Zwyczajnie wyjątkowe życie

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 15/2018

publikacja 12.04.2018 00:00

Poznali się w środku lata. Pogawędka na polnej ścieżce zamieniła się w rozmowę na całe życie. I od ponad pół wieku nie brakuje im tematów.

Irena i Mieczysław Ciołakowie  z Bierzwnicy Irena i Mieczysław Ciołakowie z Bierzwnicy
Karolina Pawłowska /Foto Gość

To naprawdę było takie romantyczne – przyznaje pani Irena, patrząc na męża. W posiwiałym, nieco przygarbionym mężczyźnie wciąż widzi przystojnego chłopaka ze zdjęcia ślubnego. – No jak można się było w nim nie zakochać? – dodaje ze śmiechem. – A mnie do dzisiaj zazdroszczą, że tak dobrze wybrałem – dopowiada pan Mietek. Nie pamięta już, po co jechał wtedy na rowerze do Bierzwnicy. Pamięta za to, że wieczorem miała być zabawa, bo 22 lipca to wtedy święto było. I, jak mówi, trwa do dzisiaj. Ponad pół wieku.

Na słodko i z pieprzem

– Nie chodziliśmy długo ze sobą, pół roku. Ślubować nie musieliśmy, ale moi rodzice byli już starsi, zleżało im, żeby zobaczyć mnie przed ołtarzem. A Mietek im się podobał, bo to nasz chłopok, czyli, tak jak oni, z Kieleckiego. Ja urodziłam się już na zachodzie, byłam najmłodsza z szóstki dzieci – opowiada pani Irena. Kiedy się urodziła, brat miał 17 lat, siostra – 15. Była więc jak oczko w głowie rodziców. – Ale ciągnęło mnie zawsze tam, gdzie dużo dzieci w domu. Stąd też i nasza czwórka – śmieje się. Kolejno przychodziły na świat: Ania, Agata, Joanna i Alicja. – Zawsze mówiłem, że żyję w „rzeczpospolitej babskiej”. Dlatego z całego serca dopingowałem kobiety, by nie bały się dopominać o swoje – śmieje się pan Mietek. Przez całe życie był społecznikiem. Pomagał rozwiązywać problemy sąsiadom, zabierał w ich imieniu głos, podpowiadał, gdzie szukać pomocy.

Dostępne jest 36% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.