Wygnańcy, czyli kto?

ks. Wojciech Parfianowicz ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 24.09.2017 14:27

Tłumy wiernych uczestniczyły w Boskiej Liturgii celebrowanej przez greckokatolickich biskupów i prezbiterów 24 września na dziedzińcu przed białoborską cerkwią.

Wygnańcy, czyli kto? Biały Bór, 24 września: abp Eugeniusz Popowicz i bp Włodzimierz Juszczak podczas Boskiej Liturgii. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Eucharystię wspólnie odprawili abp Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski oraz bp Włodzimierz Juszczak, ordynariusz eparchii (diecezji) wrocławsko gdańskiej. Obecnych było także kilkunastu prezbiterów. Wielu z nich przez cały czas trwania uroczystości słuchało spowiedzi.

Wrześniowe uroczystości w Białym Borze co roku gromadzą tłumy wiernych Ukraińskiej Cerkwi Kościoła Greckokatolickiego. W tym roku świętowano tam kilka ważnych jubileuszy: 70. rocznicę Akcji "Wisła", a więc deportacji ludności ukraińskiej po II wojnie światowej, w wyniku której Ukraińcy trafili m.in. na ziemie północno-zachodniej Polski; 60-lecie ustanowienia parafii greckokatolickiej pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Białym Borze oraz 20-lecie konsekracji tamtejszej cerkwi, której w 1997 roku dokonał ówczesny metropolita przemysko-warszawski abp Jan Martyniak. To unikalna budowla sakralna w całości zaprojektowana przez Jerzego Nowosielskiego.

Biały Bór od kilkudziesięciu lat jest ważnym centrum religijno-kulturalnym dla ludności pochodzenia ukraińskiego w Polsce. 10 lat temu miejscowa cerkiew została podniesiona do rangi sanktuarium. Wierni przybywają tam, aby pokłonić się przed ikoną Matki Bożej Wygnańców.

- Pielgrzymki do Białego Boru odbywały już wcześniej, także zanim powstała obecna cerkiew. Od 1958 roku przyjeżdżali tutaj wierni nie tylko z okolic Białego Boru, ale z różnych miejsc w Polsce. Dzisiaj, na wrześniowy odpust przybywają głównie wierni Kościoła greckokatolickiego z terenu województwa zachodniopomorskiego i pomorskiego - mówi ks. Mariusz Dmyterko, miejscowy proboszcz parafii greckokatolickiej.

- Przyjeżdżam do Białego Boru od małego. Kiedy mama jeszcze żyła, zawsze mówiła, że Matinka Boża, która jest tutaj w Białym Borze, wyprasza spokój i oczyszczenie. Ona rzeczywiście daje siłę na cały rok. Mama do przyjazdu tutaj przygotowywała się zawsze chyba z pół roku. Ja dobrze to zapamiętałem i dzisiaj sam tu przyjeżdżam z dziećmi i z wnuczką. Ta pielgrzymka jest przede wszystkim wydarzeniem religijnym. Ja naprawdę wierzę, że Bóg jest i że Matka Boża też jest, i działa. Jestem tutaj, żeby oczyścić się z grzechów i modlić się za całą rodzinę - wyznaje Aleksander Romanko z Lęborka

Łukasz Hładzio z Koszalina zwraca uwagę także na inny wymiar pielgrzymki. - Przyjeżdżanie tutaj jest też ważne dla podtrzymywania naszej tożsamości. Jeżeli nie będziemy się spotykać, przestaniemy istnieć - przyznaje. - Mamy tutaj swoją małą ojczyznę. Kiedyś rodzice przywozili nas, teraz my przywozimy nasze dzieci - dodaje jego żona Roksana.

Zarówno Aleksander Romanko, Łukasz i Roksana Hładzio z dziećmi oraz wielu innych uczestników białoborskich uroczystości, to potomkowie ofiar Akcji "Wisła". Urodzili się już np. w północno-zachodniej Polsce, a więc są tutaj u siebie. Mają obywatelstwo polskie i, zachowując swoją ukraińską tożsamość, mają ogromny wkład w rozwój Polski. Wielu z nich wcale nie chciałoby z Polski wyjeżdżać. Czym więc jest dla nich ikona Matki Bożej Wygnańców?

Siostra Melania Kuzio ze zgromadzenia Służebnic Niepokalanej Panny Maryi wyjaśnia, że z jednej strony tytuł ikony jest wciąż aktualny, ponieważ przypomina o smutnej historii, o której nie wolno zapomnieć, ale także odnosi się do duchowej kondycji każdego chrześcijanina żyjącego w każdym miejscu i czasie. - Wszyscy jesteśmy wygnańcami na tej ziemi - przypomina siostra.

Białoborskie uroczystości rozpoczęły się już w sobotę 23 września. Tego dnia odbyła się tzw. "Welyka Weczirnia z Lytieju", czyli nieszpory z błogosławieństwem chleba, pszenicy, oliwy i wina. Co roku tego dnia organizowane jest także spotkanie młodzieży.


Grekokatolicy mieszkający w Polsce należą do Ukraińskiej Cerkwi Kościoła Greckokatolickiego. Jest to wspólnota tradycji wschodniej. Podobnie jak 21 innych Wschodnich Kościołów Katolickich (np. Białoruski, Czeski czy Serbski Kościół Greckokatolicki) jest ona w pełni autonomiczna i niezależna, pozostając w pełnej jedności ze Stolicą Apostolską i każdym rzymskim Następcą św. Piotra. Kościół greckokatolicki ma własne prawo (Kodeks Katolickich Kościołów Wschodnich), strukturę administracyjną, a także długą tradycję sięgającą czasów chrztu Rusi Kijowskiej. Liturgię w Kościele Greckokatolickim sprawuje się w obrządku bizantyjskim.

Obecnie Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka, po Kościele prawosławnym, jest drugim co do liczebności Kościołem na Ukrainie i największą wspólnotą greckokatolicką na świecie. Należy do niej około trzech milionów wiernych na samej Ukrainie oraz 5,5 miliona poza jej granicami, w tym w Polsce.

W Polsce zwierzchnikiem Metropolii Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej jest abp Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski. W skład tej metropolii wchodzą archieparchia przemysko-warszawska i eparchia wrocławsko-gdańska z ordynariuszem bp. Włodzimierzem Juszczakiem.

Na terenie wchodzącym w skład rzymskokatolickiej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej funkcjonują dwa dekanaty greckokatolickiej eparchii wrocławsko-gdańskiej. Dekanat koszaliński, do którego należą parafie w Koszalinie, Sławnie, Kołobrzegu, Białogardzie, Świdwinie, Wałczu i Szczecinku oraz dekanat słupski, w skład którego wchodzą parafie w Słupsku, Białym Borze, Miastku, Bobolicach i w Barcinie.

Nie we wszystkich parafiach greckokatolickich posługuje osobny duszpasterz. W całej eparchii wrocławsko-gdańskiej jest ok 40 kapłanów. W Koszalinie i w Świdwinie istnieją też dwa domy zakonne greckokatolickich Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi.

Nasza rozmowa z bp. Juszczakiem sprzed 3 lat (wiele rzeczy wciąż aktualnych) - TUTAJ