Małe wielkie bycie

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 14/2018

publikacja 05.04.2018 00:00

Nie trzeba wiele. Usiąść przy łóżku, potrzymać za rękę. Pomóc znaleźć sens albo pokazać ostatni raz niebo. To wystarczy, żeby zmienić czyjś świat.

Dla pana Józefa odwiedziny to najważniejszy punkt dnia. Dla pana Józefa odwiedziny to najważniejszy punkt dnia.
Karolina Pawłowska

Basia pojawia się w „Cordzie” już przed trzecią. Najpierw zagląda do męskiej sali. Pan Józef na jej widok z trudem siada na łóżku. Twarz pana Gienka rozjaśnia szeroki uśmiech. Choć nie może się podnieść, szarmancko całuje po rękach. Basia zajrzy tu jeszcze, ale na chwilę pójdzie na koniec korytarza do Marii. Potem o 15 odmówią Koronkę, może coś pośpiewają. Po lekcjach przyjdzie też Beata, będą razem zawozić chorych do kaplicy. Przy tych w śpiączce posiedzą, pomodlą się, poczytają. Po prostu będą.

Znaleźć sens

– Największym cierpieniem ludzi w różnych Zakładach Opiekuńczych nie jest sam ból fizyczny, ale często spotykana samotność. Umierają tygodniami w opuszczeniu. Przy nich trzeba być! Białogardzka „Corda” przez kilka lat posługi nauczyła mnie więcej niż 57 lat mojego kapłaństwa! Tam naprawdę dotknąłem człowieka – mówi ks. Ludwik Musiał. Choć na emeryturze, w szpitalu odkrył zupełnie dla siebie nową przestrzeń posługi duszpasterskiej. – Każdy ksiądz, niejako z urzędu, spotyka się z ludzkim cierpieniem, chociażby zanosząc komunię św. w pierwszą sobotę czy w pierwszy piątek miesiąca. Ale dopiero kiedy widzi się wielkość i intensywność cierpienia i często swoją bezsilność w niesieniu ludzkiej pociechy chorym, wtedy rodzą się pytania o sens i znaczenie cierpienia dla samych cierpiących i tych, którzy im pomagają – mówi duszpasterz. Dla Beaty zaczęło się od końca świata.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.