Miasto kontra wieś? Nic z tego

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 26.08.2018 12:02

W Kobylnicy wystartował Festiwal Nowego Folkloru "Miasto-Wieś". Impreza chce zbliżać miasto z wsią, pokazując, jak przenika się ich kultura.

Miasto kontra wieś? Nic z tego Tulia zaśpiewała w Kobylnicy utwory ze swojej debiutanckiej płyty, z którą artystki ruszają właśnie w trasę koncertową Katarzyna Matejek /Foto Gość

25 sierpnia do podsłupskiej wsi Kobylnica ściągnęli fani muzyki z miasta i wsi. Przez kilka godzin na scenie prezentowały się zespoły grające muzykę inspirowaną folklorem. Magnesem, który przyciągnął melomanów, były głównie zespół Tulia, uznany za najlepszą premierę tegorocznego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, i tworząca od 20 lat i wielokrotnie nagradzana Kapela ze Wsi Warszawa.

Ofertę muzyczną Kobylnicy, znanej dotąd z festiwalu disco polo, po raz pierwszy wzbogaca festiwal folkowy. Publiczności, która ciekawa była zestawienia muzyki inspirowanej kulturą miasta i wsi nie brakowało, toteż pomysłodawca festiwalu, Mariusz Brokos, dyrektor miejscowego Gminnego Centrum Kultury i Promocji, ma nadzieję, że nowe wydarzenie wejdzie na stałe do kalendarza kulturalnego regionu.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z odbioru festiwalu, publiczność nie zawiodła, widać, że jest zapotrzebowanie na taką muzykę - powiedział. - Jest wieś. Widać, że przyjechało też miasto.

Wszyscy razem nie tylko słuchali muzyki, ale zasiedli również do wspólnego stołu, bowiem imprezie towarzyszył miastowo-wsiowy miks kulinarny serwowany z foodtracków. Zaś do dosłownego zbliżenia - pod parasolami i namiotami - zmusił ich w ostatnich godzinach festiwalu rzęsisty deszcz. Jednak zarówno energetycznie brzmiąca Tulia, jak i Kapela ze Wsi Warszawa utrzymały słuchaczy przy scenie do samego końca.

Miasto kontra wieś? Nic z tego   Szczecinianki wystąpiły w ludowych strojach opoczyńskich. Publiczność oczarowały nie ruchem scenicznym, lecz żywiołowym lub poetyckim wykonaniem znanych przebojów Katarzyna Matejek /Foto Gość - Taki festiwal był moim pomysłem od zawsze. Zależało mi, by stworzyć miejsce, gdzie prezentowana będzie twórczość odwołująca się do muzyki ludowej, ale w nowoczesny sposób. Na Zachodzie jest wiele przykładów przetwarzania muzyki etnicznej, np. aborygenów w Australii. Brakowało mi u nas takiego przeglądu polskich artystów, a jest ich bardzo wielu - wyjaśnia dyrektor.

Wzorem dla Festiwalu Nowego Folkloru „Miasto-Wieś” w Kobylnicy jest odbywający się od 5 lat Kazimiernikejszyn Festival w Kazimierzu Dolnym. - Chcemy, by podobnie działo się na naszej scenie. Lista zespołów, które i u nas mogłyby się prezentować w kolejnych latach, jest tak długa, że wystarczyłoby na 10 lat - zapewnia M. Brokos.

To dzięki jego wyczuciu i kontraktowi podpisanemu jeszcze przed tegorocznym opolskim sukcesem Tulii grupa szczecinianek uznana za najlepszą premierę zarówno przez jury, jak i publiczność Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu mogła pojawić się w Kobylnicy.

Na festiwalu wystąpił też ambasador polskiej muzyki ludowej na świecie, czyli Kapela ze Wsi Warszawa, znana doskonale, a może nawet bardziej na świecie niż w Polsce. Zapraszając Kapelę na premierowy Festiwal Nowego Folkloru „Miasto Wieś”, organizatorzy chcieli pokazać, że nowocześnie zaaranżowana muzyka ludowa może być atrakcyjna także dla współczesnego słuchacza.

Miasto kontra wieś? Nic z tego   Ludowe instrumenty zaprezentowali artyści z Kapeli ze Wsi Warszawa Katarzyna Matejek /Foto Gość Jak uznaje Mariusz Brokos, obecnie jest dobry czas na podpowiedź szerokiemu odbiorcy takich właśnie neofolkowych rozwiązań. Przed laty próbował tego Grzegorz Ciechowski, który na płycie "ojDADAna" kulturę ludową potraktował poważnie. - Jakie to wtedy było świeże i jaki to był szok dla słuchaczy! Ale według mnie na taką propozycję było wówczas za wcześnie. To przyjęło się, owszem, lecz w wąskim gronie, natomiast ani twórcy ludowi za bardzo za tym nie poszli, ani szersza publiczność - ocenia. - Jestem przekonany, że teraz przyszła chwila, by ponownie zwrócić się do słuchaczy z takim repertuarem.

- Widzowie, którzy dzisiaj tu są, słyszą, jak interesujące mogą być proste melodie podane w rockowym entourage'u, śpiewane białymi, modulowanymi w sposób charakterystyczny dla muzyki ludowej głosami - przekonuje pomysłodawca festiwalu.

Obecność w Kobylnicy zespołów, które odniosły sukces, to według niego zarazem sygnał skierowany do lokalnych twórców, że nie ma się czego bać, że taką muzykę doceniają nawet światowe sceny.

Gwiazdy etnofolku to magnes, który przyciągnął ludzi na tereny wokół GCKiP w Kobylnicy. Ale i w regionie nie brakuje zespołów, które inspirują się nowoczesnym brzmieniem ludowego dziedzictwa. W Kobylnicy działają dwa takie: żeński zespół Alebabki i gminna miniorkiestra, złożona z profesjonalnych muzyków, która obok lekko podanego repertuaru klasycznego prezentuje wiejskiej publiczności aranżacje rockowych hitów zmiksowanych z ludowymi przyśpiewkami. - To jedyna wiejska profesjonalna orkiestra, złożona z muzyków dyplomowanych, z filharmonii, nauczycieli, która jest w stanie wystąpić ze śpiewakami operowymi, zagrać muzykę filmową, kabaretową - mówi dyrektor GCKiP. - Jesteśmy z tego bardzo dumni i chcemy się tym chwalić.

W Kobylnicy wystąpiły też zespoły neofolkowe z zaprzyjaźnionych gmin: Chopy z Czarnej Dąbrówki i Kapela ze Wsi Damnica.

Czy na letniej scenie jest miejsce na kolejny festiwal? Pomysłodawca przekonuje, że tak, bo żyjąc w mieście, czasem zatracamy poczucie granic. Gdzie zaczyna się pobliska wioska, będąca właściwie sypialnią miasta, a gdzie kończy miasto? - Tak jest właśnie między Kobylnicą a Słupskiem. Granica między nimi przebiega zaledwie kilometr stąd. Mamy wspólną sieć wodociągową, komunikację miejską, w wielu dziedzinach tworzymy jeden obszar metropolitalny - wymienia M. Brokos. - Również nasze codzienne życie bardzo się przenika: mieszkamy na wsi, pracujemy w mieście lub odwrotnie, robimy po sąsiedzku zakupy. To samo dzieje się z kulturą, z naszymi zwyczajami. Idea festiwalu pokazuje, jak bardzo to wszystko miesza się ze sobą.

- Mówi się: "a kiedyś to bywało" i żałuje się tego, co odeszło w zapomnienie. Ale może to nie odeszło, tylko się przetworzyło? Istnieje nadal, ale przybrało raczej nową formę? - dodaje. - Miasto rozlewa się na wieś, przynosząc jej swoją kulturę, a czasem także wieś swoją kulturą inspiruje miasto.

Tym bardziej, że właśnie kultura jest uprzywilejowanym obszarem, którym wieś może zwrócić na siebie uwagę mieszczan. Tak dzieje się w niektórych gminnych ośrodkach kultury, gdzie na niewielkich scenach lub w świetlicach można z bliska zobaczyć znanych wykonawców, oglądając występy w niewielkim gronie. Doceniły to wokalistki Tulii, które nawiązywały w ulewnym deszczu rozmowę z publicznością zgromadzoną pod polową sceną i zdumiewając się jej wytrwałością, uznały, że aplauz w Kobylnicy jest lepszy niż w... Opolu.

Miasto kontra wieś? Nic z tego   Tulii towarzyszą muzycy dodający do białego śpiewu rockowe instrumentarium Katarzyna Matejek /Foto Gość