Określa go słowo "pasja". Ostatnie pożegnanie br. Piotra Nowaka, kapucyna

Katarzyna Matejek Katarzyna Matejek

publikacja 25.04.2019 02:50

Kapłani, służby mundurowe i wierni przybyli 24 kwietnia do wałeckiego kościoła pw. św. Antoniego, by pożegnać zmarłego br. Piotra Nowaka. Mszy żałobnej przewodniczył bp senior Paweł Cieślik.

Określa go słowo "pasja". Ostatnie pożegnanie br. Piotra Nowaka, kapucyna Br. Piotr został przez wszystkich zapamiętany jako osoba, z której twarzy nie znikał uśmiech. Katarzyna Matejek /Foto Gość

Mszy żałobnej przewodniczył bp senior Paweł Cieślik.

– Gdybym miał najkrócej scharakteryzować br. Piotra, ująłbym to w słowie "pasja" – powiedział w homilii br. Waldemar Korba, gwardian i proboszcz wałeckiej parafii. Wymieniając dziedziny, w których wyrażała się pasja zmarłego po długiej chorobie kapucyna, zaczął od pierwszej, rozwiniętej w rodzinnym domu: pasji do mundurów. Bowiem to z munduru strażaka zrezygnował on tuż przed wstąpieniem do Wyższej Szkoły Pożarnictwa, gdy na pielgrzymce do Częstochowy poznał Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.

– Do ostatka tą pasją żył jako kapelan strażaków w Wałczu i nie tylko – mówił br. Waldemar. – Te wszystkie pasje do mundurów, a był to też mundur policyjny, zwyciężył inny mundur: habit kapucyński, który nosił przez 29 lat i w którym został pochowany.

Br. Piotra pasjonowało również głoszenie słowa Bożego. Grafik prowadzenia rekolekcji adwentowych i wielkopostnych miał zazwyczaj gęsto zapełniony. Kolejną pasją zakonnika było... układanie (nieraz bardzo oryginalnych) bukietów w kościele.

Jednak najważniejsza pasja, to ta pisana dużą literą – bo złączona z Pasją Chrystusa – zrealizowana w tegorocznym Wielkim Poście, który br. Piotr spędził w Szpitalu Wojskowym w Wałczu na oddziale intensywnej terapii. – Pan Jezus tajemniczo zjednoczył go ze swoją męką i śmiercią na krzyżu tak bardzo, że gdy zaczynaliśmy odprawiać liturgię Męki Pańskiej w Wielki Piątek tu, w kościele, Piotr w szpitalu wyzionął ostatnie tchnienie – powiedział gwardian, zaświadczając, jak wiele dobra przy tej okazji się stało: modlitwa za umierającego, która rzuciła na kolana ludzi od Bałtyku po Tatry.

Na zakończenie Eucharystii bp Paweł Cieślik mówił o perspektywie patrzenia na umieranie: że jest ono największym czynem człowieka. – Ta śmierć, którą przeżywamy, która boli, nie jest końcem. Jest coś więcej, jest coś większego. Miłość nigdy nie umiera. Niemożliwe, by ona miała koniec – powiedział biskup senior. – Można odejść i być wciąż blisko.

Wcześniej Państwowa Straż Pożarna odznaczyła pośmiertnie br. Piotra srebrnym krzyżem św. Floriana, który złożono na trumnie w świątyni.

Zanim wierni ruszyli, by dotknięciem jej wieka pożegnać się ze swoim duszpasterzem, kilka osób zaświadczyło o niezwykłości zmarłego kapłana.

Ks. Ryszard Szczygieł, kapelan straży pożarnej, podkreślił, że posługa kapelana służb mundurowych to towarzyszenie, umiejętność patrzenia na życie, a zarazem niesienie nadziei pośród ludzkich tragedii.

Takiego towarzyszenia doświadczyli od swego kapelana, br. Piotra, wałeccy policjanci. I jeszcze czegoś: ogromnej kreatywności, aż po szalone pomysły. – Każdy z nas mówił o nim: przede wszystkim człowiek – powiedziała aspirant Beata Budzyń, rzecznik wałeckiej policji.

Po Mszy żałobnej w kościele św. Antoniego w Wałczu ciało zmarłego przewieziono do klasztoru w Krośnie n. Wisłokiem, by nazajutrz pochować je w grobowcu kapucynów.