Na gruzach wieży Babel

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 13/2017

publikacja 30.03.2017 00:00

Uważał, że bariera językowa jest źródłem nieporozumień między ludźmi. Dlatego wymyślił język wspólny dla wszystkich.

Edward Kozyra jest również autorem słowników pomagających w przekładach esperanto na języki polski i angielski Edward Kozyra jest również autorem słowników pomagających w przekładach esperanto na języki polski i angielski
Karolina Pawłowska /Foto Gość

W obchody 100. rocznicy śmierci twórcy esperanto włączył się Słupsk. Miejscy radni ogłosili rok 2017 Rokiem Ludwika Zamenhofa.

Okno na świat

Gramatyka mieszcząca się na trzech kartkach. 16 reguł i żadnych wyjątków. – Ten język to marzenie każdego ucznia – przyznaje po pierwszej lekcji Rozalia Turczańska. Na razie kończy gimnazjum, ale w planach ma już karierę dyplomaty. Dlatego pilnie uczy się angielskiego, francuskiego i łaciny. A kiedy posłuchała wykładu o esperanto, nie musiała się długo zastanawiać, żeby wziąć udział w kursie. – Spodobało mi się bardzo to, że esperanto daje możliwość podróżowania i poznawania nowych ludzi w prosty sposób. To bardzo pociągające, zwłaszcza dla młodych – dodaje i cieszy się na tydzień spędzony na poznawaniu nowego języka.

– Tydzień na opanowanie języka nie wystarczy, ale można poznać jego podstawy. I reszty uczyć się… samemu – zapewnia Edward Kozyra, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Europa Demokracja Esperanto, które ma swoją siedzibę w Słupsku. Stowarzyszenie istnieje od 5 lat, ale tradycje esperanckie w mieście nad Słupią są znacznie starsze. – Jeszcze w latach stalinowskich, gdy esperanto było zakazane, już tutaj esperantyści zrzeszali się. W 1959 r. byli już na tyle silną organizacją, że udało im się przemianować ul. Złotą na Zamenhofa, a rok później ufundowano doktorowi obelisk – przyznaje Edward Kozyra. Słupski klub esperanto istniał do 1998 roku. Były lata, że liczył nawet 300 członków. – W tamtym czasie esperanto było oknem na świat. Esperantyści zapraszali, gwarantowali koszty pobytu i podróży, co było też warunkiem, żeby dostać wizę czy paszport. W związku z tym nie brakowało chętnych do nauki, kursy odbywały się niemal bez przerwy – dodaje pan Edward. Jego także skusiła wizja podróżowania. – Mieszkałem w akademiku z kolegą, który bardzo dużo jeździł po świecie. Zapytałem w końcu: jak ty to robisz, że co roku wyjeżdżasz na Zachód? Opowiedział mi o Pasporta Servo, przedsięwzięciu Światowej Esperanckiej Organizacji Młodzieżowej, która umożliwia esperantystom z całego świata oferowanie i korzystanie z bezpłatnych lub bardzo tanich noclegów. Rozmawialiśmy w grudniu. Obiecał mi, że jeśli się przyłożę, to na najbliższe wakacje też będę mógł wyjechać. Przez 3,5 miesiąca zjechałem 14 krajów Europy Zachodniej – opowiada o początkach swojej przygody z esperanto.

Łatwo i przyjemnie

Pasporta Servo zawiera kilka tysięcy adresów ludzi z całego świata. Organizowane są także międzynarodowe zjazdy, spotkania, kongresy i konferencje. – Zjeździłam dzięki esperanto chyba całą Europę, zanim stało się to tak łatwe i powszechne! – śmieje się Justyna Prywer, dziennikarka koszalińskiego oddziału Telewizji Polskiej. Z nostalgią opowiada o podróży autostopem do Jugosławii. Towarzyszyła jej trójka znajomych, których także poznała dzięki esperanto. – I niemal zostałam żoną esperantysty! Mój adorator był Holendrem, miał na imię Leon. Na plaży w Mielnie pisał w mokrym piasku patykiem: „la plej bela knabino”, czyli „najpiękniejsza dziewczyna” – wspomina ze śmiechem. Podkreśla łatwość przyswajania esperanto i szybkie efekty nauki. Chętnym, którzy przyszli na kurs do II Liceum Ogólnokształcącego, też idzie nieźle. Po kilkunastu minutach tłumaczą bez problemu pierwszą czytankę. Esperanto jest dziesięciokrotnie łatwiejsze niż jakikolwiek inny język. – Mamy 917 rdzeni wyrazowych. Resztę tworzy się w sposób logiczny za pomocą przedrostków, przyrostków i wrostków. Piszemy tak, jak słyszymy, posługując się alfabetem łacińskim. I akcent też jak u nas: na przedostatnią sylabę – zachwala Edward Kozyra. Reszta to kwestia treningu i konwersacji. – Już po 3 miesiącach byłem w stanie przeprowadzać proste rozmowy, a porozumiewanie się w sposób płynny, bez zacinania się, zajęło mi 2 lata – zapewnia Artur Ciechan. Od 20 lat posługuje się esperanto. Odkrył go jako fan fantastyki zaczytujący się książkami Harry’ego Harrisona, który używał często esperanto w swoich powieściach. – Znalazłem adres w Stanach Zjednoczonych w jednej z książek. Amerykanie zwrócili się do Polskiego Związku Esperantystów, od którego otrzymałem materiały do nauki. Doszedłem do wniosku, że język jest tak prosty, że jestem w stanie nauczyć się go sam. Potem poznałem innych esperantystów w Słupsku, z którymi mogłem rozmawiać – opowiada. Nie ma wątpliwości, że esperanto to same korzyści. – Zrozumiałem strukturę języka, co pozwoliło mi lepiej wysławiać się w swoim ojczystym języku, a także łatwiej uczyłem się kolejnego – dodaje.

Esperanto także w niebie

Ludwik Zamenhof urodził się 15 grudnia 1859 r. w wielokulturowym wówczas Białymstoku. Wynikające z owej wielokulturowości napięcia i konflikty znalazły odzwierciedlenie w dramacie „Wieża Babel, czyli tragedia białostocka w pięciu aktach”, napisanym przez 10-letniego Ludwika. Po ukończeniu studiów pracował jako okulista w Warszawie. Przekonanie, że nieporozumienia między ludźmi biorą się z bariery językowej jeszcze się w nim ugruntowało. Sam biegle władał sześcioma językami, ale marzyło mu się stworzenie jednego, który połączy wszystkich ludzi.Sam biegle władał sześcioma językami, ale marzyło mu się stworzenie jednego, który połączy wszystkich ludzi. W 1887 r. powstał pierwszy podręcznik do nauki esperanto. Jednym z pierwszych promotorów nowego języka stał się Antoni Grabowski, inżynier z zawodu, z zamiłowania literat. Żeby udowodnić bogactwo esperanto, podjął się przełożenia na ten język „Pana Tadeusza”. – Trzynastozgłoskowcem i z rymami! – podkreśla Edward Kozyra. Notabene nasza narodowa epopeja najpierw została przetłumaczona na esperanto, dopiero później na angielski. W ten sam sposób powstały chińskie wydania „Faraona” Bolesława Prusa czy japońskie utworów Elizy Orzeszkowej. Jednak utopijna wizja jednego języka dla całego świata nie ziściła się. Ale przynajmniej po części udało się to, co stało u podstaw tego pomysłu: zbliżyć ludzi do siebie. – Esperantyści są towarzyscy, otwarci, tworzą bardzo pozytywną społeczność. Nie pytają: „dlaczego uczysz się esperanto?”, za to otwierają drzwi swoich domów dla ludzi z całego świata. Łatwość języka sprawia, że dość szybko można zacząć rozmawiać na rozmaite tematy, pogłębiać znajomość, która ma szansę przerodzić się w przyjaźń na lata – mówi Justyna Prywer. – Do dziś z wieloma z poznanych podczas czasów liceum i studiów osób utrzymuję kontakt. Wśród nich są ludzie rozmaitych profesji, co sprawia, że nasze rozmowy są niezmiernie ciekawe – dodaje dziennikarka. Do grona esperantystów zalicza się 11 noblistów, mają także swoją reprezentację w niebie. Promotorem esperanto był św. Jan Paweł II. Jeszcze jako metropolita krakowski patronował kongresowi esperantystów na Jasnej Górze. Jako papież włączył esperanto do języków, w których udzielał błogosławieństwa urbi et orbi, wielokrotnie przemawiał w tym języku do młodzieży. Zatwierdził także w esperanto Mszał rzymski. Międzynarodowy język ma też innych wyniesionych na ołtarze patronów: św. Piusa X, św. Maksymiliana M. Kolbego, bł. Tytusa Brandsma czy bł. abp. Jerzego Matulewicza.

Do szkół

Szacunkowo podaje się, że na świecie jest kilka milionów użytkowników esperanto. W Polsce posługuje się nim około 20–30 tysięcy. – Najpierw cały cywilizowany świat posługiwał się greką, która została wyparta przez łacinę. Później Francuzi byli przekonani, że ich język będzie już zawsze spełniać funkcję języka powszechnego dla wszystkich. Wyparły go angielski i hiszpański. Więc kto wie, może przyjdzie czas na esperanto? – zastanawia się Edward Kozyra. Słupskie stowarzyszenie od początku dążyło do powołania parlamentarnego zespołu języka esperanto. Kiedy udało się to osiągnąć, rozpoczęli starania o wprowadzenie esperanto do szkół. – Na Węgrzech przeprowadzono ten pomysł i esperanto stało się trzecim najczęściej wybieranym przez uczniów językiem. Gdyby wprowadzić go do naszego systemu edukacyjnego, popularność tego języka z pewnością by wzrosła – podkreśla. Teraz stowarzyszenie dąży do obalenia argumentu, że esperanto nie posiada zaplecza kulturalnego i literackiego. Istnieją przecież książki pisane w tym języku, największa biblioteka esperancka w Londynie ma 45 tys. tytułów literatury oryginalnej i tłumaczonej. Ale także piosenki, radiostacje czy telewizja wzbogacają ten język. – Udało nam się wpisać esperanto na listę niematerialnego dziedzictwa Polski. Podobnie chcą zrobić inne kraje. Jeśli 3 kraje, w których uznano esperanto jako nośnik kultury esperanckiej, zwrócą się z taką propozycją do UNESCO, będzie można wpisać ten język na listę Światowego Dziedzictwa Kultury Niematerialnej. Wtedy odpadnie argument przeciwko wprowadzeniu esperanto do szkół – wyjaśnia. Na razie jednak w Słupsku, który dołączył do obchodów 100. rocznicy śmierci Zamenhofa, esperantyści ze stowarzyszenia odwiedzają szkoły z okolicznościową wystawą, wygłaszają wykłady i prowadzą bezpłatne kursy nauki języka. I wystosowali zaproszenie na konferencję 24 kwietnia, w której wzięli udział światowej sławy esperantyści. •

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.