Dojdziemy. Nie ma innej opcji

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 01.05.2018 16:05

Rankiem wyszli ze Świdwina, w Domu Pomocy Społecznej w Krzecku zatrzymali się na obiad. Nocleg czeka ich w Białogardzie.

Dojdziemy. Nie ma innej opcji Pielgrzymi ze Świdwina po obiedzie w DPS-ie w Krzecku wyruszyli w kierunku Białogardu. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Spośród 43 pielgrzymów, którzy 1 maja rozpoczęli wędrówkę na Górę Chełmską Mszą św. w kościele Matki Boże Nieustającej Pomocy w Świdwinie, około połowę stanowi młodzież. To głównie uczniowie ks. Grzegorza Toporkiewicza, któremu udało się ich zachęcić do udziału w Pielgrzymce Promienistej. Dzięki opowieściom, czym jest pielgrzymowanie, popartych zdjęciami, znaleźli się ochotnicy.

- Zachęcałem ich podczas katechezy w szkole i jestem mile zaskoczony tą pozytywną odpowiedzią. Myślę o ich pielgrzymowaniu także w kontekście pieszej pielgrzymki na Jasną Górę - powiedział ks. Toporkiewicz. - Mam nadzieję, że jeśli teraz złapią tego bakcyla, to latem będą chcieli pójść dalej, do Częstochowy.

Póki co pielgrzymi wędrują po diecezjalnych ścieżkach, modlą się, śpiewają i słuchają nauczania odnoszącego się do hasła roku duszpasterskiego "Napełnieni Duchem Świętym".

Agnieszka Gryszun ze Świdwina zabrała na pielgrzymkę dwóch synów: 14-letniego Macieja i 11-letniego Michała. Ma nadzieję że i oni docenią radość pielgrzymowania i może w tym roku dołączą do niej, gdy wyruszy z pielgrzymką pieszą na Jasną Górę. - Na Górę Chełmską idzie się tylko trzy dni. Pomyślałam, że to okazja, by zabrać synów, pokazać im coś innego niż znają z komputerów i telefonów komórkowych - powiedziała p. Agnieszka. - To nie jest wyprawa turystyczna, to jest otoczone Bożą obecnością. Każdy z nas niesie swoje intencje.

Ani jej, ani synów nie odstraszył poranny deszcz. Jednak 11-letni Michał po pierwszym etapie czuje w nogach pierwsze kilometry. Nie nawykł do wędrówek. - Nie chciało mi się na to iść, wiedziałem, że rozbolą mnie nogi - mówi regenerując siły przed popołudniowym marszem. Mimo to, nie zamierza wracać do domu. Wytrzyma. - Nie mamy innej opcji - dodaje mu sił mama.

Nogi za to nie bolą Jana Zielińskiego. Pan Janek pielgrzymuje… samochodem. Od 5 lat jako wolontariusz zabezpiecza transport świdwińskich pielgrzymów: przewozi bagaże, napoje, artykuły medyczne. I podwozi zmęczonych. - Proszę zobaczyć, jest kilka osób starszych, jest kobieta w ciąży, czasem dosiadają się do szoferki, przejadą parę kilometrów. A potem znowu w drogę - wyjaśnia p. Janek. I zaznacza, że on też zażywa ducha pielgrzymkowego. - Inaczej by mnie tu nie było.

W środę grupa ze Świdwina nieco się powiększy. Dołączy do niej kilka osób z Białogardu.