Nie dać się zgnieść

Karolina Pawłowska Karolina Pawłowska

publikacja 01.05.2018 19:57

Najpierw w komżach przy ołtarzu, potem w korkach na boisku. Blisko 700 ministrantów z diecezji spędziło dzień w skrzatuskim sanktuarium.

Nie dać się zgnieść Razem z ministrantami w Skrzatuszu modlił się bp Krzysztof Włodarczyk. Karolina Pawłowska /Foto Gość

Ze zgnieceniem pustej puszki problemu Wojtek, ministrant z Krzyża Wielkopolskiego, nie miał żadnego. Z pełną, nawet z pomocą kolegi ze Słupska, nic nie dało się zrobić.

- Jak jesteśmy puści, nie ma w nas mocy Bożej, łatwo nas złamać, zgnieść. Sprowadzić na złe drogi. Dlatego chcemy się napełnić Duchem Świętym, żeby nie dać się zmiażdżyć. Musimy być silni duchowo. Trzeba zaprzyjaźnić się z Duchem Świętym, żeby dał nam moc - tłumaczy bp Krzysztof Włodarczyk. Wcześniej wyjaśniał chłopcom, którzy opanowali skrzatuskie sanktuarium, że nawet hektolitry wody z wodospadu Niagara nie napełnią małej butelki, jeśli się jej wcześniej nie odkręci.

- Musimy otwierać serca, napełniać je wiarą i wtedy nie da się nas zgnieść - wyjaśnia Przemek z Koszalina, jeden z blisko 700 ministrantów, którzy zjechali się do diecezjalnego sanktuarium na doroczne świętowanie. Przemek nie ma wątpliwości, że bycie ministrantem bardzo mu w tym napełnianiu wiarą pomaga. A przyjazd do Skrzatusza to też umocnienie w dokonanym wyborze.

- Potrzeba takich spotkań, żeby chłopaki zobaczyli, że jest ich dużo. To ważne zwłaszcza dla ministrantów z małych parafii. Że to żaden „obciach” być ministrantem - przyznaje ks. Mariusz Gubow, opiekun ministrantów z Gościna.  

Większość z tych, którzy przyjechali na majówkę do Skrzatusza to ministranci młodsi, chociaż nie brakowało też starszej reprezentacji Liturgicznej Służby Ołtarza.

-  Zostałem ministrantem trochę mimochodem. Dostałem kartkę z datą i godziną zbiórki od katechetki i nie bardzo było się jak wymigać - uśmiecha się Filip z miasteckiej parafii mariackiej, jednak przy ołtarzu jest od dwunastu lat. - Teraz jest dla mnie sprawą naturalną, że jestem w kościele, że służę przy ołtarzu, że czuję się częścią wspólnoty parafialnej i staram się pomagać. Czuję się potrzebny, a to dla mnie ważne - wyjaśnia dziewiętnastolatek.

Po Mszy św. chłopcy spotkali się na boisku, gdzie rywalizowali o puchar biskupa. Mecze toczyły się w dwóch kategoriach wiekowych. W obu finałach podstawowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia i o zwycięstwie decydowały rzuty karne. Wśród ministrantów ze szkół podstawowych najlepsi okazali się chłopcy z pilskiej parafii Miłosierdzia Bożego, zaś wśród starszych zatriumfowała drużyna katedralna.