Cebulki nadziei

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 14.10.2017 19:41

Trafiły dzisiaj na rabatki darłowskiego hospicjum. Wiosną wyrosną z nich pełne radości, żółte żonkile - Pola Nadziei.

Cebulki nadziei Darłowscy wolontariusze zainaugurowali kolejną edycję kampanii Pola Nadziei. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Ile czasu potrzeba, żeby obsadzić takie pole? Kilka minut. Nawet najmłodsi świetnie sobie z tym poradzili. Korzyści zaś są niepoliczalne. Bo Pola Nadziei to znacznie więcej niż zbieranie funduszy na pomoc dla osób terminalnie chorych.

- To pewna filozofia: jesteśmy razem. Coś tak prostego jak cebulka może wiele zdziałać. Tak, jak ktoś tak słaby, jak chory człowiek, skupia wokół siebie innych: silnych, mądrych, bogatych i biednych, małych i dużych, których łączy chęć pomocy. Chcemy się tym dzielić i nieść ideę hospicjum do innych - wyjaśnia ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor Domu Opiekuńczo-Hospicyjnego Caritas im. bp. Czesława Domina w Darłowie.

Chętnych do podjęcia żonkilowych prac ogrodniczych nie brakowało. Zanim chwycili za łopatki, modlili się w hospicyjnej kaplicy.

- Żyjemy w świecie, w którym tak dużo dookoła nas się dzieje, jesteśmy tak bombardowani informacjami, że sami musimy sobie przypominać: miej czas dla człowieka. Bo bez ciebie będzie ciężko żyć. Nie zawsze potrafimy pomóc, ale możemy sprawić, żeby było lżej. Kiedy pozwolimy się Bogu dotknąć miłością, zawsze nas to zmieni - przypominał bp Edward Dajczak, który przewodniczył Eucharystii. Dziękował podczas niej za wszystkich przyczyniających się do istnienia darłowskiego hospicjum.

- Dziękuję Bogu za wszelkie dobro, które dokonało się w tym domu. Tylu ludzi, ile skupia się wokół tego miejsca, tyle dobrych dzieł, to niesamowite. To ogrom dobra i miłości wyrażany w różny sposób: od spraw materialnych poprzez pracę, wolontariat, dzieła, modlitwę - mówił biskup.  

Do darłowskiego hospicjum zjechali się młodsi i starsi przyjaciele tego domu. Niektórzy z nich są już w pełni wykwalifikowanymi wolontariuszami hospicyjnymi. Po Mszy św. odebrali od biskupa specjalne certyfikaty.

- Hospicjum to takie miejsce, w którym można poczuć się naprawdę potrzebnym. Wystarczy być, potrzymać chorego za rękę, poświęcić mu trochę siebie. Nie zawsze mamy tyle czasu, ile byśmy chcieli, ale tę chwilę zawsze uda się zagospodarować. Jestem w klasie maturalnej, mam trochę więcej nauki, ale jeśli się chce, to można - mówi Paulina Bańczewska, jedna z darłowskich wolontariuszek.

- Na początku miałem różne skojarzenia z hospicjum, nie bardzo rozumiałem to słowo. Teraz wiem, że hospicjum to też życie i nadzieja. A ludzie, którzy się tutaj znaleźli potrzebują drugiego człowieka jeszcze bardziej niż gdzieindziej - dodaje 16-letni Adam Pałac.

Niektórzy pokonali aż 140 km, żeby być dzisiaj w Darłowie. 

- Jesteśmy tu już kolejny raz i teraz przywieźliśmy ze sobą prezenty. W półtora miesiąca zebraliśmy pięć kartonów środków czystości - mówi Ireneusz Jagiełka, który przyjechał razem z grupą gimnazjalistek z Okonka. Katecheta podkreśla, że nie brakuje młodych, wrażliwych ludzi, wystarczy im podpowiedzieć, co robić.

- I to działa w drugą stronę, bo oni mobilizują nas dorosłych - dodaje pan Irek.

Siostra Nikodema Rewa nie ma wątpliwości, że Pola Nadziei zakwitną nie tylko żonkilami.

- Przychodzi coraz więcej młodzieży i przyznaję się, że na początku mało się nimi zajmowałam, może trochę też z niepokoju, czy będą potrafili pomagać naszym chorym. Na szczęście młodzi nie dali się zniechęcić i teraz dzięki nim rodzą się nowe inicjatywy, jak choćby Akademia Pomysłów. Ostatnio siedzieliśmy i wycinaliśmy, malowaliśmy i kleiliśmy całe popołudnie. Młodzi wnieśli bardzo dużo radości do domu - opowiada opiekunka medyczna i koordynatorka wolontariatu w darłowskim hospicjum.

- Te cebulki są jak przyjaciele tego domu - zasiane w nich dobro kiełkuje i pięknie wyrasta - dodaje s. Nikodema uśmiechając się do kilkudziesięciu ogrodników sadzących żonkile.