Charyzmat zamiast rany

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 06/2017

publikacja 09.02.2017 00:00

Rozmowa z s. Zofią Piotrowską ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, od 1,5 roku posługującą na placówce w domu biskupim.

Siostra Zofia (pierwsza z lewej) wraz z 80 osobami konsekrowanymi obchodziła Dzień Życia Konsekrowanego w koszalińskiej katedrze Siostra Zofia (pierwsza z lewej) wraz z 80 osobami konsekrowanymi obchodziła Dzień Życia Konsekrowanego w koszalińskiej katedrze
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Katarzyna Matejek: Czy długo odkrywała Siostra powołanie zakonne?

S. Zofia Piotrowska: Długo. Zanim trafiłam do zgromadzenia, przez 16 lat pracowałam w szkole średniej jako polonistka. W tym czasie mój starszy brat zachorował na raka. Lekarze zdiagnozowali, że to nieuleczalne, wyznaczyli termin śmierci. Nie uwierzyłam im. Postanowiłam, że odtąd będę o tym rozmawiać z Bogiem.

W jaki sposób?

Modliłam się, mocno. Chodziłam z różańcem w kieszeni, odmawiałam go, zasypiając i budząc się w nocy. Prosiłam też o modlitwę innych: wspólnotę charyzmatyczną, przyjaciół, znajomych. Miałam wielką wiarę. A mimo wszystko przyszły zwątpienia. Bo długo wydawało się, że wszystko zmierza ku śmierci.

Próba wiary?

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.