Dzień mnożenia miłości

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 18.11.2017 17:53

- To powinność miłości. Nie prawny, ale ewangeliczny nakaz większej wrażliwości - mówi bp Edward Dajczak o dostrzeganiu ludzi dotkniętych ubóstwem. W przeddzień Światowego Dnia Ubogich zaprosił do wspólnego stołu ludzi, którym doskwiera bieda.

Dzień mnożenia miłości W przededniu Światowego Dnia Ubogich bp Edward Dajczak zaprosił potrzebujących na Eucharystię i na obiad Karolina Pawłowska /Foto Gość

Spotkał się z nimi w koszalińskim Domu Miłosierdzia, gdzie Stowarzyszenie razem z diecezjalną Caritas przygotowało uroczysty obiad dla potrzebujących. Była modlitwa, dobre słowo i czas na rozmowy. Dla wielu z uczestników spotkania było to ważniejsze niż zaserwowany rosół i schabowy.

Pan Adam ma niewiele więcej niż to, w czym przyszedł do Domu Miłosierdzia, mieszka kątem u znajomych, czasem śpi w komórce. Trochę skrępowany odbiera od biskupa wazę z zupą.

- Dobry, jak domowy - mówi ze znawstwem i przyznaje, że to pierwszy ciepły posiłek od kilku dni. - I jeszcze tak ładnie grają - chwali wolontariuszy umilających obiad muzykowaniem.

- Jedna z kobiet mówiła o tym, jakie to ważne, że siedzimy razem przy stole, w takiej uroczystej atmosferze, jak w domu. Bo nie tylko ten posiłek jest ważny. To „ludzkie” potratowanie podnosi człowieka z ubóstwa - zauważa bp Edward Dajczak, gospodarz spotkania.

- Bo i tej biedy wokół nas jest coraz więcej. Nie tylko tej materialnej. Gdybyśmy porównali, ile w Koszalinie jest osób głodnych chleba, a ile głodnych obecności drugiego człowieka, samotnych, pogardzanych, odrzuconych, krzywdzonych, to myślę, że proporcje by nas zaskoczyły. Nie wystarczy nakarmić człowieka - dodaje.

Biskup najpierw przewodniczył Mszy św. sprawowanej w intencji ubogich, później zasiadł do wspólnego stołu z blisko setką tych, którzy poczuli się zaproszeni na spotkanie.

Pani Helenie się nie przelewa, niewielka emerytura ledwie pozwala związać koniec z końcem, ale, jak mówi, ma się z czego cieszyć.  

- Mam dzieci tutaj na miejscu, odwiedzają mnie. Ale jest bardzo wiele osób, którym najbardziej doskwiera samotność, poczucie, że nie są nikomu potrzebne. To chyba najtrudniejsze i dobrze, że są takie miejsca, gdzie można być razem - przyznaje.

- Ubóstwo dzisiaj to głęboki brak w sercu, nie tylko brak materialny. Spójrz na prawo i lewo, bo może obok jest ktoś, kto ma się bardzo źle, komu jest gorzej niż tobie. Ustanowienie Światowego Dnia Ubóstwa to zachęta do rozglądania się wokół - zauważa ks. Tomasz Roda, dyrektor diecezjalnej Caritas.

- Ustanowiony został dla ludzi sumienia i wiary, żeby uczyli się podzielić tym, co mają. Dla jednego będzie to materialna pomoc, dla innego - obecność. A wszystko po to, żeby doświadczyć prawdziwości Ewangelii - nie ścigać się w ilości, bić rekordy. Diakonia, służba jest potwierdzeniem tego, co się głosi. Stąd też hasło tego pierwszego Światowego Dnia Ubogich: nie miłujemy słowem, ale czynem. Nie chodzi o tony żywności czy ubrań, wielotysięczne zbiórki, ale rozglądanie się wokół siebie - podkreśla i dodaje: - Ludzie lubią żyć życiem innych. Ja mówię w takich sytuacjach: żyjcie życiem innych, ale po to, żeby pomóc potrzebującym.

- To już żadne odkrycie, że dzisiaj ubóstwo nie ogranicza się wyłącznie do braku pieniędzy, jedzenia czy mieszkania. To także poczucie biedy duchowej, odrzucenia, bycia nikomu niepotrzebnym i na to także nie możemy pozostawać obojętni - mówi ks. Radosław Siwiński, szef Domu Miłosierdzia, miejsca otwartego na każdą ludzką biedę. Szukają tu pomocy głodni, bezdomni, chorzy, samotni, zagubieni duchowo, poranieni. Ale i wolontariusze domu wychodzą, żeby szukać potrzebujących. Od dwóch tygodni ulice miasta przemierzają apostołowie Bożego Miłosierdzia. - Ich pierwsze zadanie - to do nich pójść. idą nie tylko, żeby dać zupę, kanapki czy herbatę, pogadać, poklepać po plecach. Idą też, żeby powiedzieć: chodźcie z nami, pomożemy ci zmienić życie. I przyprowadzają ich tutaj, dają szansę - mówi ks. Siwiński.

- I tak wyprowadza nas na ulice papież Franciszek. Światowy Dzień Ubóstwa jest zachętą do otwierania szeroko oczu - dopowiada bp Edward Dajczak.

- To powinność miłości. Nie prawny, ale ewangeliczny nakaz większej wrażliwości. Papież Franciszek swoją wrażliwością otwiera oczy Kościołowi i uwrażliwia go na ubogich. Jak się ruszy w tę stronę, którą papież wskazuje, to zatrzymać już się nie da - wyjaśnia i dodaje: - Ile dzisiaj, jutro, pojutrze zdarzy się dobrych rzeczy skierowanych do ubogich? Pewnie więcej, niż do tej pory. To mnożenie miłości.