Szlifowanie charakteru

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 28.07.2017 21:56

Choć byłto najmłodszy skład ministranckiej wyprawy, jaki do tej pory wyruszył z Koszalina na rowerach w świat, bez problemów dotarli do Macedonii. Średnio pokonywali 180 km dziennie, choć zdarzało się wykręcić i 200.

Szlifowanie charakteru Mimo, że to najmłodszy z dotychczasowych składów wyprawy ks. Mariusza, ministrancka ekipa spisała się na medal. ks. Mariusz Ambroziewicz

Na przejechanie 1660 km mieli 11 dni. Dla czternastolatków, a ci stanowili trzon wyprawy, to wcale nie takie łatwe. Mimo to wykręcili trasę o dwa dni szybciej niż planowali!

- To była moja 20. wyprawa w świat na rowerze. Kiedyś miałem zasadę: uczestnik nie może mieć mniej niż 15 lat. Teraz pojechało pięciu ministrantów, którzy dopiero skończyli pierwszą klasę gimnazjum czyli mają po 14 lat. Razem z nimi jechali także studenci Grzegorz i Kasia. To najmłodszy w historii skład - przyznaje ks. Mariusz Ambroziewicz, organizator wyprawy i opiekun katedralnych ministrantów.

Jak dodaje, choć zawsze spodziewa się kraksy, awarii sprzętu, kontuzji, tym razem największą niespodzianką był…. brak niespodzianek.

- Tak wzorowej i zdyscyplinowanej grupy jeszcze nie było. Nikt nawet nie przebił dętki! - chwali chłopaków.

Michał przyznaje, że łatwo nie było. - Najtrudniejszy był pierwszy dzień w górach. Złapał mnie ból kolana i już całą wyprawę mnie trzymał. Ale tylko dwa razy podjechałem w busie, resztę - na rowerze - przyznaje z nutką dumy w głosie.

- Ciężko było, ale opłacało się - potwierdza Adam. - Zawsze kiedy wjeżdżaliśmy pod górę, mobilizowało nas to, że potem będziemy zjeżdżać w dół. A to było najfajniejsze - wyjaśnia.

Rowerowa wyprawa to szkoła pokory i dyscypliny. Tu nie ma miejsca na dyskusje czy marudzenie. Nawet kiedy chodzi o pobudkę o świcie.

- Czasem wstawaliśmy o 5 rano, czasem o 10. Kiedy był dzień odpoczynku, mogliśmy spać ile chcieliśmy. Kiedy trzeba było jechać, nie było czasu na zastanawianie się, czy ciężko wstać czy nie - trzeba było jechać - kiwa głową Antoni.

Jak zauważa ks. Mariusz, rowerowa wyprawa to niezła szkoła charakteru dla młodych.

- Na wyprawie nie ma siedzenia na telefonie, grania na komputerze. Jest zmaganie się ze swoimi słabościami. W dzisiejszym, trochę rozmemłanym świecie, takie stawanie wymagań bardzo się przydaje. I młodzież też oczekuje tego, chce przekraczać swoje granice - mówi ks. Ambroziewicz.

- Wtedy młody człowiek może powiedzieć: dokonałem wielkiej rzeczy, nie muszę kupować wszystkiego, co serwuje mi świat. Mogę wybrać to, co najlepsze - dodaje duszpasterz.