Niezapominajka nad morzem

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 03.05.2017 18:54

Nie zabrakło atrakcji, smakołyków ani najważniejszego - mnóstwa serca, które wkładają we wszystko, co robią. Wolontariusze koszalińskiej filii Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych zaprosili do Gąsek na piknik charytatywny.

Niezapominajka nad morzem Niezapominajki pod latarnią morską zachęcały spacerowiczów do pomocy hospicjum dziecięcemu Karolina Pawłowska /Foto Gość

Nie potrzeba było wiele, żeby zorganizować imprezę nad morzem. Jedno hasło na portalu społecznościowym wystarczyło.

- Nawet się nie zastanawiali! Anna Laskowska i Stowarzyszenie "Latarnik"z otwartością i życzliwością udostępnili nam ten obiekt, mamy ze szkoły z Tymienia zadeklarowały, że przyniosą smakołyki, zjawiła się młodzież, na którą zawsze możemy liczyć. Są z nami nasi wypróbowani przyjaciele, ale też zupełnie nowo poznani - pan Bolesław, rzeźbiarz, pani Magda z pysznymi jogurtami własnej produkcji, pan Rajmund z Fundacji "Serce Ulicy", który właśnie maluje dzieciom buzie... - wylicza Agnieszka Szeląg, wolontariuszka koszalińskiego hospicjum dziecięcego.

- Nawet nie pytamy już, od kogo są ciasta! Przynoszą je nasi przyjaciele i ludzie, którzy chcą mieć swój udział w pomaganiu - dodają wolontariuszki ze stoiska z przysmakami.

Pod latarnią morską w Gąskach zrobiło się nie tylko smacznie, ale i niebiesko. A to za sprawą niezapominajek - symbolu, który przyświecał piknikowi. 15 maja przypada święto niezapominajki, które promuje walory polskiej przyrody, ale także ma zachować od zapomnienia ważne chwile w życiu, osób, miejsc i sytuacje.

- To święto przyjaźni, miłości, mówiące o tych, którzy wymagają troski, i tych, którzy się nimi troszczą - wyjaśnia A. Szeląg. Jest ona także autorką książeczki edukacyjnej o Zosi Niezapominajce, która mówi najmłodszym, że oprócz rzeczy radosnych w życiu zdarzają się też trudne, jak choroba.

- Odkąd jestem wolontariuszką, patrzę na świat z większą pokorą. Te rodziny dają mi wielką lekcję życia. Żyją z dnia na dzień, ale pełnią radości. My, wolontariusze, staramy się zanieść chorym dzieciom radość, spełniać ich marzenia, a rodzinie dać chwilę odpoczynku. Stąd też piknik - zbieramy pieniądze, żeby móc spełniać marzenia, ale pokazujemy też innym, czym jest nasze hospicjum - mówi Agnieszka.

Dla Mai Sobieraj i jej rodziny koszalińskie hospicjum od pewnego czasu to całe życie. - Gdy Franek zachorował, ja nawet nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego, jak dziecięce hospicjum. Kiedy pediatra nas tam skierowała, okazało się, że hospicjum jest jak dar z nieba. Dają nam ogromne poczucie bezpieczeństwa. Kiedy przychodzi strach, co będzie dalej, oni czuwają - mówi pani Maja. Franek ma 2,5 roku i cierpi na niedorozwój lewej komory serca. Dzielnie walczy, a pracownicy i wolontariusze hospicjum mu w tym pomagają. - Kiedy dziecko zaczyna ciężko chorować, pieniądze stają się wielkim problemem. Ale równie ważna jest świadomość, że nie jest się samemu, dlatego tak ważne jest dla nas hospicjum - dodaje mama Franka.

Fundacja "Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych" Filia Koszalin zajmuje się opieką nad nieuleczalnie chorymi dziećmi w ich domach. Działa od 8 lat na terenie byłego województwa koszalińskiego i sąsiednich powiatów województwa pomorskiego. W tej chwili ma pod opieką 16 dzieci.

- Czasami nazwa odstrasza rodziców, którzy myślą: "Hospicjum? To już koniec". My pokazujemy, że ważna jest radość z życia tu, teraz, w tym momencie. Nasi podopieczni to dzieci, zasługują na wszystko, co najlepsze. Mają mało czasu, a naszą rolą jest sprawić, żeby to były bezpieczne, najpiękniejsze dni - mówi Małgorzata Szubstarska, pielęgniarka koszalińskiej placówki.

Potrzeby są olbrzymie. Dzięki akcji "Wrzuć miedziaka dla dzieciaka" studentów Politechniki Koszalińskiej hospicjum wkrótce będzie miało drugi asesor kaszlu. Przydałoby się więcej przenośnych koncentratorów tlenu, dzięki którym dzieci mogą wyjść na dwór.

- Ale to są też leki, które dzięki Fundacji "Dbam o Zdrowie" refundujemy w 100 proc. To jest pomoc socjalna, bo jak chodzi koncentrator 24 godziny, to rachunki drastycznie wzrastają. To są wyjazdy dla zdrowego rodzeństwa - wylicza M. Szubstarska. - Mnóstwo rzeczy, na które potrzeba mnóstwo pieniędzy. Ale dodaje otuchy to, że hospicjum ma tylu przyjaciół, którzy są gotowi na każde wezwanie - dodaje.

Dochód z pikniku zasili konto koszalińskiego hospicjum dla dzieci.