Został ze swoimi

Karolina Pawłowska

publikacja 24.05.2018 00:00

– Przygotowywał nas na swoje odejście. To było dla nas jak rekolekcje – mówią parafianie z Miastka, którzy pożegnali ks. Jana Cychowskiego.

▲	Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył  bp Edward Dajczak. ▲ Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Edward Dajczak.
Karolina Pawłowska /Foto Gość

Tłumy wiernych pożegnały miasteckiego proboszcza, który zmarł 11 maja po ciężkiej chorobie nowotworowej.

Czy ksiądz jest gotowy ich kochać?

Ci, którzy nie zmieścili się w kościele NMP Wspomożenia Wiernych, w którym ks. Jan duszpasterzował przez siedem lat, oglądali Eucharystię na specjalnym telebimie. Dziękczynienie za dar kapłaństwa zmarłego proboszcza sprawowało blisko 170 kapłanów z bp. Edwardem Dajczakiem na czele. – Kiedy się z nim spotkałem, proponując przyjście do Miastka, zapytałem: „Czy ksiądz jest gotowy ich kochać?”. Nie pytałem o plany, o cegły, o remonty. Ta jego odpowiedź, spokojna i wyważona, jak zawsze, ale płynąca z głębi serca, została mi w pamięci na długo. Gdy trzeba było podjąć decyzję, gdzie zostanie pochowany, powiedział, że zostaje ze swoimi. To także jest odpowiedź na tamto pytanie zadane przed laty – mówił hierarcha, dziękując w imieniu diecezji za posługę ks. Jana. Przywołał też swoją ostatnią rozmowę, którą odbył z miasteckim proboszczem na tydzień przed jego śmiercią. – To była rozmowa pożegnalna, z pełną świadomością. Nie była to długa rozmowa, ale bardzo mu dziękuję za rekolekcje. Rozmawialiśmy o przejściu. Mówił o tym jak człowiek, który wie, że zamknie za sobą drzwi i wejdzie w Boską rzeczywistość. Tak o śmierci może mówić tylko ktoś, kto bardzo kocha i kto wie doświadczeniem, nie intelektem, że Ten, ku któremu idzie, obiecał mu, że będzie żył bez końca – mówił bp Dajczak.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.