Byle czym, ale nie byle jak

Mateusz Sienkiewicz

publikacja 16.05.2018 16:22

Styropian, stary materac i akcesoria do pływania. Tak niewiele, a jak dużo zabawy. Przekonali się o tym słupscy studenci, którzy wzięli udział w Spływie na Bele Czym.

Byle czym, ale nie byle jak Niektóre próby przepłynięcia na byle czym skończyły się tuż po starcie. Mateusz Sienkiewicz

Sześć załóg stanęło na starcie tegorocznych zmagań na Słupi. Do pokonania kilkaset metrów z nurtem rzeki. I kreatywność, która w tych zmaganiach jest niezbędna.

- Także ci, którzy udzielają się w Duszpasterstwie Akademickim przygotowali swoją tratwę i nazwali ją "Arka" - wyjaśnia ks. Łukasz Bikun, opiekun słupskich studentów.

Kilka lat temu postanowił reaktywować imprezę, która wypadła z harmonogramu juwenaliów Akademii Pomorskiej. I jak widać, zrobił to z powodzeniem, bo ich zmaganiom przyglądali się nie tylko żacy, ale i władze uczelni oraz przechodnie. Nawet pracownicy pobliskiej budowy zrobili sobie fajrant, żeby rozsiąść się na brzegu Słupii i dopingować studentów.

- Przydałoby się trochę lepszej techniki przy montażu tych pojazdów - komentuje jedna z obserwatorek. Ma kilka zastrzeżeń do wykonania pływających wehikułów, ale podziwia studentów za kreatywność. A tej nie brakowało.

- Popłynę na super szybkiej maszynie, która zwie się "Jednorożce". Wyprodukowana przez najlepszą firmę, czyli przeze mnie - uśmiecha się Magda, studentka drugiego roku socjologii. - Wzięłam dwa styropiany, skleiłam pianką, owinęłam folią, przywiązałam do tego plastikową piaskownicę. I jest! - tłumaczy szczegóły tego projektu.

Więcej technicznych zagadnień pada w przypadku "pojazdu" stworzonego przez Huberta z ratownictwa medycznego. - Niech pan zobaczy, tu jest miejsca dla czterech osób. Z przodu, z tyłu, z prawa i z lewa. No i jeszcze dla szefa, czyli dla mnie, na środku. Są makarony pływające, deska wypornościowa aby zwiększyła naszą nośność. Postawiliśmy na aero- i aquadynamikę - tłumaczy pomysłowy student.

Jak przystało na organizatorów imprezy, studenci z Duszpasterstwa Akademickiego wypadli najsłabiej.

- Ale pamiętajcie, że ostatni będą pierwszymi - przypomina ks. Bikun. "Arka" pokonała kilkaset metrów w ponad dwie minuty.

To ponad dwa razy dłużej niż w przypadku załogi "KeseraLambady", czyli pojazdu dowodzonego przez Tomka, przyszłego ratownika medycznego. Potrzebowali 59 sekund, żeby dotrzeć do mety.

- I zaledwie 30 minut, żeby stworzyć naszą tratwę. Folia, butelki i europaleta. To klucz do sukcesu - żartują studenci.

Oficjalne wręczenie pamiątkowych medali odbędzie się w piątek, na zakończenie słupskich juwenaliów.