Z sercem po wschodniej stronie

Karolina Pawłowska

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 48/2018

publikacja 29.11.2018 00:00

Od lat kolekcjonują cichnące brzmienia przywiezione z Kresów i udokumentowują ocalonymi pieśniami cząstkę tożsamości tych, którzy osiedlili się na Pomorzu Zachodnim.

Duet tworzą czaplinianki Alina Karolewicz i Magda Urlich. Duet tworzą czaplinianki Alina Karolewicz i Magda Urlich.
Alina Nowicka

Magda Urlich wychowała się na muzycznych tradycjach łemkowskich. – Kiedy mieszkaliśmy z rodzicami w Beskidzie Niskim, choć nie mamy łemkowskich korzeni, tamten śpiew był cały czas obecny w naszym domu. Może to nietypowe, ale nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zacznę się uczyć rosyjskiego. Na tyle skutecznie, że wybrałam rusycystykę – opowiada druga wokalistka duetu „Zoriuszka” (czyli naszej zorzeńki). Pomiędzy wykładami był chór Uniwersytetu Warszawskiego prowadzony przez Irinę Bogdanovich, chór warszawskiej katedry prawosławnej i folklor rosyjski wyśpiewywany z przyjaciółmi przy gitarze. Kiedy po latach panie ponownie wpadły na siebie w Czaplinku – zaiskrzyło. A właściwie rozbrzmiało feerią dźwięków.– Każda z nas miała swoje doświadczenia muzyczne, zajmowałyśmy się rozmaitymi rzeczami, ale od czasu do czasu zaśpiewałyśmy coś na dwa głosy: bo takie ładne, bo coś nowego, bo ciekawe. Każda z nas dokładała jakiś klocek do układanki i po trzech miesiącach miałyśmy repertuar na porządny koncert – wspomina Magda.

Korzenie wrośnięte w duszę

Czaplineckie specjalistki od śpiewu białym głosem i niknących tradycji etnicznie są Polkami. Ale serca mają po wschodniej stronie. Przywołują pierwotne, niezmienne od wieków brzmienia pieśni obrzędowych, szukają głosu Kresów, gdzie na styku kultur słowiańskich przeplatają się zaśpiewy i akcenty, gdzie można usłyszeć pieśni polskie, łemkowskie, białoruskie, ukraińskie, rosyjskie. Po raz pierwszy pod szyldem „Głosy Wschodu” zaśpiewały razem kilka lat temu.

Między rozmaitymi pasjami, których ścieżki prowadzą od muzyki barokowej aż po gospel, wschodnie pieśni zajmują wyjątkowe miejsce w sercu Aliny. – Miałam swego czasu misję: jestem z Polski, śpiewam polskie pieśni. I rzeczywiście uzbierał się duży repertuar, złożony z pieśni różnych regionów. Po latach oswajania ich w sobie odkryłam, że nic nie sprawia mi takiej przyjemności, jak śpiewanie pieśni ze Wschodu – opowiada. – Ja całą duszą jestem stamtąd: z tej Wileńszczyzny, gdzie tata, i z tego Wołynia, skąd mama. Chociaż urodziłam się i wychowywałam na Pomorzu Zachodnim, gdzie nie ma żadnego folkloru i żadnych korzeni, to gdzieś w genach została pamięć o tamtych, zapuszczonych na Wschodzie, mocno wrośniętych w tamtą ziemię korzeniach – dodaje.

− Taki też był cel tego projektu. Bo ludzie tutaj mówią: tu nic nie ma, żadnej tradycji, żadnych zwyczajów. A potem okazuje się, że w Czaplinku to większość z Wileńszczyzny przyjechała. Albo że są w okolicy wsie, jak Rzepowo, w których grupie przesiedleńców z bieszczadzkiej Średniej Wsi udało się zachować rzadkie brzmienie i dawno zapomniane pieśni – dopowiada Magda.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.