Bp Zadarko: Nie o ratowanie zabytków chodzi

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 17.11.2016 00:15

- Jesteśmy od tego, by kościoły, które otrzymaliśmy od poprzednich pokoleń mieszkających na tych ziemiach, tętniły życiem. Żeby nie tylko podziwiać kunszt i artyzm, ale żeby oddawać Bogu chwałę. Po to został ten kościół zbudowany, po to został zrobiony ten remont - mówił bp Krzysztof Zadarko w Parsowie

Bp Zadarko: Nie o ratowanie zabytków chodzi Bp Zadarko przewodniczył Mszy św. dziękczynnej w parsowskiej świątyni. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Hierarcha przewodniczył Mszy św., która była dziękczynieniem za zakończenie pierwszego etapu renowacji neogotyckiego kościoła w Parsowie, dawnej kaplicy rodowej rodziny von Gerlach.

Biskup odwołał się do niedawnego trzęsienia ziemi we Włoszech, w wyniku którego zawaliła się bazylika św. Benedykta w Nursji. Był wówczas w Rzymie, w którym także odczuwalne były wstrząsy.

- Benedykt jest patronem Europy i patrząc na bazylikę, która w jednym momencie rozsypała się w proch, stała się ona w jakimś sensie także symbolem rozpadającej się w proch Europy, odrzucającej wartości moralne, religijne, duchowe, jakby żegnała się z tym, co przez wieku było tak istotne - zauważał.

- W Europie zamyka się, burzy lub zamienia na obiekty nie sakralne tysiące kościołów. Jesteśmy świadkami postępującej laicyzacji, odchodzenia od tego, co przez wieki było istotą tożsamości Europy. To jest także trzęsienie ziemi, kiedy widzimy, że kościół przestaje być potrzebny - dodawał bp Zadarko.  

- Dziękują Bogu, że wokół tego kościoła udało się zjednoczyć tyle serc, zadajemy sobie pytanie po co to wszystko. Wszyscy, którzy stanęli przy księdzu proboszczu, zarówno parafianie, jak i przedstawiciele władz samorządowych i inne osoby, które dołożyły swoją cegiełkę zdają sobie sprawę, że nie jesteśmy tu po to, by ratować kolejny zabytek. Nie jesteśmy od tego. Jesteśmy od tego, by kościoły, które zostały nam podarowane, które otrzymaliśmy od poprzednich pokoleń mieszkających na tych ziemiach, tętniły życiem. Żeby nie tylko podziwiać kunszt i artyzm, ale żeby oddawać Bogu chwałę. Po to został ten kościół zbudowany - mówił.

Parsowska kaplica to dzisiaj kościół pomocniczy parafii w Mierzynie. Powoli, dzięki staraniom parafian i pomocy władz samorządowych, odzyskuje blask z 1880 r.

- Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wspólny wysiłek. Dla tak małej społeczności kwota 100 tys. zł jest niewyobrażalna. Ale wspólnymi siłami samych parafin, gminy Biesiekierz, powiatu koszalińskiego, marszałka województwa zachodniopomorskiego i diecezji udało się uzbierać, a efekty mówią same za siebie – cieszy się ks. Grzegorz Jagodziński, mierzyński proboszcz.

Ks. Piotr Neumann pochodzi z pobliskiego Świemina. - Tu przychodziłem na katechezę, tu miałem swoją I Komunię Świętą. Nie raz i później zaglądałem tutaj – przyznaje kapelan białogardzkiego szpitala. Opowiada o remontach, które dokonywali kolejni pracujący tu księża i trosce mieszkańców.

- Remonty są kosztowne, to wyzwanie dla tak małej wspólnoty, ale każdy robił co mógł i jak potrafił, korzystając z materiałów, jakie były dostępne - dodaje. - Pamiętam z dzieciństwa to prezbiterium nieco inaczej. Teraz jest naprawdę piękne. Wiele rzeczy, które zostało ukryte pod warstwami farby zostało wyciągnięte na światło dzienne - mówi zajrzawszy do kościoła. Podczas pracy konserwatorzy odkryli nie tylko oryginalną kolorystykę i kwiatowe ornamenty na ścianach. Niespodzianką było odkrycie fresku na kamiennej podstawie ołtarza, przez lata zakrytego drewnianą obudową.

- Wiedziałem, że tam jest. Nie pamiętam, kiedy został zasłonięty. Ale może dobrze się stało, bo uchroniło to malowidło przed próbami amatorskiej konserwacji - śmieje się ks. Neumann.

Cieszą się również mieszkańcy Parsowa i pobliskiego Warnina, którzy korzystają z kościoła.

- Różnica jest kolosalna! Jakie piękne kolory! Już nie mogę się doczekać, jak będzie wyglądać cały kościół po remoncie. Patrząc na prezbiterium już można to sobie wyobrazić, ale jeszcze trochę tajemnicy zostało - przyznaje Natalia Jarząbek z Warnina. - To bardzo ważne, żeby zachowywać takie ślady przeszłości, a najważniejsze, że udaje się uratować kościół, który służy mieszkańcom dwóch wsi - dodaje.

- Chciałoby się zrobić jeszcze więcej. Czasami jest pod górkę, ale dzisiaj jest z górki i trudno nawet wyrazić radość- przyznaje Bernadetta Tomczak, sołtys Parsowa. - To jest sukces w każdej mierze. Ten remont nas scala, każdy chce coś dać, jeden daje wdowi grosz, inny piecze ciasta, a jeszcze inny ofiaruje modlitwę. To ważne miejsce dla tej społeczności. Niektórzy mówią, że jak nasze pokolenie wymrze, to i tak nie będzie nikogo, komu ten kościół będzie potrzebny. To nieprawda. Po nas przychodzą następni i na szczęście dzieci w kościele są.

To nawet nie kwestia obowiązku. Możemy być z siebie dumni, że budujemy kościół nie tylko z cegieł, ale też duchowo - dodaje.