Ministranci z katedry mają prawdziwy klub sportowy, a od niedawna także wymarzone miejsce, w którym mogą trenować.
▲ Bp Krzysztof Włodarczyk, który pobłogosławił ministrancką siedzibę, jako pierwszy mógł sprawdzić jej zalety.
ks. Mariusz Ambroziewicz
Takiej salki wielu ministrantów może katedralnej ekipie pozazdrościć. – To z pewnością marzenie kilku pokoleń tutejszych ministrantów – przyznaje ze śmiechem ks. Mariusz Ambroziewicz.
Sportowcy Niepokalanej
Przyrządy do ćwiczeń, stacjonarny rower, bieżnia – jak w profesjonalnej siłowni. Obok toczą się mecze tenisa stołowego i bilarda. Chłopcy już się zadomowili. – W formacji ministranckiej chodzi też o budowanie relacji. Ale jak z kolegami pogadać w kościele? Liturgia to święta sprawa, nie ma miejsca na rozmowy. Podobnie na zbiórce, kiedy trzeba słuchać, uczyć się. Można postać pod kościołem, ale co zrobić, jak pada? A salka to miejsce, gdzie można się pobawić i pogadać – wyjaśnia ks. Mariusz, opiekun katedralnych ministrantów. Bez wątpienia można w niej też trenować. Bo ministranci z katedry to również sportowcy. Koszulki biało-niebieskie, w kolorach patronki parafii. A na nich katedra, herb miasta i wielki napis „Immaculate”, czyli Niepokalana. Koszaliński Katedralny Klub Sportowy jest już rozpoznawalną marką. – Klub był także potrzebny, żebyśmy mogli występować oficjalnie. Dzięki temu mamy szersze możliwości: możemy starać się o różnego rodzaju dotacje, zbierać odpisy z 1 procentu, występować do miasta z propozycjami współpracy – mówi Roman Sługocki, tata ministranta, a zarazem także ministrant i lektor. Oprócz poprzedniego i obecnego proboszcza, którzy wyremontowali gruntownie salkę, również KKKS ma swój wkład w tworzenie ministranckiego miejsca.
Dostępne jest 37% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.