Zegarek im niepotrzebny

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 27.07.2017 18:03

W dzisiejszym zabieganym świecie wielu chciałoby znaleźć się w grupie niepotrzebujących zegarka. Na pewno dzieciństwo zabiegane być nie powinno. Ewentualnie... rozbiegane.

Zegarek im niepotrzebny Skautki na obozie w Chudaczewku. Gromada wilczków (dziewczęta) działa przy parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

"Zdawałaś już drzewa?" - pyta jedna z dziewczynek swoją koleżankę. Na obozie skautowych wilczków dziewczynki poznają m.in. przyrodę. Uczą się nazw drzew, ziół czy ptaków. Próbują też swoich sił w gotowaniu, szyciu, fachowym wiązaniu węzłów i... porządnym sprzątaniu swojego namiotu.

Martyna Lewucha, 12-latka z Koszalina, zdobyła właśnie sprawność kucharza. - Musiałam zrobić sałatkę, deser i wymienić 10 przypraw, wiedząc, do czego można je zastosować - mówi z dumą.

Od 21 do 28 lipca ponad 30 dziewczynek w wieku od 8 do 12 lat, należących do dwóch gromad wilczków (z Koszalina i z Gdańska), które stanowią pierwszy etap formacji w ramach Federacji Skautingu Europejskiego, przebywało na obozie w Chudaczewku, niedaleko Starego Krakowa k. Darłowa.

Jak przyznaje Beata Piasecka, na obozie tzw. akela, a na co dzień nauczycielka niemieckiego i bibliotekarka, skauting daje młodemu człowiekowi możliwość harmonijnego wzrastania, zdobywania nowych umiejętności, w przypadku chłopców - zmężnienia, w przypadku dziewcząt - odkrycia kobiecości.

Przede wszystkim obóz to kilka dni na łonie przyrody. - Dzieci nie mają tutaj telefonów, zegarków, słodyczy ani pieniędzy. Nie muszą martwić się o te rzeczy. Na wszystkie zajęcia wzywa ich trąbka, a w lesie nic kupować nie muszą. Mają cieszyć się pięknem natury i swoim towarzystwem - mówi akela.

Oprócz zabawy na łonie przyrody dziewczyny w czasie obozu musiały dbać o porządek w namiotach, pomagać w przygotowaniu posiłków czy w zbieraniu drewna na ognisko. Brały też udział w zajęciach z rękodzieła. Wyplatały różańce, robiły kukiełki czy zakładki do książek.

- Zwracamy też uwagę dziewczynkom, że są kobietami. Chodzą tutaj raczej w spódnicach. Dbają o paznokcie, tzn. nie malują ich, ale mają utrzymać je w czystości. Podobnie muszą dbać o włosy, w ogóle o wygląd, także o skromny ubiór - podkreśla B. Piasecka.

Akela zwraca uwagę, że jednym z podstawowych problemów kilkuletnich dziewczynek, z którym obóz pomaga walczyć, jest egoizm. - Niektóre dzieci za bardzo myślą o sobie i trudno jest im czymkolwiek podzielić się z koleżanką - przyznaje wychowawczyni.

Dzieci na obozie uczą się także samodzielności. - Tęsknota za rodzicami to spory problem, który nasila się szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się trudności, np. gdy zaczyna mocno padać - mówi B. Piasecka. - Przed obozem mówimy rodzicom, żeby raczej nie przyjeżdżali w odwiedziny oraz żeby nie dzwonili. To dzieciom nie pomaga, tylko jeszcze bardziej je roztkliwia - dodaje.

- Młodsze dziewczyny mają z tym większy problem. Ja też czasami tęsknię. Ale radzę sobie z tym - zapewnia Zosia Piorkucińska, 12-latka z Gdańska.

Dziewczynka w ogóle stara się radzić sobie w życiu. Wyciąga własnoręcznie zrobioną "sakiewkę sobieradka" i prezentuje jej zawartość. - Mam tutaj lek do odkażania ran, igłę, nitkę, agrafkę, nożyczki, ołówek, długopis, gaziki, plastry. Mam też scyzoryk od taty, zeszycik z kartkami do wyrywania, korę brzozową i zapałki do rozpalania ogniska.

Jak przyznaje B. Piasecka, skauting to również ważna przygoda dla niej samej. - Ja tutaj też przekraczam siebie. Jeszcze dwa lata temu mówiłam, że nigdy nie będę nocować pod namiotem - śmieje się. - Realizuję się jako akela. Dzięki tej działalności mogę wyrwać się z codzienności. Skauting pobudza mnie także do rozwoju duchowego. Staram się być przykładem dla moich wilczków.

Rozwój duchowy to ważny cel skautingu. Na obozie każdego dnia są Msza św., poranny apel z modlitwą, rozważanie słowa Bożego.

Opiekę duszpasterską nad zgrupowaniem w Chudaczewku sprawował ks. Grzegorz Szymanowski z parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie.