Zaduszki Morskie w Darłowie

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 03.11.2018 20:51

Wzdłuż portowej przystani przeszła procesja modlitewna w intencji zmarłych związanych z morzem. Odczytywano także nazwiska tych, którzy nigdy nie powrócili do portu, a morze stało się ich grobem.

Zaduszki Morskie w Darłowie Darłówko, 3 listopada: Zaduszki Morskie ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Modlitwę prowadził o. Sebastian Fierek, franciszkanin, proboszcz parafii pw. św. Maksymiliana w Darłówku, dzielnicy Darłowa.

- Wielu naszych mieszkańców straciło swoich bliskich. Byli to ludzie ciężkiej pracy: marynarze, rybacy, żołnierze z jednostki ratowniczej Lotnictwa Morskiego, która działa w Darłówku - wymienia duchowny.

Tomasz Bobin, radny powiatowy, jeden z pomysłodawców Zaduszek, zwraca uwagę na morski charakter miejscowości. - Staramy się tę morskość pielęgnować, także w działalności naszej parafii. Plaża i przystań są praktycznie kilka kroków stąd. Ja mieszkam tutaj od wielu już lat i znałem osoby, które dzisiaj wspominamy. Trochę już tych osób odeszło. Byli wśród nich także i tacy, którzy z morza nigdy nie wrócili. Pamiętam szczególnie dwóch rybaków - mówi mieszkaniec Darłówka.

Zaduszki morskie to wydarzenie, które ma charakter nie tylko modlitewny. - Zależy nam na integracji miejscowego środowiska morskiego. Dlatego po modlitwie udajemy się do hotelu "Apollo", na morskie opowieści przy aromacie herbaty. W tym roku tematem przewodnim jest ratownictwo morskie w kontekście 25. rocznicy tragedii promu "Heweliusz". Niektórzy mieszkańcy naszego miasta brali wtedy udział w akcji ratowniczej - przypomina Tomasz Bobin.

Jednym z uczestników tamtych wydarzeń był Janusz Janukowicz, pilot śmigłowca, obecnie były żołnierz jednostki ratowniczej w Darłowie, która brała udział w akcji ratunkowej promu "Heweliusz".

- Pogoda wtedy była naprawdę zła. Wiatr wiał z prędkością 120, a nawet 160 km na godz. Akcja była bardzo trudna. Wystartowaliśmy jako drudzy. Niestety wysłano nas zbyt późno przez pewne problemy proceduralne i brak koordynacji między służbami polskimi i niemieckimi. Nasze śmigłowce wystartowały dopiero około godz. 9, a wrak leżał do góry dnem już od godz. 5. Lecąc na miejsce tragedii wiedzieliśmy, że już nie mamy szans na podjęcie kogokolwiek żywego - wspomina po latach, wciąż z rozgoryczeniem, doświadczony pilot.

Podczas Zaduszek 3 listopada w modlitwie pamiętano także o turystach, którzy podczas tegorocznego sezonu utonęli w Bałtyku w okolicach Darłowa. Wspominano m.in. tragedię z 14 sierpnia, kiedy to fale pochłonęły trójkę rodzeństwa z Wielkopolski.