Średnio 180 km dziennie spędzonych na rowerowym siodełku, choć zdarzało się wykręcić i 200. Całkiem nieźle jak na czternastolatków.
Celem tegorocznej podróży Katedralnego Klubu Sportowego była Macedonia.
ks. Mariusz Ambroziewicz
Choć to najmłodszy skład ministranckiej wyprawy, jaki do tej pory wyruszył z Koszalina na rowerach w świat, bez problemów dotarł do Macedonii.
Niespodzianek brak
Na przejechanie 1660 km mieli 11 dni. Wykręcili trasę o dwa dni szybciej, niż planowali. – To była moja 20. wyprawa w świat na rowerze. Kiedyś miałem w głowie granicę zaporową – nie zabieram nikogo poniżej 15. roku życia. Teraz pojechała grupa 5 ministrantów, którzy dopiero skończyli pierwszą klasę gimnazjum, czyli mają po 14 lat. Razem z nimi jechali także studenci Grzegorz i Kasia. To najmłodszy w historii skład – przyznaje ks. Mariusz Ambroziewicz, organizator wyprawy i opiekun katedralnych ministrantów. Jak dodaje, choć zawsze spodziewa się kraksy, awarii sprzętu i kontuzji, tym razem największą niespodzianką był… brak niespodzianek. – Tak wzorowej i zdyscyplinowanej grupy jeszcze nie było. Nikt nawet nie przebił dętki! Michał przyznaje jednak, że łatwo nie było. – Najtrudniejszy był pierwszy dzień w górach. Złapał mnie ból kolana i trzymał mnie już całą wyprawę. Ale tylko dwa razy podjechałem w busie, resztę – na rowerze – mówi z nutką dumy w głosie. – Łatwo nie było, ale opłacało się – potwierdza Adam. – Zawsze kiedy wjeżdżaliśmy pod górę, mobilizowało nas to, że potem będziemy zjeżdżać w dół. A to było najfajniejsze – wyjaśnia.
Dostępne jest 39% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.