Jan Budziaszek w pustelni

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 26.01.2018 01:56

Przyjechaliby tu i nie dla Budziaszka, chociaż owszem porwał ich, najpierw rytmem bębenków, potem opowieścią o tym, że wszystko jest łaską Boga.

Jan Budziaszek w pustelni Opowieść o Bożym działaniu Jan Budziaszek rozpoczął od gry na bębenkach. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Tematem pierwszego w nowym roku spotkania Mężczyzn Pustelni na Górze Polanowskiej były tajemnice radosne Różańca. Nie brakowało wątków osobistych, ponieważ prelegentem był Jan Budziaszek znany nie tylko z tego, że od 53 lat jest perkusistą Skaldów i regularnie prowadzi "Dzienniczek perkusisty", ale też z tego, że swoją wiarą dzieli się z ludźmi w Polsce i na całym świecie.

– To żadna zasługa, że jesteśmy tu dzisiaj – mówił 25 stycznia pod dachem franciszkańskiej pustelni, przekonując blisko 80 panów, że przeżywanie codzienności w świetle słowa Bożego z dnia pomaga zrozumieć, że wszystko jest łaską Bożą. – Nie ma przypadków na świecie, wszystko jest tak zorganizowane, że każdy z was powinien napisać swój "Dzienniczek perkusisty", żeby zobaczyć, co każdego dnia się wydarzyło, a czego wcale nie był autorem.

Niestrudzony apostoł pobożności maryjnej proponował panom, by zaczynali dzień od Różańca, i na przykład rezygnowali ze słuchania radia w samochodzie po to, by zyskać czas na wstawianie się u Matki Bożej za ludźmi, których Bóg każdego dnia stawia na ich drodze. Żadne z tych spotkań, jak podkreślał charyzmatyczny mówca, nie jest przypadkiem, lecz od początku dziejów zapisane jest w księdze Boga.

Sławomira Mnicha z Dretynia przyciąga do polanowskiej kaplicy Maryi Bramy Niebios coraz mocniej zawiązująca się tu wspólnota. Służą temu nie tylko inspirujące katechezy, ale też spotkania po nich – biesiada przy stole, pod dachem lub w wiatą. No i to, że o sprawach, o których w kościele zwykło się mówić w starannie dobranych słowach, tutaj można usłyszeć w bardziej dosadnych. – Czasem jedno słowo kogoś, kto chce o swojej wierze opowiedzieć w sposób autentyczny, zmienia w nas więcej niż niejedna modlitwa – zauważa p. Sławomir.

– Bardzo dużo czerpię z tej męskiej wspólnoty – powiedział Krzysztof Bońkowski, jeden z organizatorów męskich wieczorów na Górze Polanowskiej. – Te spotkania pomogły mi przewrócić moje życie po Bożemu. Są sytuacje, w których zaczynam patrzeć inaczej: przez pryzmat Ewangelii, widząc też, gdzie do głosu dochodzą moje słabości. To daje konkretne owoce, np. mocno przemeblowałem swoje życie zawodowe. Ale nawet gdybyśmy na tym, patrząc po ludzku, mieli cokolwiek tracić, to musimy nabierać odwagi do opowiadania się zdecydowanie i radykalnie za Chrystusem i Kościołem. I dlatego tu przyjeżdżamy.