Proszę ojca, mam chęć na… szkołę

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 22.09.2018 23:27

Najlepsza szkoła w mieście? Bardziej nas cieszy, że nasi absolwenci dobrze żyją. Szczecinecki "katolik" świętuje 20-lecie istnienia.

Proszę ojca, mam chęć na… szkołę Bp Włodarczyk zwiedził szkołę i uznał, że jest nowoczesna, przyjazna i bezpieczna. Na jednym z korytarzy dostrzegł na stojaku otwarty duży egzemplarz Pisma św. Dyrektor Cieślar opowiedział, jak fragment słowa Bożego pomógł mu zrozumieć pewną trudną sytuację z życia szkoły Katarzyna Matejek /Foto Gość

Jubileusz 20-lecia Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego, Gimnazjum i Szkoły Podstawowej w Szczecinku zgromadził 22 września w kościele pw. Ducha Świętego grono pedagogiczne oraz pracowników szkoły, uczniów i rodziców. Uroczystej Mszy św. przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk. Obecny był również o. Tadeusz Rydzyk, były duszpasterz parafii i jeden z inicjatorów powstania szkoły.

W homilii bp K. Włodarczyk powiedział, że szkoła to nie tylko przekazywanie wiedzy, ale przede wszystkim kształtowanie serc uczniów i ich duchowości. By umiejętnie zająć się całym człowiekiem, trzeba jednak położyć mocny fundament. Taki buduje się w oparciu o relację z Bogiem. – Wśród wielu celów, jakie stawia sobie szkoła, najważniejszy jest ten: pomóc młodemu człowiekowi stać się sobą – powiedział biskup. – Pomóc młodemu człowiekowi stać się człowiekiem stworzonym na podobieństwo Boga. To jest jedna z misji szkoły katolickiej.

Biskup wyróżnił relację "mistrz-uczeń", jako tę, która pozwala młodemu człowiekowi taki rozwój osiągnąć. – Nauczyciel jest tym mistrzem, który pomaga uczniowi odkryć w sobie samym dobre serce, talenty. Uczeń zaś, kiedy ma mistrza, to ma także zaufanie, dzięki któremu daje się mu kształtować.

Jubileusz zwieńczyła uroczysta gala w kinie Wolność. Na zakończenie uroczystości w kościele o. Tadeusz Rydzyk podkreślił wagę kształcenia młodzieży w dobrych elitarnych szkołach, które mogą stać się miejscem odnowy narodowej. Zachęcał do budowania małych ojczyzn, oddawania swoich talentów rodzinnemu miastu. – To miasto potrzebuje ludzi dobrych, ludzi ideowych – powiedział redemptorysta podkreślając, że równie trudne jak zdobycie przed dwoma dekadami miejsca w mieście na szkołę, było zdobycie ludzi, którzy będą dla uczniów mistrzami. Przypomniał też, w jaki sposób w Szczecinku zrodził się pomysł powołania Prywatnego LO. "Proszę ojca, mam chęć na szkołę" – to słowa, z jakimi zwrócił się do niego przed laty obecny dyrektor placówki – Szymon Cieślar z Fundacji Nasza Przyszłość.

Proszę ojca, mam chęć na… szkołę   Gościem uroczystości w kościele był o. Tadeusz Rydzyk Katarzyna Matejek /Foto Gość – Byłem niezadowolony z tego, co działo się w szkołach publicznych, gdy modne stało się wychowanie bezstresowe – przyznał w rozmowie z "Gościem" Szymon Cieślar. – To odebrało nauczycielom pewne prawa w sferze wychowania. Nauczyciel miał stać się wyłącznie wykładowcą przedmiotu.

I choć S. Cieślar zbudował szkołę, która jest chlubą regionu, zaznacza, że chlubne statystyki nie są w niej najważniejsze. – Ważniejsze jest, czy nasi uczniowie poradzą sobie w życiu, czy będą dobrymi ludźmi, realizującymi swoje marzenia – powiedział. – Przez 20 lat obserwujemy, że wielu to się udaje. To uważam za sukces szkoły.

Potwierdza to Dorota Szpernalowska, matka dwóch absolwentów. – Nauczyciele potrafili tak pokierować moimi synami, że potem oni sami, nieprzymuszani, zaczęli odnajdywać w sobie nowe zainteresowania, otwierać się na innych, dawać im coś od siebie – powiedziała szczecinecka lekarka. – W szkole spotykali się z różnymi sytuacjami, ale umieli je właściwie ocenić i stanąć po tej uczciwej stronie. Widzę, że dziś, już w innych środowiskach, bywa im z tym ciężko, ale wciąż są wierni idei, którą stąd wynieśli: uczciwości, wierności zasadom i rzetelności w tym, co robią.

Według pani Doroty katolickie zasady szkoły (często ujmowane przez dyrektora LO w zdaniu, że jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu), nie są niczym z góry narzuconym. – Katolicka? Ta szkoła tego nie ma nawet w nazwie – oponuje lekarka. – Tu jest tylko spontaniczna potrzeba integracji z Bogiem, z drugim człowiekiem i z własnym sumieniem.

Na lekcjach w katoliku nie jest łatwo. Wie to cały Szczecinek. To nie tylko nieliczne klasy (6–16 uczniów) czy częste sprawdzanie wiedzy (średnia ocen wyciągana jest na koniec każdego miesiąca, a semestr kończy sesja). To także, jak wyjaśnia wicedyrektor Teresa Bartoszko, żelazna konsekwencja w dotrzymywaniu umowy między uczniem a szkołą – jeśli uzyska średnią poniżej 3,5 w końcu musi się ze szkołą pożegnać. I nie chodzi tylko o budowanie statystyk, jak stuprocentowa zdawalność matury czy dobre wyniki podczas rekrutacji na uczelnie wyższe. Ale przede wszystkim o rozmowę – zarówno z uczniem, jak z jego rodzicami. – Mamy twarde regulaminy i jeśli trzeba, to rozstajemy się z uczniem. Nie boimy się tego.

Ale jest jedna rzecz, w której Teresa Bartoszko, nauczycielka matematyki, czasem się myli. – Gdy systematyczny uczeń osiąga z pracy klasowej ocenę wyższą, niż ta, na którą ja go oceniłam. To sprawia mi tak niesamowitą radość, że trzymam się tego zawodu od 42 lat – powiedziała.

Radosław Orłowski, którego czworo dzieci już ukończyło szczecineckie prywatne liceum, nie krzywi się na żelazny regulamin szkoły. – Wyzwaniem dla moich dzieci było to, że każdy semestr kończy sesja egzaminacyjna. Ale to nie jest tylko kwestia stresu. Niepowodzenie to powód, by rodzice, nauczyciele porozmawiali z dzieckiem. I przekonali je, dlaczego warto włożyć wysiłek w naukę, wykazać się przed wybranym gronem – powiedział. – Młody człowiek, gdy wejdzie w dorosłe życie, co rusz będzie się zderzał z sytuacją, że będzie oceniany: przez pracodawcę, klienta, rynek. Warto go do tego przygotować.