O kimś, komu umiera ojciec, czy matka, albo mąż, czy żona, mówi się: sierota, wdowiec, wdowa. Gdy umiera dziecko, nawet język nie znajduje słowa, by określić taki stan - tak bardzo jest on nienaturalny i dramatyczny. Jednak... jest.

Czy rodzice mogą zostać sierotami? Dorota Wiśniewska i Anna Suchomska ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

W ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej w Szczecinku, 8 października odbyła się konferencja "O stracie da się rozmawiać". Zaproszeni prelegenci poruszali temat śmierci dziecka w różnych okolicznościach: w wyniku poronienia, choroby, samobójstwa, wypadku czy morderstwa.

Mówili o tym, jak radzić sobie w takich sytuacjach, będąc rodzicem, lub jak pomagać osobom, które doświadczają takiego dramatu, będąc kimś bliskim: znajomym, przyjacielem, członkiem rodziny.

Gośćmi konferencji były m.in. Dorota Wiśniewska i Anna Suchomska z gdańskiej Wspólnoty Rodziców po Stracie Dziecka.

Anna Suchomska zwróciła uwagę na różnice w przeżywaniu żałoby po śmierci dziecka, które można zauważyć u kobiety i u mężczyzny. Niezrozumienie tych różnic może nawet doprowadzić do rozpadu małżeństwa. - Niestety dzieje się tak w 70 proc. przypadków - przyznała prelegentka.

- Te różnice trzeba widzieć i zrozumieć. Kobiety przeżywają żałobę bardziej emocjonalnie, chcą mówić o tym, co się stało, płaczą, potrzebują wyrażenia swoich uczuć. Mężczyźni zamykają się w sobie, ponieważ zgodnie z panującym wzorcem społecznym "prawdziwy mężczyzna nie płacze". Mężczyźni więc dają upust bólowi w ukryciu. Poza tym jedno z małżonków może być na innym etapie żałoby niż drugie. Przeżycie żałoby powiedzie się tylko wtedy, jeśli małżonkowie będą o tym ze sobą rozmawiać - powiedziała Anna Suchomska.

- Każdemu wydaje się, że jego cierpienie jest największe. Zamknięcie się w swoim bólu, bez zwracania się do współmałżonka, powoduje, ze małżonkowie oddalają się od siebie i związek się rozpada - przypomniała kolejna z prelegentek, Violetta Południak, psycholog, wiceprezes Stowarzyszenia Profilaktyki i Terapii "Młodzi Młodym" w Koszalinie.

Anna Suchomska podkreśliła, że wyrażanie emocji i uczuć w żałobie nie jest niczym złym, co więcej, jest konieczne, żeby ją dobrze przeżyć.

- Warto poznać etapy żałoby, żeby rozumieć co się z nami dzieje. Niektórym osobom, które przeżywają takie chwile, może się bowiem wydawać, że coś z nimi jest nie tak, że potrzebują np. leczenia psychiatrycznego.

Niektóre z etapów żałoby przypomniała Violetta Południak. - Najpierw mamy etap zaprzeczania, wypierania tego, co się stało. Potem następuje bunt, złość, wręcz wściekłość. Następnie przychodzi coś na kształt depresji. Te wszystkie emocje mają prawo się pojawić. Trzeba pozwolić, aby człowiek przeżył je tak, jak tego potrzebuje - zachęcała doświadczona terapeutka.

Ojciec Piotr Włodyga, benedyktyn, który również wziął udział w konferencji, przypomniał, że właśnie to, co komuś z zewnątrz wydaje się chore w zachowaniu człowieka, który przeżywa stratę dziecka, jest często objawem normalności.

- Czasami rodzi się w nas pragnienie, żeby człowiekowi pomóc, ale w taki sposób, żeby go "uśmierzyć", żeby nie krzyczał, nie płakał, żeby stał się "normalny". Te uczucia, które pojawiają się w wyniku straty, są po prostu czymś, z czym trzeba się skomunikować. Rozpacz jest czymś zdrowym. To brak odczuwania czegokolwiek jest dziwny i chory - mówił duchowny.

Dlatego próby uspokajania na siłę osoby przeżywającej ból po stracie dziecka nie mają sensu. Dorota Wiśniewska z gdańskiej wspólnoty, odwołując się także do własnych doświadczeń po śmierci syna, podała przykłady konkretnych zwrotów, których, jak podkreśliła, używać wręcz nie wolno.

Najgorsze, co można powiedzieć to: "Masz anioła w niebie", "On jest już szczęśliwy", "Bóg tak chciał", "No już nie płacz", "Czas zagoi rany", "Jeszcze będziesz miała dziecko", "Weź się w garść".

- My nie mamy wziąć się w garść, ale właśnie wypłakać, wykrzyczeć ten ból. Owszem, ja po latach już wiem, że czas jakoś leczy rany, ale nie wolno takich rzeczy mówić człowiekowi, który właśnie przeżywa żałobę - podkreślała Dorota Wiśniewska.

Violetta Południak przyznała, że osoby po stracie po prostu muszą przejść przez kolejne etapy żałoby.

Najczęściej nie potrzebują żadnej pomocy terapeutycznej, choć dla kogoś patrzącego z zewnątrz może się wydawać, że jest inaczej: - Takie osoby nie potrzebują filozofowania i moralizowania, ale przede wszystkim bliskości, po prostu obecności drugiej osoby, często zwyczajnej, niemej.

Wagę takiej zwyczajnej obecności zasygnalizowała Dorota Wiśniewska.

- Problem polega na tym, że na początku jest wielu ludzi, którzy się nami interesują, ale po miesiącu zaczyna robić się wokół nas pustynia. A właśnie wtedy nieodzowna jest zwykła, codzienna pomoc. W takich chwilach np. nie ma się zupełnie głowy do gotowania. Wszystko nam jedno, czy rodzina ma co jeść, czy nie. Do takiego domu wystarczy nieraz pójść po prostu z garnkiem zupy. Jaka to jest pomoc... - przyznała kobieta.

Czy rodzice mogą zostać sierotami?   Violetta Południak ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Violetta Południak w swoim wystąpieniu skupiła się na stracie dziecka w wyniku samobójstwa.

- W takich sytuacjach wszyscy, a zwłaszcza rodzice, czują się winni z powodu tego, co się stało. Pojawiają się pytania: "Czy mogliśmy zrobić coś więcej?", "Czy czegoś nie zignorowaliśmy?". Przekonanie rodzica, że ma być wszechmocny, czyli sprawić, żeby dziecku nic się w życiu nie stało, jest błędne. Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkiego. Po prostu nie umiemy zrobić wszystkiego dla naszego dziecka. Trzeba pogodzić się z tym, że jako rodzice mamy ograniczenia. Niestety, w społeczeństwie panuje takie przekonanie, że rodzice są całkowicie odpowiedzialni za życie dziecka. Jeśli coś mu się stanie, winni są oni - mówiła psycholog.

Psycholog opisała też jedno z uczuć, które może pojawić się u rodziców, których dziecko popełniło samobójstwo.

- Jest to złość na dziecko, że tak nieodpowiedzialnie się zachowało, że sprawiło nam ból, bo zamiast poprosić o pomoc, postanowiło odejść z tego świata. Ta złość wydaje się czymś niewłaściwym, z czym trzeba walczyć, co trzeba stłumić. Ona jednak ma prawo się pojawić - zasygnalizowała Violetta Południak.

Ojciec Piotr Włodyga rozwinął temat obecności Boga w sytuacji straty dziecka. Zmierzył się z pytaniem "Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?". - Warto zapytać, gdzie był Pan Bóg nie w samym momencie straty, ale jeszcze przed nią. Tzn. gdzie lokalizowaliśmy Boga w naszym życiu? - pytał duchowny.

Czy rodzice mogą zostać sierotami?   o. Piotr Włodyga OSB ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Jak podkreślił, odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna w kontekście straty dziecka i cierpienia w ogóle.

- Najczęściej lokalizujemy Boga w szczęściu. Stosujemy prostą zasadę - tam, gdzie jest szczęście, jest Bóg; gdzie jest nieszczęście, Boga nie ma. Inaczej mówiąc - jest mi dobrze, czyli Bóg ze mną jest; coś w życiu jest nie tak, czyli Boga ze mną nie ma. W takim podejściu, Bóg niewiele różni się od narkotyku. Lepsze jest lokalizowanie Boga w sile, albo w prawdzie - radził o. Włodyga.

Duchowny zwrócił też uwagę na błąd, jaki często popełniają osoby wierzące, które chcą pomóc komuś bliskiemu, kto przeżywa dramat straty dziecka.

- Zaczynamy bronić Pana Boga tak, jakby On tutaj nabroił i trzeba Go teraz tłumaczyć. Zapewniamy, że na pewno pomoże itd. Zaczynamy zajmować się Panem Bogiem, a nie człowiekiem, który potrzebuje naszej pomocy - mówił.

W jaki sposób Pan Bóg jest obecny w cierpieniu? -  Śmierć dziecka to jedna z najgorszych rzeczy, jaka może się człowiekowi przydarzyć. To ogromne cierpienie, które, jak każde cierpienie, samo w sobie jest siłą niszczącą. Twierdzenie, że cierpienie uszlachetnia, jest bzdurą. To Bóg uszlachetnia. W nieskończoności cierpienia On jest właśnie w tym, że my przez nie przechodzimy, że znajdujemy siłę, która pozwala nam przetrwać - wyjaśnił benedyktyn.

O roli wiary, która pozwala lepiej radzić sobie z sytuacją śmierci dziecka mówiły także przedstawicielki gdańskiej Wspólnoty Rodziców po Stracie Dziecka.

Obie panie podkreślały znaczenie towarzyszenia osoby duchownej, sakramentów, modlitwy i wsparcia wspólnoty. Mówiły też o roli przebaczenia, jeśli śmierć dziecka spowodowana była przez osoby trzecie, np. kierowcę samochodu czy mordercę.

Patronat medialny nad konferencja sprawowały koszalińskie redakcje "Gościa Niedzielnego" i Radia Plus.